Teatr

Czarne, zielone i czerwone, czyli o "Czarnym Ogrodzie"

„Pracodawca rychło się zorientował, że ten zielony raj nie pomieści wszystkich robotników, jakich mu potrzeba. Niemal więc od razu, o parę kilometrów dalej, urządził drugi, lecz zupełnie inny: czerwone miasteczko, zwarte jak twierdza/…/ Z czasem związał ze sobą zielone, czerwone i czarne (czyli kopalnię, która powstała już wcześniej) kolejką jak z lunaparku. Woziła bezpłatnie na szychtę, do kościoła albo na piwo” .
Małgorzata Szejnert

Na kilka dni przed premierą „Czarnego Ogrodu”, wariacji scenicznej (scenariusz: Krzysztof Kopka) na temat monumentalnej opowieści Małgorzaty Szejnert o mieszkańcach Giszowca, pojawiła się przed Teatrem Śląskim instalacja: ogromna kula upleciona z gałęzi, jakby korona drzewa, a wokół sterczące poucinanie pnie drzew, o różnej wysokości. Schody do teatru wyłożone zostały czarną materią-trawą. Ludzie przechodzili, patrzyli, zatrzymywali się, niektórzy przysiadali na pieńkach. Też przysiadłam, by popatrzeć na betonowy rynek. Ale i wspomnieć podobne siadania na klocku, który ojciec przynosił z kopalni „Katowice”, po skończonej szychcie. Rozwijał go z gazety, stawiał koło pieca i sprawiedliwie rozdzielał siedzenia, każdej córce po 10 minut. Patrzył na zegarek, dawał znak, wtedy błyskawicznie siadała następna, by nie uronić z siedzenia ani sekundy. Potem ojciec wynosił klocek do piwnicy, rąbał na kawałki, aby zmieściły się w węglowym piecu.

Instalacja Matyldy Sałajewskiej oryginalnie promuje spektakl Teatru Śląskiego. Tytuł książki, jak i spektaklu, jest metaforycznym nazwaniem dzielnicy Katowic, powstałej na początku XX wieku, leżącej na wydobywanym węglu i zaprojektowanej przez stryjecznych braci Zillmannów wedle sławnej koncepcji sir Ebenezera Howarda, który tworzył „miasta ogrody jutra”, niewielkie, samodzielne jako organizm, współpracujące z zakładami przemysłowymi lub rolniczymi, zatrudniającymi mieszkańców. Giszowiec był takim właśnie wzorcowym miastem ogrodem, zbudowanym specjalnie dla robotników koncernu górniczo-hutniczego Gische.

Scenografia (Małgorzata Bulanda) jest minimalistyczna, zachwyca pomysłowością i metaforyką. Nie ma na scenie kopii giszowieckiej chaty, ani nikiszowieckiego familoka z czerwonej cegły, co już od początku sugeruje, że twórcy spektaklu nie poszli w kierunku skansenu, cepelii i realizmu. Nie ma też odwołań do wizji malarskich Grupy Janowskiej, choć jej bohaterowie są postaciami w spektaklu. Nic dziwnego, to temat już wykorzystany i w „Piątej stronie świata” i w „Skazanym na bluesa”, a także filmie „Angelus”.

Kluczowym elementem przestrzeni scenicznej jest karuzela, ze stojącymi na niej konikami na biegunach. Postaci będę na nią wchodzić i schodzić, a życie będzie sie toczyć swoim rytmem. Po lewej stronie sceny uwagę zwracają dwie wysokie drabiny (Jakubowe?). Przypominają kominy, te z giszowiecko-nikiszowskiego krajobrazu. Postaci schodzą też w dół sceny, w czeluście kopalni, gdzie króluje Szarlej, podziemny duch, powszechnie nazywanym Skarbnikiem. Intrygującym elementem scenografii jest wózek na węgiel. Będzie on pełnił wiele ról. Raz stanie się fotelem u fryzjera, raz altanką (laubą), także łożem boleści, czy wreszcie trumną.

Od strony kolorystycznej spektakl jest właściwie achromatyczny. Dominuje w nim szarość, biel, czerń. Nie ma barwnych fartuchów, czerwonych korali, zieleni ogrodów. „Czarny ogród” jest ciemny, przez to spowity dziwnym smutkiem, choć nie brakuje w nim scen humorystycznych. Tworzy specyficzną enklawę, dziwne Macondo, które jednak swoją aurą nie uwodzi, jak tamto z Marqueza.

Spektakl rozpoczyna się w raju, kłótnią aniołów o Górny Śląsk. Z zamieszania korzysta Wojciech Bywalec (Bernard Krawczyk), który ucieka z wysokości i wraca do domu. W książce to intrygująca postać, jest górnikiem, wędruje za pracą, kocha śpiew, zakłada chóry. W przedstawieniu ma na sobie długi jasny płaszcz, na głowie czarny cylinder. To on, jak szekspirowski Prospero, zamiast burzy, wyczaruje opowieści o losach mieszkających tu ludzi. Pojawi się też na końcu spektaklu, rozwiewając poły płaszcza, jakby zagarniając wszystkie postaci na powrót do raju. Dzięki jego pasji opowieść przepleciona jest pieśniami górniczymi, również w wykonaniu dzieci, i tym samym nawiązuje do tradycji chórów.

