Przez 17 lat odwiedzałam rodzinę mojego męża, Janusza, mieszkającą w Aleksandrowie Kujawskim, w pobliżu kościoła, w domu z dużym ogrodem. Było to dobre dla mnie miejsce, pełne serdeczności i ciepła dzięki osobom, które mnie zawsze witały z uśmiechem.
Grażynka, mama Janusza, była malutką i kruchą kobietą, wrażliwą i małomówną samotniczką. Malowała akwarelki, zapisywała myśli-sentencje w notesiku. Jadła jak ptaszek. Przy stole zazwyczaj mówiła, co jej się nie podoba w polityce, a kiedy dyskusja została podjęta, po cichu umykała do swojego pokoju, bo bardzo sobie ceniła ciszę. Kiedy ją poznałam, mówiła, że ma dla siebie plan 7-letni. Potem czyniła krótsze plany. Codziennie do niej telefonowaliśmy. W styczniu 2012 roku podczas każdej rozmowy mówiła, że jest zmęczona. W 2012 roku umarła nam, po cichu, tak jak żyła. Położyła się po obiedzie i zasnęła.
Napisałam epitafium, które Janusz umieścił na tablicy nagrobnej: Dzięki Tobie jestem, Mamo, pamiętam, syn.
Janina i Jerzy Mejstrerowie. Widzę ich razem.
On, czarujący wuj Jerzy, dżentelmen w każdym calu. Esteta. Pan domu, nadający mu ton. Stół nakrywał perfekcyjnie, czy to na w zwykły dzień, czy od święta. Niemożliwe, aby talerz był nie z kompletu, a lampki do wina każda z innej parafii. Tylko kubki do herbaty mógłby być różne. Te go nie interesowały, ponieważ on i tak pił herbatę ze szklanki, po rosyjsku. Zawsze uśmiechnięty, zawsze krzątający się, a to w domu, a to w ogrodzie. W wieku 80 lat świetnie sobie radził z Internetem, obsługiwał pocztę mailową, rozmawiał na skype.
Janina, siostra Grażynki, żona Jerzego, matka chrzestna Janusza, matka Basi i Mariolki, babcia i ciocia. Światło tego domu. Kiedy Nina wchodziła do pokoju, stawało się jaśniej.
Nina potrafiła słuchać uważnie. Kiedy spotkałyśmy się po raz pierwszy, przyjęła mnie serdecznie i naturalnie. Była ciekawa moich córek, wnuków, mojej pracy. Ciągle słyszę jej pluszowy, dziewczęcy głos. Zawsze zdziwiony. Drobna, delikatna. Zawsze pogodna i uśmiechnięta. Ładnie układały jej się jasne włosy, jakby same, bo nie lubiła chodzić do fryzjera i tam się fryzować.
Pamiętam, jak kiedyś, po trudnym dniu, odwiedziłam Grażynkę i wujostwo, po drodze z Golubia-Dobrzynia. Grażynka usmażyła mielone kotlety. Nina przygotowała marchewką uduszoną z rodzynkami. Był to prawdziwie królewski obiad. Jurek poczęstował mnie swoją wiśniówką, która miała taką właściwość, że świat po niej był od razu piękniejszy.
Pamiętam uroczystość w kościele z okazji 60-lecia małżeństwa Niny i Jurka.
Patrzyłam na ich wzruszenie i podziwiałam tych dwoje ludzi, którzy byli ze sobą na dobre i na złe, w zdrowiu i chorobie, w miłości, może czasem i w złości. Jak oni to zrobili, myślałam. Czy to była miłość, która góry przenosi, czy cierpliwość, czy lojalność, czy patrzenie w tym samym kierunku? Jak dokonali tego, co nie udało się wielu innym z młodszego pokolenia, które już nic nie naprawia, tylko wyrzuca?
W październiku 2018 roku umarł nam Jerzy. W drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia, Ninka.
Jeśli ktoś przeżył prawie 90 lat, można by o nim napisać książkę i to w kilku tomach. Teraz, kiedy nie ma już Grażynki, Niny i Jurka zastanawiam się, co o nich wiem i okazuje się, że wiem niewiele. Nie mówili o sobie, zawsze byli nastawieni na słuchanie tych, których spotykali. Jakby wiedzieli, że kiedy mówi się o sobie, to nie bogaci się swojej wiedzy o świecie. A kiedy wsłuchuje się innych, to żyje się wielokrotnie.
Grażyna Prażmowska, Nina i Jerzy Mejsterowie, dobrzy, wspaniali ludzie, którym skończył się czas. Za szybko, bez względu na to, ile lat przeżyli.
Czuję się wyróżniona tym, że mogłam ich poznać i doświadczać ich dobroci i życzliwości.
Basiu, Mariolko, wspaniałych miałyście Rodziców. Januszku, miałeś wspaniałą Matkę.
2 komentarze
Wielka Marto,
Dzięki Ci za pamięć i ciepłe słowa o moich najdroższych Rodzicach i mojej najukochańszej Cioci, Grażynie. Miło że tak to ujęłaś.
Odejście Cioci Grażyny nasunęło mi następującą refleksję, którą pozwolisz że zacytuję, tak mało jest przecież wierszy o Ciociach :
Odeszła moja ukochana Ciocia
Tak bardzo chciałabym ją jeszcze wziąść w ramiona,
Ona była taka kochana, artystka niespełniona.
Odeszła pięknie, jak w bajce, we śnie
Ale to będzie dla nas zawsze za wcześnie.
Ostatnio bardzo lubiła się przed światem chować.
Ciociu, będzie nam Ciebie bardzo brakować.
Może spotkamy się kiedyś w lepszym świecie
W wieczności wiośnie, zimie a może lecie ?
Życie płynie dalej, ziemia nadal się kręci
Ale Ty zostaniesz na zawsze w naszej pamięci.
Serdecznie Cię pozdrawiam
Basia
Basiu, przepraszam, że dopiero teraz zatwierdzam Twój komentarz. Jestem za mało systematyczna, jeśli chodzi o aktualizację mojej strony internetowej. Pięknie napisałaś. Dobrych słów nigdy dość. Nieobecność bywa wielką obecnością w naszych sercach, pamięci. Takimi dobrymi pozostaną we mnie Grażyna, Nina, Jurek. Twoja wspaniała Rodzina. I moja.