Najpierw dysk z laptopa poszedł w diabły. Fachowcy, ci sami, co zawsze, zainstalowali nowy dysk, lepszy, odzyskali dane, kontakty z książki adresowej. Nie odzyskałam archiwum korespondencji, zgromadzonej w folderach. Zapewne to też można, ale właściwie nie boleję nad tym. W folderze „spotkania autorskie” zgromadziłam zaproszenia na rok 2017. Jeśli będą aktualne, organizatorzy napiszą ponownie.
W sobotę, tuż przed wyjazdem do teatru, zauważyłam, że bilety potwierdziłam na piątek. Udało mi się ponownie zarezerwować miejsca i zobaczyłam „Cesarza”. Będę o spektaklu pisać.
W niedzielę spaliłam na amen garnek z kaszą gryczaną. Nie ugotowałam nowej, bo zajęłam się wietrzeniem mieszkania.
Dzisiaj miałam ładnie zaplanowany dzień, kilka spotkań. Zaczęłam od wizyty u lekarza, pocieszającej. Kupiłam bluzkę, odebrałam naprawiony pierścionek od jubilera. Do kolejnego spotkania miałam godzinę, więc jechałam do biblioteki oddać audiobooki, w których się ostatnio rozsłuchuję. Nie dojechałam. Jak było, oszczędzę opisu. Wychodzi na to, że wina moja, choć dziwnym trafem pani, która mi starym smartem skasowała prawy bok mazdy, była podejrzanie zadowolona. Laweta pojawiła się natychmiast. Policja trochę później. I jak to możliwe, myślę, byłam wyspana, nic mnie nie bolało. Może to znak? Szczęście, nieszczęście, kto wie, jak w tej przypowieści, którą cytowałam w którejś z moich powieści, ale nie pomnę, w której. Może dzięki temu, co się stało, uniknęłam czegoś o wiele gorszego. Być tak może. A może być i tak, że to złe, obróci mi się jeszcze na dobre. Kto wie?
Mam auto zastępcze, ale chyba zacznę jeździć autobusami.
Dzisiaj już nigdzie nie wychodzę. I nic nie gotuję. Nawet czytać nie będę, bo przecież czytanie to myślenie, a myślenie to rozpusta. Nie chcę tylko myśleć, że polowanie na lisiczkę już się rozpoczęło.
6 komentarzy
Pani Marto, czyż nie jest czasem tak, że w chwilach niepowodzeń możemy dostrzec to, co jest najważniejsze dla nas w życiu?
Co do straconej korespondencji: pamiętam jak Ojciec wrzucił do pieca stos listów od swego Ojca, ot tak, właściwie czemu? Byłam dzieckiem wtedy i bardzo żałowałam, a i teraz żałuję, bo chętnie przeczytałabym te listy; a tak nie ma ich przy mnie, nie ma.
Bluebell, a więc zagląda tu Pani jeszcze? Czyta? Jak miło, dziękuję.
Tak, zaglądam, pani Marto, systematycznie.
Jeżdżenie autami zastępczymi to u nas norma.Mój mąż nie należy do pokornych.Przyzwyczaiłam się.Skutki uboczne-znamy miłą panią z ubezpieczeń-to pozytyw,negatyw-wciąż wpływają donosy,że stać nas ” na coraz to nowe auta”.Pozdrawiam Panią Marto.Ewelina Drapa.PS.Jak prosto założyć bloga?
Dziękuję za pocieszenie. 🙂 Jak załozyć bloga, nie wiem, choć sama to zrobiłam. Metodą prób i błędów. Opanowałam kilka podstawowych rzeczy. Teraz mam podziały na kategorie, w czym mi pomogła biegła w tych sprawach kolezanka.
O,dziękuję.Leniwa jestem.To już chyba pozostanę przy profilu na FB.:)