Faworki
Nie spodziewałamsię tego po sobie.
Kiedy jestem w pisaniu, wszystko się zdarzyć może. Chciałamsobie zrobić półgodzinną przerwę i załatwiłam się na 2 godziny.
Filip, mójznajomy-nieznajomy, podał na blogu przepis na faworki. Zrobiłam, jak kazał. Półkilo mąki, 7 żółtek, śmietana, wódka (dałam koniaku, nie było w domu wódki). Lubiętę część pracy związaną z mieszaniem ciasta, fajna ciaplitka i dobre wspominkiz dzieciństwa moich dziewczynek. Potem trzeba było rozwałkować. Cieniutko. Jaksię okazało moje cieniutko jest za grubo ( stwierdził Janusz). Więc z ochotą muoddałam wałek. Ileż on się nawałkował, ileż namarudził. Cokolwiek robi,przychodzą mu do głowy pomysły racjonalizatorskie. Tym razem powiedział, żekupuje prawdziwą stolnicę, bo na blacie szafki mu się ślizga. Powiedziałam, że po moim trupie. Stolnica jest dlamnie synonimem prawdziwej gospodyni, którą bynajmniej nie zamierzam zostać nastare lata. Skoro pól wieku wytrzymałam bez niej, to i tę resztę, co mi została,wytrzymam.
Najpierw robiłam malutkie chrusty. W połowie wałkowania Januszpowiedział, że fajne są duże. Nawet rozumiem dlaczego, hihi.
Potem smażenie. Potemposypywanie cukrem pudrem, którego w domu nie było, więc do sklepu. U nas wdomu nie ma zwykłego cukru, a co dopiero pudru.
Potem wietrzeniemieszkania.
A jeszcze potem,to już nawet siły nie miałam, by jeść.
Filipie, na Boga,toż z pół kilo mąki narobiłam tych faworków dla pułku wojska!!
Zobaczcie:
Rano bardzo się ucieszyłam,bo przyszła Ewka and Company i miałam ich czym poczęstować. Agatka powiedziała,że lepszych nigdy w życiu nie jadła. Madzia, że ją faworki nie pociągają, no,trudno.
Są pyszne, toprawda. Mam nadzieję, że robi się je tylko raz w roku.
15 komentarzy
Znów się mój patriotyzm lokalny odzywa… Bo u nas w Pyrlandii to chruściki, nie faworki. Ale tak samo pyszne! Czasem posypuje się je dodatkowo cukrem waniliowym, w tradycyjnym przepisie jest wódka (czysta!), koniak jest kulinarną innowacją. Kulminacyjnym punktem całej ceremonii pieczenia jest przeciągniecie jednego końca paska ciasta przez nacięcie w jego środku, by chruściki uzyskały swój specyficzny „zapętlany” kształt. Smacznego!
O, tak, ja tez znam tę nazwę – chrusty. Moja mama tak mówila. Bardziej podoba mi się nazwa faworki. Od czego? Od jakiego innego slowa? Pozdrawiam.
ach ta asertywność madzi…hehehe! chętnie bym się zajął jej faworkową działką…hehehe! buziaki- pozdrawiaki!
ojej, ale ja myslę, że tę jej działkę urabia jej mąż… hhehe
Urobił do końca.
wow!!! toz to prawdziwy stos!ale apetycznie.
Mniam, ależ bym zjadla.
Zostało coś jeszcze?
Pani Marto,prosze pisac tutaj, bo czekam. az dziw, ze dzis jeszcze nikt nie pogratulowal pani ziecia i jego telekamery.
Telekamery gratulować można przecież tu :http://www.afc-feel.kw.pl/ albo na innej stronie dotyczącej zespołu „Feel”.:)
Eeee, RADOŚĆ W RODZINIE, na pewno jest !!! 😉 Jeszcze do tego udany spektakl w TVP Kultura, monodram Anny Mentlewicz w wykonaniu Elżbiety Czerwińskiej ,w reżyserii Remigiusza Grzeli !!! Czyli cały wczorajszy dzień był dla Pani pełen emocji i wrażeń .Hihihi…Cieszę się z Panią Pani Marto!!! :)))
O, tak, JUla, pięknie, pieknie. Niestety, polnoc to dla mnie głeboka noc i nie widzialam spektaklu. Zobaczę na DVD. Pozdrawiam.
Uwielbiam faworki. A Pani książki zawsze zabieram ze sobą do szpitala 🙂 Przez trzy dni po bolesnej operacji mama czytała mi „Niebo z widokiem na niebo” – to była jedna z rzeczy która koiła mi ból. Bardzo serdecznie Panią pozdrawiam i życzę wielu jeszcze wspaniałych książek. Planuję niebawem zaopatrzyć się w „Paulina w orbicie kotów”,ale nie mogę znaleźć nigdzie 🙁 Na szczęście mama pracuje w Księgarni… 🙂
Buziaczki Ci przesyłam, Aniu. Nie choruj. Ksiązkę na pewno mozna kupic w Internecie, w wydawnictwie Akapi-Press.
Marta, Marta, Marta…:)))) No duma mnie rozpiera. No i co z tego, że uwaliłaś się na 2 godziny:)) Ale jaka frajda:) I prawda, że szybko znika. No naprawdę jestem z Ciebie dumny!