Hotele, pensjonaty

Las i Uroczysko

Przygody w Kotlinie Jeleniogórskiej (1)

Czytelnicy znają moją słabość do pałaców i zamków. Z czego ona wynika, pisałam w „Święta Rito…” i w „Autoportrecie z…”. Tym razem chciałam zobaczyć co najmniej 5 takich obiektów w Kotlinie Jeleniogórskiej. Zobaczyłam o wiele więcej, a przecież to i tak kropla w porównaniu z tym, co tam jest.
Bazą wypadową był hotel „Las”. Nikt mnie już nie namówi na namiot, te czasy minęły, zresztą nigdy nie były dla mnie atrakcyjne. Naturę, szczególnie górską, uwielbiam podziwiać z tarasu.
Las 2 Co ciekawe: byłam pewna, że hotel „Las” (Piechowice) to ten sam obiekt, w którym przed 44.laty spędzałam bożonarodzeniowe święta i sylwestrową zabawę. Byłam świeżo „upieczoną” mężatką-nastolatką. Szukaliśmy dla siebie miłej dziupli, więc ten pałacyk na szczycie góry, widziany z dołu Piechowic, wydawał się być miejscem idealnym. Pamiętam, że zawoziła nas tam taksówka, więc droga była w miarę dobra. Schodziliśmy natomiast inną drogą, skrótem przez las. Pałacyk na szczycie tej piechowickiej góry był we władaniu FWP (Fundusz Wczasów Pracowniczych, mój rocznik wie, co to było).
Okazało się, że nie ma dla nas pokoju 2-osobowego, tylko 4-osonowy i możemy w nim zamieszkać z innym młodym małżeństwem, co też się stało. W ramach „zmiłuj się” dostaliśmy parawan. Nasi lokatorzy okazali się miłymi i bezkonfliktowymi ludźmi, więc przetrwałam to zesłanie, nie bez skazy jednak, bo od tamtego czasu postanowiłam, że Świąt Bożego Narodzenia nie spędzę już poza domem, wśród obcych ludzi i bez osobistej choinki.

LasTeraz podjazd pod „Las” był krótki, kilka zaledwie metrów, do starej części pałacyku z wieżykami dobudowano 10-pietrową wieżę z eleganckimi pokojami. Coś mi tu nie pasowało. Kiedy dopytywałam o historię tego miejsca, nie uzyskałam potrzebnych mi informacji, nic dziwnego, w recepcji pracowali młodzi ludzie. Kiedy jednak wdałam się w rozmowę z hotelowym kioskarzem, przekonałam się, że pamięć robi ze mną, co chce. Nie mogłam być w roku 1971 w hotelu „Las”, bo takiego wówczas nie było.

Mogłam być natomiast w pałacyku „Uroczysko”, którego teraz nie widać z drogi, bo góra zarośnięta wysokimi drzewami, a on cały skryty tak, że nawet miejscowi nie za bardzo wiedzą, jak do niego dojść. Wiedzą, że jest i tyle. Zawzięłam się. Swoim autem tam nie dojechałam, stchórzyłam. Wynajęłam jeepa. I w ten oto sposób powróciłam do przeszłości i do „Uroczyska”, gdzie można przyjechać bardziej do szkoły przetrwania niż na wygodne wakacje.

Uroczysko ( kliknij)

Z oglądanych pałaców i zamków (zamek Czocha w Suchej, zamek w Karpnikach, w Świeciu pałace w Wojanowie, w Staniszowie, w Bukowcu, w Bobrowie, Pobiednej, Pakoszowie, Łomnicach, Miłkowie) największe wrażenie zrobił na mnie w Staniszowie Górnym i w Bukowcu, także zrujnowany w Bobrowie, ale o tym następnym razem.

in / 1524 Views

Brak komentarzy

Napisz swoją opinię

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.