Zakręcona
Wczorajdojazd do Kędzierzyna zajął mi 2 godziny, choć to tylko 87 km od mojego domu. Zaledwie4 km od domu wpakowałam się w korek, w którym spędziłam 45 minut. Zdążyłam. Weszłamdo biblioteki na 20 minut przed rozpoczęciem gali wręczenia nagród w ogólnopolskimkonkursie literackim. Janusz w tym czasie z tyłu biblioteki oczekiwał mojejniemieckiej siostry z rodzinką, którą zaprosiłam, korzystając z jej pobytu w Polsce.Chciała zobaczyć, jak to wygląda taka impreza, co będę mówić jakoprzewodnicząca jury, itp.
Wbibliotece nie czułam odświętnego nastroju, drzwi do gabinetu dyrekcji byłyzamknięte, co mnie zaniepokoiło. Jakież było zdziwienie bibliotekarek, któremnie zobaczyły. Jakież było moje, kiedy zobaczyłam, że się dziwią.
Przyjechałamwprawdzie punktualnie, ale dzień wcześniej.
Mojąsiostrę, choć zawiedzioną, rozbawiłam na dobre.
Januszwspomniał tylko, że kiedyś przyjechaliśmy na koncert tydzień wcześniej.
Przypomniałamsobie, że na jubileusz śp. Dudy-Gracza biegłam w szpilkach przez katowickirynek ( kto go zna, wie, co to znaczy pokonać go w szpilkach), będącprzekonaną, że spóźniam się 10 minut, a przyszłam dzień wcześniej.
MówięWam: nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu.
Dziśznów jadę do Kędzierzyna. Z tej okazji od godziny piątej nie śpię, by zdążyć na18.00, hi hi.
8 komentarzy
Zatem, powodzenia dziś, Marto Kochana. Obyś trafiła tam bez żadnych niespodzianek. Zakatarzone buziaczki. Hi, hi…
Lilianko, nie choruj.Trzymaj się jako i ja się trzymam, moze dzięki energii, którą poczułam od Ciebie.
Pani Marto, doskonale Panią rozumiem 🙂 Otóż kiedyś w szkole byłam święcie przekonana, że zostawiłam swój parasol w sali gdzie była poprzednia lekcja. Kiedy już zadzwonił dzwonek na kolejną, weszłam do klasy, zostawiłam swój plecak i zapytałam nauczyciela czy mogę pójść po moją zgubę. No i poszłam… Poprosiłam woźną, żeby mi dała klucz do tej sali. Z kluczem w ręku pobiegłam na ostatnie piętro i otwarłam salę. Parasola tam nie znalazłam. Okazało się, że był on pięknie spakowany w moim plecaku…
Jak pan Hilary, ktory mial okulary na wlasnym nosie, a ich szukał. Pozdrawiam.
Oj! Marto, kochana, ale mnie rozbawiłaś! Potrzeba mi tego było! Zakręcona, Ty jesteś, że drugiej – takiej, szukać ze świecą.Pozdrawiam – mocno ściskam, Krystyna
Oj, Krysiu, a ile czasu się traci, ile nerwów. Są tez i plusy: nie wpadam w życiową rutynę, sama dla siebie jestem zagadką, hio, hio. Nagrody wręczone, wczoraj. Mam nadzieję, ze dzień będzie spokojny, nie narozrabiam, moze się wyciszę i wreszcie skonczę poprawki do „Kobiety”. Pozdrawiam sobotnio.
Ale mnie rozbawiłaś Babo Marto 🙂
Lepiej byc nadgorliwa – niz obojetna…ja nadal ponawiam zaproszenie do Osnabrück – co prawda nie otrzymalam jeszcze odpowiedzi na mojego prywatnego maila…ale wierze, ze sie uda! Rozmawialam juz nawet o mozliwosci przyjazdu na przyszlosc.Czekam nadal.Pozdrowienia Alexandra Z.