Z przyjemnością, jednym tchem przeczytałam Twoją najświeższą książkę o przekornym tytule „Moja Ołowianko, klęknij na kolanko”.
Poruszasz ważny i ciekawy temat, który podejrzewam nie jest znany szerszemu ogółowi, że się tak wyrażę.
Pomimo, że temat jest poważny i „ciężki” jak ołów, potrafiłaś to opisać i przedstawić w bardzo przystępnej i lekkiej formie, tak jakby to był musujący szampan ; to sztuka „ubrać” poważny problem w lekkie odzienie.
Każdy chciałby chyba być tą młodą bohaterką odkrywającą i drążącą problem a jednocześnie przeżywać pierwsze i niewinne powiewy młodzieńczej, odwzajemnionej miłości.
Sylwetka pani doktor jest godna podziwu, uznania oraz naśladowania, zwłaszcza w epoce w której coraz więcej ludzi ma na celowniku tylko pieniądz.
Jako ciekawostkę wspomnę, że kilkanaście lat temu w Paryżu, stwierdzono u niektórych dzieci przypadki saturnizmu spowodowane farbami i produktami do odświeżania mieszkań. Myślę, że te paryskie przypadki saturnizmu były sporadyczne i nie tak ciężkie i chroniczne jak na Śląsku.
Jako czytelniczka, lubię bardzo twoje dialogi ; myślę że mogłabyć pokusić się o napisanie jakiejś sztuki, której bohaterami byliby młodzi chłopcy i dziewczyny ….
Serdecznie Ciebie pozdrawiam i ściskam
Barbara Meister
Miałem okazję czytać, jak i uczestniczyć w promocji książki… już samo spotkanie autorskie pokazywało, że podjęty temat jest ważny i w wielu przypadkach spełniający oczekiwania czytelników… sama powieść napisana w stylu „i ja tam byłem”… czytając ma się wrażenie, jakby czytelnik był uczestnikiem tych wydarzeń… wątki są tak „pociągnięte”, że kończąc jeden rozdział ma się ochotę poznać kolejny… by w końcu odkryć jak walka z ołowianym problem, w trudnych czasach, w których władza dla społeczeństwa robiła wszystko (w rozumieniu władzy), zostanie rozwiązana przez nieustępliwą Panią Doktor… jak dla mnie obowiązkowa pozycja dla każdego mieszkańca śląskiej ziemi…
4 komentarze
Droga Marto,
Z przyjemnością, jednym tchem przeczytałam Twoją najświeższą książkę o przekornym tytule „Moja Ołowianko, klęknij na kolanko”.
Poruszasz ważny i ciekawy temat, który podejrzewam nie jest znany szerszemu ogółowi, że się tak wyrażę.
Pomimo, że temat jest poważny i „ciężki” jak ołów, potrafiłaś to opisać i przedstawić w bardzo przystępnej i lekkiej formie, tak jakby to był musujący szampan ; to sztuka „ubrać” poważny problem w lekkie odzienie.
Każdy chciałby chyba być tą młodą bohaterką odkrywającą i drążącą problem a jednocześnie przeżywać pierwsze i niewinne powiewy młodzieńczej, odwzajemnionej miłości.
Sylwetka pani doktor jest godna podziwu, uznania oraz naśladowania, zwłaszcza w epoce w której coraz więcej ludzi ma na celowniku tylko pieniądz.
Jako ciekawostkę wspomnę, że kilkanaście lat temu w Paryżu, stwierdzono u niektórych dzieci przypadki saturnizmu spowodowane farbami i produktami do odświeżania mieszkań. Myślę, że te paryskie przypadki saturnizmu były sporadyczne i nie tak ciężkie i chroniczne jak na Śląsku.
Jako czytelniczka, lubię bardzo twoje dialogi ; myślę że mogłabyć pokusić się o napisanie jakiejś sztuki, której bohaterami byliby młodzi chłopcy i dziewczyny ….
Serdecznie Ciebie pozdrawiam i ściskam
Barbara Meister
Dziękuję, Basiu, moja wierna Czytelniczko.
Miałem okazję czytać, jak i uczestniczyć w promocji książki… już samo spotkanie autorskie pokazywało, że podjęty temat jest ważny i w wielu przypadkach spełniający oczekiwania czytelników… sama powieść napisana w stylu „i ja tam byłem”… czytając ma się wrażenie, jakby czytelnik był uczestnikiem tych wydarzeń… wątki są tak „pociągnięte”, że kończąc jeden rozdział ma się ochotę poznać kolejny… by w końcu odkryć jak walka z ołowianym problem, w trudnych czasach, w których władza dla społeczeństwa robiła wszystko (w rozumieniu władzy), zostanie rozwiązana przez nieustępliwą Panią Doktor… jak dla mnie obowiązkowa pozycja dla każdego mieszkańca śląskiej ziemi…
Bardzo mnie ucieszył ten komentarz.