Ostatnie dni wakacji spędziłam w Aleksandrowie Kujawskim, miasteczku w województwie kujawsko-pomorskim. Obecnie miasto liczy około 12 tysięcy mieszkańców. Stąd zaledwie 6 km do Ciechocinka i 20 do Torunia. Aleksandrów Kujawski został założony w 1834 r., a jego nazwa pochodzi od imienia Aleksandra Sumińskiego, polskiego szlachcica, właściciela majątku Ośno, z którego został wyodrębniony folwark Aleksandrowo.
Przez okres rozbiorów Aleksandrów posiadał status organizacyjny wsi, a urzędową nazwą było Aleksandrowo. W związku z istnieniem dużej ilości osad o tej samej nazwie dodawano przymiotnik „pograniczny”. W 1916 r. dodano do nazwy własnej przymiotnik „Kujawski”. Okrojone prawa miejskie otrzymał Aleksandrów od władz niemieckich w 1916 r., a pełnię praw od naczelnika Józefa Piłsudskiego.
Największą dumą miasta jest zespół dworca kolejowego, wzniesiony w latach 1860-1862.
Jego niepowtarzalność związana jest z funkcjami, które spełniał znajdując się na rosyjsko-pruskiej stacji granicznej.
Stacja kolejowa funkcjonowała jako ważny „port lądowy” na granicy Królestwa Polskiego i Rosji z Prusami. Dysponowała luksusową obsługą pasażerów oraz była miejscem, przez które przewożono wielkie ilości towarów. W okresie międzywojennym zlikwidowano granicę państwową, a dworzec stracił na swym znaczeniu, stając się prowincjonalnym przystankiem kolejowym
Okazały wygląd dworzec zawdzięcza wizycie cara Aleksandra II, który 3 września 1879 r. zamieszkał wraz z synami w w budynku służącym obsłudze stacji granicznej i komory celnej, mieszczącym się w pobliżu stacji. To tutaj przyjął cesarza Wilhelma I. Celem spotkania było podtrzymanie sojuszu państw rozbiorowych.
Dworzec kolejowy w Aleksandrowie Kujawskim uchodzi za najdłuższy budynek dworcowy w Europie. Jest również jedną z nielicznych zachowanych stacji granicznych carskiego imperium rosyjskiego. Budynek do roku 2008 stanowił własność PKP, a obecnie jest własnością miasta. Część została już wyremontowana. Mieści się tam między innymi biblioteka. Reszta ciągle w ruinie.
Budynek, w którym się spotkali władcy, był w następnych latach wykorzystywany przez rosyjską administrację celną, a w czasie I wojny światowej przez niemieckie władze okupacyjne. Od 1917 roku obiekt został przeznaczony na hotel i restaurację „Ludwika” i znajdował się w rękach Ludwiki i Ludwika Jaworskich. Nie wiadomo, jakie było jego przeznaczenie w okresie okupacji hitlerowskiej. Po II wojnie światowej została umieszczona w nim Gospoda Ludowa nr 1, a później od lat 60-tych ponownie hotel i restauracja „Pod Filarami”. W lokalu tym bywał również Edward Stachura, który spotykał się ze swoimi kompanami i prowadził dysputy dotyczące sensu życia i śmierci. Od 2009 roku jest tutaj hotel i restauracja „Willa Radwan”.
Willa Radwan ma solidne materace w łóżkach, co jest istotne dla mojego kręgosłupa. Od pewnego czasu najpierw pod tym względem sprawdzam hotele. To tutaj się zatrzymujemy, kiedy odwiedzamy wujostwo Januszka, ciocię Ninę i wujka Jurka. Niestety, nie ma już mamy Janusza, Grażynki. Jej łagodność i uśmiech widzę teraz w oczach Niny, siostry.
Końcowe dni sierpnia były upalne, więc można było czas spędzać w ogrodzie wujostwa. Także w pobliskim Ciechocinku, przy tężniach lub w Parku Zdrojowym. Zabytkowa pijalnia wód jest w remoncie, a picie wód poza nią to już nie ta sama przyjemność.
Szczerze powiem, już chcę wrócić do swojego rytmu, czyli „biurki”. Bo u mnie to narzędzie pracy jest rodzaju żeńskiego.
Miałam w tym roku atrakcyjne wakacje, bez wyjazdów zagranicznych. Jakoś wyhodowałam w sobie lęk przed samolotami. W przyszłym roku zamierzam się sprężyć, by go z siebie wyrzucić.
Brak komentarzy