Codziennik

Most

Most

Wszystkim, którzy wyjeżdżali, dawno temu, mówiłam: Do zobaczenia na moście. Na którym, pytali. Na tym zepsutym, w Avignon, odpowiadałam, tam, gdzie „tańczą panowie i panie, gdzie słychać staroświeckie granie, gdzie kantyczki deszczu, liściaste suknie, ptaki płowozłote i okna zielone”. Na spotkanie wybrałam Pont St. Benezet, bo każdy o nim słyszał. Wtedy za bardzo nie wierzyłam, że kiedykolwiek poczuję na nim swoje stopy. Posiadanie paszportu na stałe wydawało mi się mrzonką aż nazbyt literacką. Ale stało się i to nagle, jak deszcz w upalny dzień.

Wtedy zrozumiałam, że mosty są po to, by łączyć ludzi w czasie i w przestrzeni. Na chwilę i na całe życie. By dawać im wiarę. I pokorę w momencie, gdy patrzą na wodę pod mostem. I nieważne jaki to będzie most, czy ten z piosenki, wiersza Baczyńskiego, opowiadania Kafki, czy też most Holbeina. Ważne są znaczenia, które on w sobie dźwiga. Ważne, że chcemy się na nim znaleźć, by się spotkać. I że czekamy. Mosty-pomosty, rozgałęzione w różnych kierunkach, wyciągające ręce w oczekiwaniu. I tak się toczy świat. Z dziełami sztuki na prawo i mostami na lewo.

in / 1176 Views

Brak komentarzy

Napisz swoją opinię

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.