Strzęp życia w każdej linijce
„Człowiek wraca do własnejpowieści tak, jak morderca skrada się z powrotem na miejsce zbrodni. Wszędzieleżą ofiary. Każda strona jest złowieszczo znajoma. Do każdej linijki przywierastrzęp życia…wers był wcześniej życiem, potem stał się wersem i możliwe, że pewnego dnia znów staniesię życiem” – te zdania napisał Sandor Marai, ale podpisuję się pod nimi obiemarękami. Nie można myśli w nich zawartych wyrazić lepiej.
Wprawdzie moje córki złośliwietwierdzą, że jak mama chce sobie coś inteligentnego poczytać przed snem, tosięga po własną książkę, ale moja prawda jest inna. Nie lubię czytać własnychtekstów. I kiedy zdarza mi się to robić na spotkaniach autorskich, czytam tak,jakbym czytała rzecz nieswoją i abym mogła patrzeć z boku, z dystansem.
Za każdym rozdziałem, każdąlinijką stoją obrazy z mojego życia. Przeszłego życia. Nie chcę żyć przeszłością.Może dlatego, że tak dobrze mi w teraźniejszości i jeśli już muszę wybiegaćgdzieś myślą, to wolałabym w przyszłość, choć ona najbardziej patykiem nawodzie pisana.
Pomyślałam o tym, co wyżej, bokurier przyniósł mi dziś paczkę z egzemplarzami autorskimi nowego wydania „Pierwszejmiłości”. Nowa okładka, inna czcionka. Zajrzałam do środka. Natychmiast oczymaduszy zobaczyłam biurko, przy którym pisałam. Problemy i uniesienia z tamtychlat. Szaleństwa i wariacje, kiedy to wydawało mi się, że zostałam powołana dospełnienia misji, która trwała całe dwa lata. Po co mi to było? Jeszcze niewiem, mimo że tyle czasu minęło. Jak wśród tamtych spraw i problemów mogłamfunkcjonować, nie wiem.
Przeczytałam tylko pierwsząstronę – i zobaczyłam siebie, wychodzącą z kiosku, z gazetą, w słonecznymwrześniowym dniu. Na ławce przy przystanku autobusowym siedziała dziewczyna.Przyglądałam jej się kilka minut. Tak właśnie będzie wyglądać bohaterkaopowieści. Wróciłam do biurka, zaczęłam stukać w klawiaturę. Czy pani wymyśliłatę historię – pytają czytelnicy. Wymyśliłam.
Wymyśliłam? – dziwię się. Jak to,przecież dziewczyna na przystanku była prawdziwa, pamiętam ją dokładnie, ikiosk prawdziwy, i kaplica, i ja prawdziwa. Za każdą wymyślona linijką stał kawałek czegoś prawdziwego, innego rzecz jasna, ale rozgrywającego się równolegle. Dwie proste równoległe w przestrzeni, które nigdy się nie spotkają, a jednak są.
A oto okładka:
7 komentarzy
Marto, jak to, po co Ci to było? No przecież, abyśmy mogli to czytać! Książki to najwspanialszy ludzki wynalazek. Znasz coś lepszego? Pozdrawiam.
To, prawda, nie znam. najdziwniejsze jest to, że nawet za najbardziej wymyśloną linijką stoi dzien własnego życia, niby nie mającego nic wspolnego z moim, a jednak klimaty włażą. Sciskam,
Marto, nie wyobrażam sobie świata bez Twoich książek… Po to.
Xymeno. nie wyobrażaj sobie! Tak własnie. Dziękuję.
Zgodzę się z tym co moje poprzedniczki tu napisały.Nie wyobrażam sobie mojej domowej biblioteczki bez książek Pani autorstwa.Żeby te książki poznać i przeczytać na mojej drodze musiała stanąć moja dawna Pani od języka polskiego.Myślę,że w życiu ważne są przypadki,one piszą najpiękniejsze fabuły.Chociaż uwielbiam dotyk klawiatury od komputera nic nie zastąpi dotyku szeleszczących kartek ciekawej książki.Gorąco pozdrawiam
Tez lubię ten szelest.
Chciała bym móc mięć tą książkę…Bardzo lubię pani książki one są takie inne od wszystkich niby książek o podobnych tematach:)