„The Kids Are All Right”, czyli o rodzinie z dwiema mamami
Zobaczyłam już 9 spośród 10.nominowanych do Oskara filmów.
Wieczorne seanse były nagrodą za 10-godzinną wytrwałą pracęprzy komputerze. Są oczywiście negatywne strony tegoż siedzenia: przeglądtechniczny mojego organizmu wypadł fatalnie i teraz czeka mnie reanimacja,której podejmuje się osławiony już w tym blogu rehabilitant Tomek orazmasażystka o rękach, które leczą, Iwonka.
Na rehabilitację u Tomka dał się też namówić Januszek.Dlaczego, nie będę wnikać, ale wiadomo: „strzyżonego Pan Bóg strzyże”.
Ale nie o tym chciałam, tylko ofilmie, do obejrzenia którego namawiam wszystkich, szczególnie tych, którzy nieakceptują par homoseksualnych. Mam przyjaciół w związkach homo, także małżeńskich,o czym też tutaj pisałam. Jeśli do tej pory miałam wątpliwości, to dotyczyłyone małżeństw homo, adoptujących dzieci. Po filmie „The Kids Are All Right”patrzę jaśniej na swoje wątpliwości.
Dwie kobiety w średnim wieku,Nic i Jules (JulianneMoore, AnnetteBening), usatysfakcjonowane swoim związkiem, wychowują naprzedmieściach Los Angeles dwójkę nastoletnich dzieci, Joni i Laser`a. 14-letniLaser namawia 18-letnią siostrę, by dowiedziała się, kto był ich biologicznymojcem. Dawcą nasienia, które zapłodniło obie mamy okazał się Paul (MarkRuffalo), właściciel restauracji i farmy warzywnej. Jego życie, urozmaicaneniezobowiązującym seksem, nabiera nowych barw po spotkaniu dzieci, o którychistnieniu nie wiedział. Paul z łatwością wchodzi w życie rodziny i wtedy sielanka zaczynasię rozpadać, ponieważ jedna z mam ulega jego urokowi. Jak reaguje jejpartnerka, jak dzieci? Och, tego nie napiszę, to trzeba zobaczyć.
Jest to ciepły,mądry, wzruszający film. Wyrafinowana komedia, w której rodzina z dwiema mamamiwydaje się funkcjonować podobnie jak rodzina hetero. Podobnie, ale bardziejwyrozumiale.
Mamy zdecydowały się na założenie rodziny i macierzyństwoświadomie (!) i równie świadomie wychowują dzieci urodzone (poczęte) zmiłości, bo związek mam jest naprawdę pełen dobrych uczuć, lojalności, takżenamiętności, która wiadomo – po latach, zgodnie z chemią miłości, przerodziła sięw agape.
Dowodem na to sąrelacje pomiędzy rodzeństwem, także rytuały rodzinne, w których ważną rolęodgrywają rozmowy przy stole. W tej rodzinie panuje zasada, że rozmowa jestnajważniejsza. Jeśli ktoś ma problem, może liczyć na wysłuchanie, także nawsparcie, bo w rodzinie nie ma tematów tabu.
Co robi syn, któryprzypadkowo wchodzi w posiadanie kasety video z pornograficznym filmem, zgejami w roli głównej, oglądanym przez mamy? Powiem tylko: boska scena!
Co by na przykład zrobiłsyn w polskiej rodzinie hetero, gdyby taką kasetę znalazł w sypialni rodziców? !Odpowiedź wymagałaby rozwinięcia w osobnym tekście (oczekujępodpowiedzi).
Świat zbudowany przez Lisę Cholodenko (reżyserkę) wydawać się możepolskim widzom odrealniony, szczególnie, kiedy weźmie się pod uwagę polską homofobię.Zapewne bardziej realnym jest w społeczeństwach mniej homofobicznych.
Najbardziej żal mi w tym filmie Paula, biologicznego ojca, nazywanego wfilmie dawcą. Niestety, został potraktowany instrumentalnie. Czy myślał, że takmoże się zdarzyć, kiedy oddawał nasienie do banku spermy, nie zastrzegającmożliwości odkrycia swoich personaliów? W odpowiedzi na to pytanie kluczowajest scena rozmowy Paula z synem.
Bardzo bym chciała, aby ten film został nagrodzony i aby o nim u nasmówiono.
13 komentarzy
W dziedzinie fobii wszelakich, my – Polacy – mamy mistrzostwo świata. Homoseksualistów traktujemy jak chorych (mimo, że takiej jednostki chorobowej nie ma) lub jak zboczeńców, Żydów i Romów jak podgatunek człowieka, muzułanów się boimy, że nas przerobią na wątrobiankę, w światków Jehowy najlepiej rzucić zgniłym pomidorem, a kaleki i upośledzeni niech siedzą w domu, bo ,,szpecą przystojność przestworza”.
Ciesze sie, ze piszesz Marto, o nim cieplo bo, szczegolnie w Polsce, ten film potrzebuje duzo uwagi. Masz racje, gdyby wygral, byloby o nim glosno. Film swietny, ale dodam, ze ang. media gejowskie nieco krytykuja, ze jest on wybitnym dowodem na to, iz Hollywood nie jest wciaz gotowe na pelny film gejowski, taki ktory nie wywyzszalby heteromatrixu – w Kids Are All Right homosekxualna kobieta jednak ulega („podlega”) heterosekxualnemu mezczyznie.
