„Zwijam się stąd zwijam
coraz mnie mniej”
Irena Wyczółkowska umarła 3 maja. Byłam w tym czasie w Niemczech, dowiedziałam się wieczorem.
Korespondowałam z nią, wiedziałam więc o chorobie. Obiecałam, że nie ujawnię nic z tego trudnego czasu i tak będzie. Mam 6 tomików jej wierszy, ostatni wydany w wydawnictwie Nisza pod tytułem „Portret z duszą na ramieniu”.
Czuję się tak bezradna, że nie wiem, co napisać (!), choć chciałabym, bo Irenę zawsze podziwiałam, najbardziej jej spokój i dystans. Jakąś wewnętrzną ciszę, którą widać było w ciemnych oczach. Wystarczyło w nie spojrzeć, aby spowolnieć i aby wszystko, co rozbiegane, wróciło na swoje miejsce.
Kołaczą mi się w głowie linijki jej wierszy. Pojedyncze frazy, jak na przykład ta: „Powiedziały bzy, ze i w tym roku zakwitną i że tego doczekasz”. Doczekała, może nawet umierała, patrząc na kwitnącą gałązkę i czując zapach. Chciałabym, aby tak było.
Nie wiem, w którym jest teraz niebie, może w siódmym. Według Egipcjan było ich jedenaście, według żydów i muzułmanów siedem. Pisała o tych niebach w wierszu „Siódme niebo”. Przypominała, że u Gałczyńskiego niebo to senne miasteczko, podmiejska niedziela. Czy jej niebo będzie biblioteką, jak u Borgesa, czy małym domkiem z osobnym wejściem, nie wiem, wiem tyle, co z wiersza. Na pewno „tam’, nie będzie już „siedziała na walizkach, nie będzie patrzyła w drzwi”.
Jak tu oczyścić świat z Twoich śladów, Irenko?
Bardzo tego chciałaś. Może syn wyrzuci listy, fotografie.
Ja też wyrzucę listy. Zostawię wiersze. W każdym z nich słyszę twój głos. marna to pociecha.
4 komentarze
Witam.
Szanowna Pani Marto,
na początku chciałbym sprostować, że mama zmarła 3 V ale sądzę, że jej i tak to nie robi różnicy.
Tak, jak mama chciała listami nakarmiłem niszczarkę, zdjęcia zredukowałem do 2 pudełek resztą dokarmiając tego potwora biurowego pochłaniającego obrazki i fakty.
Zostały tony tomów książek, ciężka do segregacji biblioteka poezji, bibeloty, kolekcja kamieni i muszelek z wyjazdów, aniołki z ułamanymi skrzydełkami, które więcej nie polecą, nóż sprężynowy spadochroniarski, żelazka niestety już bez duszy, zegary, z których dawno temu już kukułki poleciały i tajemnicze pudełko obite atłasem nie wiadomo do czego…
Pomimo wielu prób, wspomnień fruwających po mieszkaniu nie udało zapędzić do worków i krążą wokół szaf, lamp i miejsc po obrazach.
Serdecznie pozdrawiam
Michał
Panie Michale, dziękuję, że Pan się odezwał. Napiszę do Pana prywatnie. Poprawiłam datę.
Pani Marto czytam Pani ksiazki juz od wielu lat i teraz to juz z bierzaca uwielbiam Pani sposob pisania ksiazki.Trzymaja w napieciu od pierwszego do ostaniego slowa ciekawosc budzi kazde kolejne zdanie a fabula jest wciagajaca uwilbiam Pani tworczosc.
serdecznie pozdrawiam Pania i zycze dalszych sukcesow
Dziękuję za te dobre słowa. Pozdrawiam serdecznie,