Gdybym powiedziała, że przylatuję do Paryża, by pojeździć metrem, byłoby w tym dużo prawdy. Bo paryskie metro to dla mnie znak, że komunikacja miejska nie musi być koszmarem, że dojedzie się szybko w każdy kąt miasta i że pociągi mogą ze sobą współgrać.
Gdybym napisała, że przyjechałam, by bezkarnie pić wino przy kanale St. Martin i zajadać sześcioma rodzajami sera, popijać podwójne espresso w Hotelu du Nord, wejść schodami do Sacre Coeur, to też bym nie skłamała.
Gdybym napisała, że przyjechałam zajadać się melonami kupowanymi na targu przy Crimee, świeżymi krewetkami i kalmarami, to byłoby śmiesznie, ale i prawdziwie, tak samo jak to, że na pewno przyjechałam kupić sobie kolejną falbaniastą spódnicę. Na co mi one? Choćby po to, by stanąć na kratach wentylacyjnych i być jak Marylin Monroe nawet w moim wieku.
Najwięcej prawdy będzie jednak w tym, kiedy powiem, że przyjechałam zobaczyć wystawę Tamary de Łempickiej, w Pinakotece. Ale o tym dokładniej, kiedy wrócę do rytmu „biurkowego”.
6 komentarzy
Jak pojechałam pierwszy raz do Paryża ( ok.1995r.do pracy ), to przez pierwszy miesiąc, znałam Paryż tylko ” spod ziemi ” i supermarketów. Dopiero, jak się ze wszystkim oswoiłam, zaczęłam – zwiedzanie. Ten pierwszy raz byłam latem, a drugi zimą. Paryż piękny był w letnie wieczory, ale zimowe wieczory – sylwestra, to w tamtych czasach, dla mnie – BAJKA!
Teraz nie w każdej dzielnicy Paryż jest bajką.
Pani Marto – Paryżanko – fotka z falbaniastą rewelacyjna ! Mam nadzieję, że po powrocie zobaczę Panią w tej kolorowej spódnicy . Ciekawa jestem wrażeń po wystawie Tamary de Łempickiej.
Dzięki Pani mogę nieco posmakować Paryża, choć to erzac.
Pozdrawiam i pięknych spacerów pod paryskim niebem życzę. Rena.
Pani Reno, dziękuję. I do zobaczenia.
Witam, nie jestem poetką, ale podobno mam dar. Stąd piszę, tak jak umiem. Na moim blogu w dniu dzisiejszym o skarbie w sercu, myślę więc, że może któregoś z czytelników tego bloga też zaciekawię. Cały blog jest polemiką z filmami – wierszem pisany, zapraszam
Pani Marto, a czy widziala pani obraz Tamary de Lempickiej „The Fortune Teller” ? Niezwykle doswiadczenie.