Na targi książki do Krakowa przyjadę 29 października, w sobotę. Na stoisku wydawnictwa IBIS (nr A17, sala Dunaj) podpisywać będę powieść „Moja Ołowianko, klęknij na kolanko”. Miło mi będzie, jeśli mnie odwiedzisz.
Jeśli nie słyszałeś o Jolancie Wadowskiej-Król, jeśli interesują Cię losy osób, które dokonały wielkich czynów i zostały za to ukarane, bo „takie były polityczne czasy”, ta książka jest dla Ciebie.
Zapamiętaj tytuł, będący parafrazą dziecięcej piosenki: Moja Ołowianko, Klęknij na kolanko. W oryginale było: Moja Julijanko. Ołowianka, to w mojej powieści dziewczynka chora na ołowicę.
Opowieść o życiu Jolanty Wadowskiej-Król, która w latach 70.i 80. XX wieku leczyła dzieci zatrute ołowiem emitowanym z huty w Szopienicach. To u niej Weronika spędza wakacje i porządkując archiwum odkrywa jej dramatyczną przeszłość, którą konfrontuje ze światem swoich zawirowań emocjonalnych. To staje się dla niej terapią, pozwalającą otworzyć się na ciekawych ludzi, na przyjaźń i miłość. Dziewczyna podziwia walkę lekarki, zwanej Matką Boską Szopienicką, o życie „ołowików”, jej batalię z reżimem. Jaką cenę przyszło zapłacić lekarce za wierność swoim zasadom? Czy na Śląsku doszło do ludobójstwa ekologicznego? Te pytania Weronika zadaje sobie dzisiaj, kiedy jest coraz mniej tematów tabu.
Do dziś teren huty to skażone nieużytki. W dawnej walcowni
otwarto muzeum. A na miejscu familoków posiano trawę i
założono skwer, który daje nadzieję, że nawet najbardziej
niesprawiedliwy świat może być piękny jak śląskie hałdy.
Jolanta Wadowska-Król mieszka w Katowicach w domu pokrytym
bluszczem. Nadal haftuje haftem krzyżykowym. I nadal
utrzymuje, że nie jest pewna, czy zasłużyła na wyróżnienia,
bo przecież po prostu pracowała.
Brak komentarzy