Porządki
Wszystkie bankiety świata
mogą obyć się beze mnie
nareszcie to wiem i lżej mi w środku
Wyrzucam sukienkę która przetrwała
siedem teatralnych sezonów
bo z dobrej materii utkana
kuszące fatałaszki wyrzucam
filiżanki bez uszka wyszczerbione talerzyki
śrubki których nigdy nie wkręcę
słowa przebrzmiałe uczucia zwietrzałe
Przetrzebiam archiwum pamięci
nie roztkliwiam się nie waham nie złoszczę
łagodnie pustoszeją szuflady półki
i pomyśleć że jeszcze niedawno chciałam
zabudować ten róg szafą
Przestrzeń się zaokrągla i łagodnieje
Naprawdę niewiele mi potrzeba
tylko kąt bez strachu i kilka rzeczy
Tak jest, jak w jednym z moich ostatnich wierszy, a jednak bywam tu i tam.
Dawniej nie opuściłam ani jednej premiery teatralnej, teraz wolę pójść na spektakl po miesiącu grania.
Oddaliłam się od teatru, czasem tęsknię. Zawsze coś za coś.
Pisanie zagarnia bezwzględnie.
Częściej bywam na koncertach.
Ostatnio w starej Bibliotece Śląskiej, gdzie w Audytorium koncertowała Śląska Orkiestra Kameralna.
Było to tym razem „zawodowe” wyjście”, bo po I części koncertu czytałam swoje wiersze, a krótką rozmowę prowadziła ze mną Violetta Rotter-Kozera (TVP Katowice) – gospodyni koncertu.
W programie był:
Andrzej Panufnik – Koncert skrzypcowy
Eduardo Toldra – Vistas al Mar
Gustav Holst – Suita św. Pawła
Grażyna Bacewicz – Koncert na orkiestrę
Sławomir Zamuszko – Koncert śląski. Dyrygował: Jan Wincenty Hawel.
Zauważyłam, że teraz bardziej mi potrzeba muzyki i obrazów niż słów.
Na zdjęciu: z Grazyną Szymborską, dyr. Filharmonii w Katowicach.
Kolorowo było też na wernisażu Beaty Wąsowskiej. Podziwiam tę malarkę od wielu lat.
Foto: z Romą Jegor, poetką i Marią Danielską, organizatorką imprezy o nazwie Nordalia.
Piszę znów „pomiędzy”. Wolałabym inaczej, totalnie, kiedy jest tylko pisanie i więcej nic.
Ale u mnie prawie nigdy tak nie jest.
Ograniczam „bywanie”, nie prowadzę tzw.towarzyskiego życia, nie umiem jednak, a może i nie chcę, zamknąć się na codzienność, rodzinę, przyjaciół.
Namawiał mnie kiedyś do tego Józef Hen. Wyjedź, zniknij, zamknij się i tylko pisz, zobaczysz, jakie to dobre, namawiał.
Być może dobre, ale nie dla mnie.
Kwoki mają inaczej.
Kwoki wybierają życie i grzebanie w ziarenkach.
Foto: Janusz Stobiński.