Myslę, ze ona nie była tak zdeklarowanie homo, raczej bi- i dlatego nie tyle uległa, co zapragnęła mężczyzny. I stalo się to w specyficznym momencie jej życia, kiedy poczuła się trochę zaniedbana, kiedy zobaczyła, że nic nie zrobiła dla siebie w życiu ( w sensie – tylko dla siebie), czyli poczuła się jak typowa zona, ktora wychowala dzieci i nagle odkryla prawdę wielu kobiet myslących, ze dom i dzieci zaspokoją ich wszystkie potrzeby.
Mieszkam w kraju,w ktorym homoseksualizm czy srodowiska gejowskie sa zjawiskiem powszechnym co dla mnie osobiscie jest troche szokujace.W telewizyjnych mediach brak jest komentarzy na temat tego filmu,wiec z ciekawoscia przeczytalem Twoj komentarz Marto. Pozdrawiam w nowym roku Marto i ..”oby nam sie…” JaroslawzHiszpanii
Witam, ale nie bardzo zrozumiałam??? Czy szokuje Cię powszechność ” zjawiska „, czy sam homoseksualizm? Chociaż wyraz – powszechność w tym przypadku też mnie dziwi. A czy hetero, i ich środowiska, to Twoim zdaniem, tylko – zjawisko? Czy również powszechność zjawiska?! To Cię nie szokuje?! Pozdrawiam, K. P.S. Marto, mnie udało się obejrzeć dopiero ” Czarnego Łabędzia „, ale mam nadzieję, że reszta przede mną. Uściski, K.
Najlepszego, Jarosławie! ściskam.
Dzień DobryWiem,że jest Pani niesamowitą pisarką dlatego chciałabym żeby weszła Pani na mojego bloga i zostawiła komentarz http://wierszeirefleksje.blog.onet.pl/ z góry dziękuje i Pozdrawiam Marta.
http://right-winger.blog.pl/ – komentarze spraw bieżących, politycznych i nie tylko! Konkretnie i z przekąsem:)
Niestety Pani Marto u nas Polaków takie tematy są wyśmiewane i dyskryminowane, dlatego nie wiem czy doczekamy się czasów gdy na temat homoseksualizmu będziemy mogli śmiało rozmawiać i nie spotkamy się z odrzucaniem na samą myśl o takich ludziach.ale miejmy nadzieję że będzie inaczej ;)i chciałam napomnieć, że bardzo chętnie obejrzę ten film ;)Pozdrawiam ;*
Myślę, że jako piętnastoletnia osoba nie dojrzałam jeszcze na tyle do tego filmu, żeby wyrazić o nim w pełni subiektywną opinię, jednak sama perspektywa dwóch kobiet nie budzi we mnie kontrowersji. Nie rozumiem ludzi, którzy nie tolerują związków homoseksualnych. Polska, choć ma wiele zalet i uroków, pod tym względem jest nieco niesprawiedliwa, dyskryminując osoby o innej orientacji seksualnej niż hetero. Wystarczy przypatrzeć się ,, władzy Kościoła”…Ten czynnik powoduje to, że w Polsce nie kultywujemy związków o takim wizerunku. Mam nadzieję, że dorównamy jeszcze kiedyś np. takiej Hiszpanii, gdzie KAŻDY Polak miałby te same prawa i swobody-niezależne od osobistych upodobań.
Wie Pani , nie napisze teraz nic o tym filmie.Chce tylko podziękować za tak wspaniałe książki , wzbudzające we mnie tak dużo refleksji.Jest Pani wspaniała :)Dziękuje jeszcze raz z całego serca :)15 letnia czytelniczka.
Wiesz Marto… jaki to film by nie był i o czym nie mówił, polskie DNA narodowe nakazywać będzie opluwanie tylko dlatego, że pojawia się motyw homo. Być może jeszcze 2 pokolenia muszą umrzeć, żeby nad Wisłą było w tej kwestii spokojniej? No, może tylko jedno, w końcu środowisko homo jest tolerancyjne i w pełni akceptuje wszystkich hetero:) A jak zachowałby się chłopak, który by znalazł taką kasetę u rodziców? No zgadnij jak.
Co do filmu jeszcze nie obejrzałam, być może, gdy będę miała więcej czasu to, to zrobię, choć mi szczerze powiedziawszy trochę trudno rozmawiać o homoseksualizmie. 😉 Sama tego nie rozumiem… Osobiście nie mam nic do par, które tworzą dwie kobiety czy dwóch mężczyzn. Być może zrozumienie takiego stanu rzeczy przyjdzie z wiekiem ;D Z oskarowych filmów obejrzałam jedynie „Incepcję”. Bardzo fajny film moim zdaniem.Przyznam się pani, pani Marto długo się wahałam do napisania pierwszego komentarza na pani blogu. Ale w końcu się przełamałam i napisałam.Podziwiam panią, pani książki są fantastyczne, opowiadające o życiu, zawierające w sobie chwile radości i smutku. Najbardziej jednak polubiłam historię Karoliny XL, sama z resztą się z nią w pewnym stopniu utożsamiam. Chociaż na swojej drodze nie spotkałam Krisa. Bardziej siedzę w swoich czterech ścianach koncentrując się na nauce, na pisaniu i pochłanianiu, jak największej ilości książek. Chyba łatwiej zatapiać mi się w świecie fikcji, niż postępować, tak jak inne dziewczyny w moim wieku – wychodzić, świetnie się bawić… Przyznam się pani jestem typem szarej myszki, której książki wypełniają życie. Od jakiegoś czasu już tak jest.Ale za dużo o sobie powiedziałam…Nie mogę się doczekać Izy Buntowniczki, oraz Zuzanna nie istnieje.Na pewno przeczytam ;)I napiszę do pani emaila… co miałam już dawno zrobić po przeczytaniu „Izy Anoreczki”, którą zostałam od pani w prezencie, kiedy była pani w moim mieście. Pozdrawiam.