Książki

Babcia Łodyżka and Company

Babcia Łodyżka and Company

 

Powieść zaczyna się od poszukiwania w warszawskich sklepach jubilerskich drogiej bransoletki z bursztynów, w których można zobaczyć uwiecznione owady, a kończy na znalezieniu bezcennej Bursztynowej Komnaty, będącej legendarnym dziełem sztuki, wykonanym na zamówienie Fryderyka I Hohenzollerna u gdańskich mistrzów obróbki bursztynu i zrabowanym przez hitlerowców w czasie II wojny światowej, a potem zaginionym w tajemniczych okolicznościach. Od tej pory Bursztynowa Komnata stała się symbolem zaginionego skarbu, rozpalającego wyobraźnię historyków i poszukiwaczy. Nawet w tym roku prasę obiegła sensacyjna wiadomość, że komnatę odnaleziono w Starogardzie Gdańskim, leżącym na trasie Królewiec-Berlin. Oczywiście był to dowcip z okazji Prima Aprilis.

W powieści Tomasza Michałowskiego pod tytułem „Tajemnica Bursztynowej Komnaty” skarb udaje się odnaleźć młodemu detektywowi, Michałowi, wspomaganemu przez swoją nastoletnią kuzynkę Magdę, która przylatuje do niego na wakacje z USA, gdzie mieszka i uczy się. Czuwa nad nimi także tajemniczy Hrabia, zlecający detektywowi rozwiązanie „paskudnej” zagadki i wyposażający Michała w samochód o specyficznych właściwościach i niedużego psa, Kajtka, który, jak się okazuje, też nie jest takim zwykłym psiakiem, na jakiego wygląda.

Tak się dobrze składa, że aby wykonać owo zlecenie, Michał i Magda, mianowana jego asystentką, muszą pojechać do Czartowa, na Kaszubach, miejscowości, gdzie mieszka ich babcia, zwana Łodyżką (od nazwiska Łodyga), którą i tak zamierzali odwiedzić i spędzić u niej trochę wakacyjnych dni.

Od tej chwili akcja zaczyna się rozkręcać błyskawicznie, problemy zaczynają się mnożyć, tajemnica goni tajemnicę. Nic dziwnego, jest to bowiem powieść sensacyjno-przygodowa, nawet kryminalna, z gatunku „dla młodzieży”, która wychowana na filmach akcji, teledyskach i grach komputerowych, nie tak łatwo zabawi się rozwlekłą fabułą i długimi opisami przyrody. W powieści pojawią się krzyżackie upiory, tajemnicze mgły, lochy, ukryte wyjścia, mokradła, no i wreszcie dziwni osobnicy, którzy penetrują dom prawdopodobnie porwanej babci Łodyżki.

Oczywiście nie zdradzę meandrów akcji, ani tropów, które prowadzą od bransoletki do komnaty, bo odebrałabym czytelnikom przyjemność płynącą z oczekiwania na niespodziankę.

Powiem tylko, że  miło spędziłam czas nad lekturą, choć z oporami  po nią sięgnęłam. Nie czytam tego typu literatury z wielu powodów. Jednym z nich jest i to, że sama piszę „młodzieżówkę” choć innego typu, bo obyczajową, niekoniecznie rozrywkową. Tym razem jednak skusiłam się, bo autorem jest jeden z moich wydawców, szef wydawnictwa „Siedmioróg”, ojciec piątki dzieciaków. To na ich prośbę zdecydował się zadebiutować pod swoim nazwiskiem, choć ponoć, jak wynika z noty biograficznej, pisał już książki pod pseudonimami.

Gdybym tej powieści nie uznała za ciekawą, nie mruknęłabym słowa na jej temat, bo piszę jedynie o tych książkach, w których widzę coś interesującego. „Tajemnica Bursztynowej Komnaty” ma wiele zalet. Napisana jest komunikatywnym językiem. Ciekawostką jest to, że Magda, na co dzień posługująca się amerykańskim angielskim, ale też znająca język polski, ciekawie go urozmaica, próbując dostosowywać do bieżących sytuacji. Młodzież świetnie się w tym odnajdzie. Myślę, że nawet puryści językowi nie będą się buntować. Magda wtrąca też angielskie zwroty, próbując znaleźć idiomatyczne odpowiedniki.

Bohaterowie powieści są intrygujący i zróżnicowani charakterologicznie, także ci drugoplanowi. Dzięki temu łatwo sobie ich wyobrazić, nie zlewają się bowiem w podobną do siebie magmę. Autor sięga do przeszłości Polski, tej z czasów Solidarności, stanu wojennego, kiedy to weryfikowały się postawy ludzkie, wedle zasady „tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono”. Niestety, nie każdy bohater z tamtych czasów jest nim w dzisiejszych. Jak się okazuje okazja może zrodzić złodzieja, który odcinając kupony od swojej dawnej szlachetności, zapomina, że każdy dzień i uczynek weryfikuje ową szlachetność, bo nie jest ona dana raz na zawsze.

Akcja dzieje się „tu i teraz”, więc pojawią się osoby, które są wyznacznikiem tej teraźniejszości, jak choćby żałosny prezenter telewizyjny, który z każdego dnia i z każdej sytuacji chce zrobić show dla swojej stacji, bo tzw. oglądalność jest jego zawodowym być albo nie być. Nazwiska „znaczące” to dodatkowy smaczek, jak również pełne humoru dialogi. Przygoda czai się za rogiem, tylko trzeba oderwać się od komputera i spróbować świata poza ekranem. Babcia może okazać się kumpelką i to bynajmniej nie dlatego, że biegła jest w technicznych nowinkach.

Powieść czyta się zachłannie, bo autor wie, jak skonstruować rozdziały, by ten kończący się zachęcał do kolejnego. Odrobina „smrodku dydaktycznego”, jak powiedziałby Melchior Wańkowicz, bynajmniej nie szkodzi tej powieści, a wręcz przeciwnie, młodym czasem trzeba powiedzieć wprost, co jest w  życiu dobre, a co złe. Najważniejsze w czytaniu jest to, by się do niego przyzwyczaić, jak do mycia zębów. Nie doceniamy jeszcze u nas dobrej literatury rozrywkowej, a już najwyższy czas przyklasnąć i temu, że nie tylko najwyższa półka jest ważna. Bywa, że do niej dochodzi się stopniowo.

Tomasz Michałowski. Tajemnica Bursztynowej Komnaty. Wydawnictwo Siedmioróg. Wrocław 2018.

 

 

in / 1505 Views

Brak komentarzy

Napisz swoją opinię

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.