11 komentarzy
O! o! to o mnie chociaż na bankietach nie bywałam(jeden taki był, z Piotrusiem panem), ale na premierach owszem, bywałam. Jednak stres, że mój syn jest na scenie oraz gra w zespole z innymi muzykami z FILHARMONII i jak on się pomyli to go ze szkoły wywalą odbierał mi przyjemność obioru utworu. Syna poznałaś, wybrał inną drogę. Ale ja słuchając orkiestry dzisiaj trzymam kciuki za wszystkich muzyków. Tak mi zostało, więc najbardziej lubię słuchać muzyki, gdy orkiestry nie widzę. W moim miasteczku powstała FILHARMONIA, w parku poniemieckim powstała, i z uwagi na wcześniejsze moje doświadczenia nie ma takiej opcji abym ja zakupując bilet wspierała muzyków, bo takiej ilości kciuków nie posiadam aby każdego „obcego” muzyka wspierać. „Wtenczas” (pozdrowienia dla Anny Janko za to co w cudzysłowie- „Dziewczyna z zapałkami”) wspierałam jednego, ewenualnie przyszłego muzyka, mojego syna. Donoszę uprzejmie na siebie, że „w złą godzinę napisałam” na Twoim blogu, że jestem „inżynierką”. W miniony piątek przyszli do mnie fachowcy- usługa zapłacona z góry (czytaj: przepłacona) a oni, ci fachowcy, zarzucili mnie pytaniami: co mamy robić? Wkurzyłam się co nieco i na pytania odowiedziałm „zwrotką”: to ja zamówiłam usługę, zapłaciłam z góry i to panowie powinni wiedzieć co mają robić; wszak jesteście fachowcami. Przyznali się, że nie są, ale dodali, że kierownik im powiedział, że ja się znam i mają, w razie czego, mnie pytać. O, jejusiu! nigdy mnie nikt tak nie połechtał. Rzuciłam się do roboty tak, że do dzisiaj mam zakwasy, bo oprócz wiedzy teoretycznej, którą przekazałam (nieodpłatnie) zasuwałam razem z nimi jako robotnik budowlany (bez zapłaty). Mało tego, posprzątałam po nich i chyba stąd zakwasy. Pa, Iza.
Ziarenka i ziarna pójdą za nami wszędzie.
Aha, pani Marto, mówiłam też do pani Urszuli Kozioł, gdy przekazała wiadomość o śmierci pani Janiny Katz, iż NA PEWNO na blogu pani Marty Fox będzie wpis o charakterze wspomnieniowym. Pani Urszula mówiła, że pani Ewa Lipska na pewno napisze coś o pani Janinie. Ja zaczęłam czytać książki Janiny Katz właśnie dzięki pani wpisom na blogu już wcześniej, pani Marto.
P.S. Gołąb żyje; ma się chyba lepiej. Pani Urszula i ja dbamy o niego.
Jesień nas zawsze nastraja.Bardzo lubię tę porę roku o różnych kolorach.
Jesień niesie tyle wspomnień i możliwości-właśnie jesienią nadrabiam zaległości pójścia do teatru / wtedy wsiadam w samochód i jadę doZielonej Góry/.,ale najbardziej lubię spacery i czytanie książek.Miło pozdrawiam.
Pani Marto
wiem , ze podoba sie Pani Wislawa Szymborska , mam takie pytanie czysto literackie , czy podoba sie Pani tworczosc Milosza?
Pozdrawiam
Aldona
Pani Aldono, bardzo cenię niektore wiersze Miłosza, szczegolnie te z pozniejszego okresu. Ale Szymborska jest mi najbliższa. Serdecznie pozdrawiam.
treść piękna i jeszcze piękniejsze przesłanie. widzę że blog budzi się ze snu… 🙂 pozdrawiam jesienią.
P.S nie szpitala pani na moją wiadomość. martwiłem się .
piekny tekst i jeszcze piękniejsze przełanie. cieszy mnie że blog budzi się ze snu . nie odpisala pani na moja wiadomość . martwilem się czy coś się stało lecz kolejny wpis mnie uspokoił. pozdrawiam jesiennie -Marcin
Jesień to najpiękniejsza pora roku. Teraz jest złota i cudowna, oby trwała jak najdłużej.
Pani Marto,
Jest Pani obecna w moim zyciu o dawna. Szukam Pani slow kiedy potrzebuje czegos odzywczego i – znajduje dokladnie to czego potrzebuje moje ja. Przepraszam za te szczypte egoizmu, ale tak po prostu jest. Przesylam uklony i podziekowania. Za slowa, nastroje, za spotkania „w wierszu”. I za „Porzadki”. Malgorzata
To bardzo miłe, dziękuję i pozdrawiam.