W spektaklu nie pada ani jedna data, ale dzięki chronologicznie opowiedzianym historiom, jak w dziele Małgorzaty Szejnert, wiadomo, o jakie lata chodzi. Życie się kręci, przemija, zmienia w czasie wojny pierwszej i drugiej światowej, także w czasach późniejszych, kiedy w PRL-u postanowiono unicestwić miasto ogród, zastępując go betonem. Historia jednak toczy się w tle, jej strzępy docierają do nas poprzez dramaty rodzin.

„Wariacja” sceniczna jest wierna opowieści Małgorzaty Szejnert, choć z konieczności opiera się na wybranych wątkach. Wizja reżysera, Jacka Głomba, który stworzył kilkanaście spektakli, opartych na lokalnych opowieściach, poczynając od legendarnej już „Ballady o Zakaczawiu”, wykorzystuje stylistykę snu i marzenia. Poszczególne jej elementy są realistyczne, a jednak całość staje się wariacją, w której można pofrunąć w górę, spaść w dół, zatańczyć, przewieźć się na rowerze, czy przemknąć pod połami płaszcza Bywalca. Na szczęście reżyser nie zobrazował narracji modnymi technicznymi środkami w stylu wideoklipów, czy komputerowych animacji. Dzięki temu ocalił wspomnienie świata, który przeminął i przemija, uniknął również nachalnej publicystyki i zachował poetykę, która zamyka świat miasta ogrodu w koronie ogromnego drzewa, takiego choćby, jak to w instalacji przed teatrem.

W przedstawieniu bierze udział 33 aktorów, czyli prawie cały zespół aktorski Teatru Śląskiego. Niemal wszyscy grają po dwie postaci. Aktorzy czują opowieść, czują Śląsk, część dialogów jest w gwarze.
Koncepcja spektaklu jest wyrazista, wszystko wydaje się być precyzyjnie przemyślane, dopracowane także od strony ruchu scenicznego (Witold Jurewicz) i gestów, jak ten z piciem wódki, kiedy zamiast kieliszków aktorzy wyciągają dłoń, a potem rytmicznie uderzają się w pierś. Czy jak w postaci księdza Dudka (Andrzej Warcaba), który drobi kroczki i porusza rękami, jak marionetka. Czy jak w tańcu, w którym prym wiedzie panna Sadie (Alina Chechelska). Czy też wówczas, gdy Rozalia Badura (Anna Kadulska) owija welonem niczym powrozem, szyję męża. Taneczność gestów widać też w scenach fryzjerskich, w zakładzie Lubowieckiego, do którego strzyc się przychodzi Ewald Gawlik (Bartłomiej Błaszczyński), malarz, i płaci za usługę obrazami.

A jednak.
Jednak czegoś mi brakuje.
Nie porwał mnie ten spektakl, nie zachłysnęłam się, nie zakręciłam na karuzeli i nie wsiadłam na drewnianego konika. Dlaczego tak się stało ze mną, rozmyślam od premiery. Może zabrakło mi punktu kulminacyjnego, może tempa opowieści, może jednego losu, który by zdecydowanie złapał za serce i dawał nadzieję. Może śląskich rytuałów, celebrujących cnoty rodzinne? Może leitmotivu magicznego, w którym bym poczuła, jak u Marqueza, że „czas nie mija, lecz kręci się w kółko”? Może zabrakło determinacji kobiet, które przecież nadawały rytm śląskiemu codziennemu życiu? Może magicznego przesłania, które pozwoliłoby bohaterom opowieści odkryć przywilej życia prostego?

Są dwie sceny w spektaklu, które mnie poruszyły, ponieważ były dramatem w „pigułce”, pozwalającym rozhuśtać wyobraźnię.
Pierwsza, kiedy matka trzyma w rękach niemowlę. Rodzice się cieszą z narodzin, ale niepokoi ich wzrok dziecka. Lekarka (Ewa Leśniak) wypowiada diagnozę. Krótko, zwięźle, uderza słowem jak toporem. Druga scena to rozmowa Dorotki (Aleksandra Fielek) z ojcem Badurą, muzykiem pogrzebowym ( Dariusz Chojnacki). Wiele w niej emocji, które ukazują przepaść pomiędzy oczekiwaniami rodzica, a pragnieniami dziecka. To wówczas poczułam, czym jest samotność utalentowanego dziecka i czym determinacja kogoś, kto wie, że musi zamienić „czarny ogród” na zielony. I wsiąść do kolejki, jak z lunaparku, która wywiozłaby na uniwersytet tak, jak innych „na szychtę, do kościoła albo na piwo”.

Teatr Śląski im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach
„Czarny Ogród”, premiera 17 kwietnia 2015 roku

in / 1157 Views

Brak komentarzy

Napisz swoją opinię

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.