Po targach w Krakowie
Jeśli ktoś był i widział kolejkę do kas, to nie uwierzy, żePolska jest krajem ludzi nieczytających. Jeśli ktoś poczuł ścisk w alejkach pomiędzy stoiskami wydawców,ludzi przeciskających się z torbami pełnymi książek, stojących cierpliwie wkolejce po autografy, nie uwierzy, że żyjemy tylko hamburgerami, frytkami, polityką i zarabianiempieniędzy.
Książki na targach były o wiele tańsze od sprzedawanych wksięgarniach. Poza tym – można było upolować i te „przecenione”, co nie znaczy,że gorsze. Może resztki z wydań? Nie wiem, ale bardzo mi się to podobało. Niewiele mogłam pobiegać, bo miałam dyżury w trzechmiejscach: na stoisku Akapitu, Wydawnictwa Literackiego i spotkanie w sali seminaryjnej,które prowadził prof. K. Kłosiński, organizowane przez Bibliotekę Śląską. Byłymoje wierne czytelniczki: Iza i Ewa.
Był dr Stanisław Borntowski, którego skądinąduwielbiam, bo dzięki jego książkom, a szczególnie jednej – „ Scisłość i emocja”– zrozumiałam, jak uczyć polskiego. Pan Bortnowski, z którym jestem w przyjaźniod wielu lat, przeprowadził ze mną pierwszy prawdziwy wywiad, zamieszczony w „Polonistyce”.
Dziękuję tym, którzy uczestniczyli w spotkaniu. Większościludzi nie znałam. Na początku było nie więcej niż 10 osób, ale powoli sala sięzapełniała, co mi dodawało otuchy do rozmowy i czytania wierszy.
Do Krakowa przyjechałam z Januszkiem i przyjaciółmi –Małgosią i Adasiem Rozewiczami. Kiedy patrzę na nich, to wierzę wmałżeństwo, w porozumienie dusz i ciał. Ileż oni mają dla siebie cierpliwości!Adaś, świetny fachowiec, lekarz, prywatnie bywa roztrzepany. A to portfelgdzieś posieje, a to kluczyki od samochodu. Małgosia się uśmiecha i czeka,spokojnie, bez kąśliwych uwag. Małgosia dużo czyta, jest bardzo wrażliwa i „miłosna”, jak powiedziałaby moja córka Agata.
Pamiętam, jak kiedyś oboje mi towarzyszyli nadworcu, kiedy odprowadzałam poetkę, AnnęPiwkowską. Wracała do Warszawy pociągiem, jadącym z Wiednia. Powódź spowodowałaopóźnienie. Koło 23. padałam ze zmęczenia. Małgosia i Adaś nakazali mi wracaćdo domu i opiekowali się Anną kolejne dwie godziny, aż w końcu znalazł sięopiekun wśród podróżnych, któremu zaufali. Jak się potem okazało wspaniały tobył towarzysz podróży i bardzo ciekawy człowiek.
Na stoisku WL rozmawiałam z czytelniczką z Tychów, która,jak powiedziała, odkryła mnie niedawno i postanowiła przeczytać wszystkie mojeksiążki. Będzie miała, co robić, haha.
Bardzo wrażliwa osoba i gadałybyśmy dalej, gdyby nie to, żeinni czekali.
Najbardziej mnie wzruszyła pani Małgorzata, którazobaczywszy na stoliku tomik poezji „Rozmowy z Miró” , uparła się, że chcekupić. To była książka dedykowana mojej redaktorce z WL, czyli nie dosprzedania. Poza tym WL sprzedawał moją „Zuzannę, która nie istnieje”…Powiedziałam, że poezję ma Biblioteka Sląska na swoim „straganiku”. I kiedytam podeszłam, gdy już zamykano targi, pani czekała, bym jej podpisałaegzemplarz. Dziękuję, pani Małgorzato.
PS. Och, jeszcze pisałabym, ale muszę skończyć i wyjechaćna spotkanie z poezją Konrada Małka, które będę prowadziła wespół z jegoprzyjaciółmi. Pan Konrad, niestety, zmarł, a tak się na to spotkanie cieszył.
Podobne
in 7 listopada 2011
/ 1519 Views
7 komentarzy
Przyjemnie przeczytac, ze atmosfera na targach w Krakowie byla taka energetyzujaco – fluidowa. Ciesza te tlumy czytelnikow spragnionych SLOWA pisanego … Dziekuje, Pani Marto za przypomnienie Pani Anny Piwkowskiej – odnowie znajomosc z Jej wierszami. Ciekawa jestem tez biografii Anny Achmatowej, autorstwa wlasnie pani Piwkowskiej – nie znam jeszcze tej rzeczy.Bluebell
Oj, przepraszam za pomylke w nicku! Wpis poprzedni pisala: BLUEBELL.
Pani Marto, mam nadzieję, że jeszcze kiedyś uda nam się porozmawiać. Odkładam czytanie „Zuzanny”, bo czuję, że to będzie uczta. A oczekiwanie na ucztę jest niemal równie sympatyczne, jak ona sama, prawda?Pozdrawiam Panią serdecznie i dziękuję za te parę chwil na targach :)Zapraszam też na nasz blog: http://www.blondyniblondyna.blox.pl
PAni MAgdo, jakaż Pani skromna! Blog wrzucilam do ulubionych, będę zaglądać. Ksiązkę kupię. Dziękuję, że się poznałyśmy. Pozdrawiam.
Własnie jest chwila gdy z Małgosia rozmawiamy bez pospiechu. Teraz czytałem Twój wpis Malgosii. Sprawilas nam przyjemność tym wpisem. Jednak jest miedzy nami różnica zdań . Ja twierdze ze nie jestem tak doskonały jak mnie opisalas . Małgosia uważa ze to Ona nie jest tak doskonała , oboje uważamy inaczej :). Wobec tego napisze ale to dotyczy mnie jednak – nie jesteśmy tak doskonali jak nas opisalas. Ale to bardzo miłe jak nas widzisz. Jest do czego dążyć . Dziękujemy , sciskamy Was
NIkt nie jest doskonaly. I ja Was jako doskonalych nie opisałam w tych kilku zdaniach. Nawet pomyslałam, że oburzycie się na mnie za to. Już wiele razy to przerabialam: moje intencje byly dobre, a ktoś się na mnie obrażał. Pamiętam taką sytuację po książce „Zdarzyć się mogło, zdarzyć się musiało. Z Wisławą Szymborską spotkanie w wierszu”. Nie chcę i nie mogę jednak konsultować moich tekstów. Zdarzalo się, ze robiłam to, aby komuś nie sprawić niezamierzonej krzywdy. Potem musialam wyrzucić ten fragment, bo się okazywalo, ze „bohater” chce być autorem i chce mi dyktowac, co mam o nim napisać. Tak czy owak – obraza, więc lepiej nie konsuktowac.
Marto, w żadnym przypadku nie napisałaś nic, co nas obraża, powtórzę to było bardzo miłe. To nie są autoryzowane wywiady, więc piszesz to co uważasz i to co widzisz, według twojej optyki. Nie wyobrażam sobie, sytuacji, że ktoś Tobie coś narzuca. Natomiast znam Ciebie i wiem, że nie napiszesz nic o kimkolwiek złego, jeśli na to nie zasługuje. Naprawdę, nie traktuj tego jak zwyczajową uprzejmośc, uważamy to za zaszczyt, że trafiliśmy „pod twoje pióro”.Pozdrawiam