Codziennik, Dziennik lektur

Pracowałam z Jolą

Pracowałam z Jolą
Drugi dzień z rzędu na Śląskim Festiwalu Nauki odpowiadam na pytania, jak poznałam doktor Jolantę Wadowską-Krół i jak przebiegała nasza współpraca, kiedy pracowałam nad powieścią „Moja Ołowianko, klęknij na kolanko”. Na pisanie powieści zdecydowałam się w roku 2019. O tej odważnej lekarce przypomniałam sobie, czytając artykuł Ani Malinowskiej w Gazeta Wyborcza o dzieciach człapiących, jak bociany. Ratowała ich „doktórka Królka” z przychodni w Szopienicach. Próbowała dociec, skąd ta chorowitość i anemiczność dzieci. Zaintrygowała swoimi podejrzeniami prof. Bożenę Hager-Małecką. Okazało się, że dzieci mają ołowicę, do tej pory uważaną tylko za chorobę zawodową hutników.
Na pisanie powieści otrzymałam stypendium z Urzędu Marszałkowskiego. Swój pomysł przedstawiłam pani doktor. Z duszą na ramieniu telefonowałam do niej, obawiając się, że nie znajdzie dla mnie czasu. Tymczasem zostałam serdecznie przyjęta, zaproszona do domu. Pani doktor udostępniła mi swoje archiwum, co bardzo mi ułatwiło pracę.
Postanowiłam napisać powieść z gatunku young adult pomna i tego, że to wnuczka lekarki, wówczas licealistka, nakręciła kilkuminutowy film o swojej babci na konkurs pod tytułem „Matka Boska Szopienicka” (można go zobaczyć na YouTube). Historię odważnej lekarki ma dla siebie odkryć 17-letnia Weronka (postać fikcyjna w powieści), która u lekarki, przyszywanej babci, ma niespodziewanie spędzić wakacje. Myśli, że będzie to dla niej kolonia karna, a wakacje stały się przygodą, odmieniającą jej życie.
Jolanta Wadowska-Król była zadowolona z tego, że prócz jej prawdziwej historii jest w powieści także wymyślona nastolatki. Bardzo nie chciała by powieść była tylko o niej. Dlatego zadbałam, by na jej kartach pojawiła się także pielęgniarka, Wiesia Wilczek i prof. Hager-Małecka, by nie zabrakło śląskich matek, których mężowie pracują w hucie.
Jolanta Wadowska-Król była osobą konkretną, rzeczową, życzliwą. Podobało jej się, że przyszłam do niej „przygotowana”. Dużo już wiedziałam o ołowicy, także i o samej lekarce. Nie zdradziłam, jak poprowadzę akcję powieści, które sceny uznam za kulminacyjne, jak ułożę dramaturgię. Ufam ci, powiedziała (szybko przeszłyśmy na „ty”, lubiła, kiedy się do niej zwracano po imieniu), przeczytałam trzy twoje powieści i wiem, że będzie to dobra książka. Ale i tak nerwowo czekałam na jej opinię. Bardzo mnie uradowała pochwałami. Jej uwagi dotyczyły zaledwie kilku drobnych spraw medycznych. Byłam za nie wdzięczna, bo w końcu diabeł tkwi w szczegółach. Albo na odwrót: Bóg tkwi w szczegółach, a diabeł jest wszędzie (Zafon).
Nazwałam ją śląską Erin Brockovich (film z Julią Roberts Królka oglądała). Spodobało jej się to porównanie, także scena w powieści, kiedy to nastolatka ogląda ten film i też widzi podobieństwa do swojej „babci”, szczególnie w desperacji i odwadze w dążeniu do wykrycia prawdy i niesienia pomocy chorym.
Na spotkaniach opowiadałam także o wielu innych sprawach. W poniedziałek, czyli jutro wystąpię w tym projekcie po raz trzeci.
Zapraszam. 11 grudnia. Międzynarodowe Centrum Kongresowe.
Zapewne przypomnę sobie inne szczegóły moich z Jolą relacji. Jolanta bardzo mi pomogła, także wówczas, kiedy zachorowałam. Nie prosiłam o pomoc, a ją dostałam. Najważniejsze jednak, ze dodała mi odwagi, by o siebie zadbać i zmierzyć się z trudnościami zdrowotnymi. Jola umarła w czerwcu. Ciągle słyszę jej głos. Nie jestem bohaterką, mówi, może tylko twojej powieści.
Swoją powieścią chcę zachęcić młodych, by zainteresowali się życiem swojej babci, ciotki, starszej kuzynki, bo może i one mają ciekawą historię wartą odkrycia.
in / 319 Views

2 komentarze

  • barbara 19 grudnia 2023 at 15:55

    Wspaniała Marto,

    Pani doktór którą słusznie „postawiłaś na piedestale” miała iście chrześciańskie cnoty, była osobą skromną, postępowała w zgodzie ze swoim sumieniem, wypełniając swój obowiązek była bardzo odważna, robiła dobro wokół siebie ; prawdziwy wzór do naśladowania, w przeciwieństwie do „łokciami się przepychania”, modele od których roi się w mediach
    W ostatnim zdaniu, świetnie podsumowałaś sugerując żeby młodzi ludzie zainteresowali się i rozmawiali ze swoją rodziną, o przeszłych czasach które one przeżyli.
    Z perspektywy tylu lat które dane mi jest chodzić po tej wspaniałej ziemi, dochodzę do wniosku że za mało ze sobą – w rodzinie – rozmawiamy ! Akurat moi Rodzice bardzo często opowiadali nam swoje młodzieńcze, przedwojenne, wojenne i powojenne lata. Ale już dziadkowie mniej, miałam szansę znać wszystkich moich dziadków a nawet prabapkę.
    To ja ich powinnam wyciągnąć na rozmowy, ale wiadomo człowiek głupi to często młody.. bardziej się interesuje wirtualnymi bohaterami telewizyjnymi niż bliskimi którzy nas otaczają. Tę plagę odrealniania nas powinniśmi uważnie zwalczać

    Pozdrowienia przedświateczne
    Barbra

    Reply
    • Marta 19 grudnia 2023 at 16:27

      Dziękuję, Basiu. Pogłaskałaś mnie tą opinią. Staram się, jak mogę, by przyszłe pokolenia miały w dobrej pamięci działania pani doktor. Na spotkaniach autorskich proszę, by młodzi sobie wyobrazili, że pracowali kilka lat nad swoim dziełem, a ktoś mający władzę im to dzieło ukradł. I nie można go już odzyskać. Dopiero wówczas do nich dociera, co się stało. I jak to tak może być. A przecież kradzieże własności intelektualnej są nadal na porządku dziennym. Sama jej doświadczyłam, choć nie było to dzieło, od którego by zależało moje przyszłe życie.

      Reply

    Napisz swoją opinię

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.