Inne

Faworki

Faworki

      Nie spodziewałamsię tego po sobie.

Kiedy jestem w pisaniu, wszystko się zdarzyć może. Chciałamsobie zrobić półgodzinną przerwę i załatwiłam się na 2 godziny.

     Filip, mójznajomy-nieznajomy, podał na blogu przepis na faworki. Zrobiłam, jak kazał. Półkilo mąki, 7 żółtek, śmietana, wódka (dałam koniaku, nie było w domu wódki). Lubiętę część pracy związaną z mieszaniem ciasta, fajna ciaplitka i dobre wspominkiz dzieciństwa moich dziewczynek. Potem trzeba było rozwałkować. Cieniutko. Jaksię okazało moje cieniutko jest za grubo ( stwierdził Janusz). Więc z ochotą muoddałam wałek. Ileż on się nawałkował, ileż namarudził. Cokolwiek robi,przychodzą mu do głowy pomysły racjonalizatorskie. Tym razem powiedział, żekupuje prawdziwą stolnicę, bo na blacie szafki mu się ślizga. Powiedziałam, że po moim trupie. Stolnica jest dlamnie synonimem prawdziwej gospodyni, którą bynajmniej nie zamierzam zostać nastare lata. Skoro pól wieku wytrzymałam bez niej, to i tę resztę, co mi została,wytrzymam.

     Najpierw robiłam malutkie chrusty. W połowie wałkowania Januszpowiedział, że fajne są duże. Nawet rozumiem dlaczego, hihi.

Potem smażenie. Potemposypywanie cukrem pudrem, którego w domu nie było, więc do sklepu. U nas wdomu nie ma zwykłego cukru, a co dopiero pudru.

Potem wietrzeniemieszkania.

A jeszcze potem,to już nawet siły nie miałam, by jeść.

Filipie, na Boga,toż z pół kilo mąki narobiłam tych faworków dla pułku wojska!!

Zobaczcie:

   

Rano bardzo się ucieszyłam,bo przyszła Ewka and Company i miałam ich czym poczęstować. Agatka powiedziała,że lepszych nigdy w życiu nie jadła. Madzia, że ją faworki nie pociągają, no,trudno.

Są pyszne, toprawda. Mam nadzieję, że robi się je tylko raz w roku.

in / 1726 Views

15 komentarzy

  • ~czak192 2 lutego 2008 at 19:42

    Znów się mój patriotyzm lokalny odzywa… Bo u nas w Pyrlandii to chruściki, nie faworki. Ale tak samo pyszne! Czasem posypuje się je dodatkowo cukrem waniliowym, w tradycyjnym przepisie jest wódka (czysta!), koniak jest kulinarną innowacją. Kulminacyjnym punktem całej ceremonii pieczenia jest przeciągniecie jednego końca paska ciasta przez nacięcie w jego środku, by chruściki uzyskały swój specyficzny „zapętlany” kształt. Smacznego!

    Reply
    • ~Marta 2 lutego 2008 at 20:03

      O, tak, ja tez znam tę nazwę – chrusty. Moja mama tak mówila. Bardziej podoba mi się nazwa faworki. Od czego? Od jakiego innego slowa? Pozdrawiam.

      Reply
  • ~babatendai 2 lutego 2008 at 22:50

    ach ta asertywność madzi…hehehe! chętnie bym się zajął jej faworkową działką…hehehe! buziaki- pozdrawiaki!

    Reply
    • ~n-n 2 lutego 2008 at 23:47

      ojej, ale ja myslę, że tę jej działkę urabia jej mąż… hhehe

      Reply
      • Marta 6 lutego 2008 at 19:09

        Urobił do końca.

        Reply
  • marcinwlondynie@op.pl 2 lutego 2008 at 23:31

    wow!!! toz to prawdziwy stos!ale apetycznie.

    Reply
  • ~jola 3 lutego 2008 at 14:49

    Mniam, ależ bym zjadla.

    Reply
  • ~Basia 3 lutego 2008 at 23:44

    Zostało coś jeszcze?

    Reply
  • ~jola 5 lutego 2008 at 08:46

    Pani Marto,prosze pisac tutaj, bo czekam. az dziw, ze dzis jeszcze nikt nie pogratulowal pani ziecia i jego telekamery.

    Reply
    • ~Agnieszka 5 lutego 2008 at 08:58

      Telekamery gratulować można przecież tu :http://www.afc-feel.kw.pl/ albo na innej stronie dotyczącej zespołu „Feel”.:)

      Reply
  • ~Jula 5 lutego 2008 at 14:19

    Eeee, RADOŚĆ W RODZINIE, na pewno jest !!! 😉 Jeszcze do tego udany spektakl w TVP Kultura, monodram Anny Mentlewicz w wykonaniu Elżbiety Czerwińskiej ,w reżyserii Remigiusza Grzeli !!! Czyli cały wczorajszy dzień był dla Pani pełen emocji i wrażeń .Hihihi…Cieszę się z Panią Pani Marto!!! :)))

    Reply
    • Marta 6 lutego 2008 at 19:12

      O, tak, JUla, pięknie, pieknie. Niestety, polnoc to dla mnie głeboka noc i nie widzialam spektaklu. Zobaczę na DVD. Pozdrawiam.

      Reply
  • ~Ania. (http://ilizarow.blog.onet.pl/) 6 lutego 2008 at 16:42

    Uwielbiam faworki. A Pani książki zawsze zabieram ze sobą do szpitala 🙂 Przez trzy dni po bolesnej operacji mama czytała mi „Niebo z widokiem na niebo” – to była jedna z rzeczy która koiła mi ból. Bardzo serdecznie Panią pozdrawiam i życzę wielu jeszcze wspaniałych książek. Planuję niebawem zaopatrzyć się w „Paulina w orbicie kotów”,ale nie mogę znaleźć nigdzie 🙁 Na szczęście mama pracuje w Księgarni… 🙂

    Reply
    • Marta 6 lutego 2008 at 19:13

      Buziaczki Ci przesyłam, Aniu. Nie choruj. Ksiązkę na pewno mozna kupic w Internecie, w wydawnictwie Akapi-Press.

      Reply
  • ~Filip 6 lutego 2008 at 19:19

    Marta, Marta, Marta…:)))) No duma mnie rozpiera. No i co z tego, że uwaliłaś się na 2 godziny:)) Ale jaka frajda:) I prawda, że szybko znika. No naprawdę jestem z Ciebie dumny!

    Reply
  • Napisz swoją opinię

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.