Nie zamienię tego bloga w kącik kulinarny, ale czasem podzielę się przepisami, które przyślą mi Czytelniczki. Według przepisu Izy ugotowałam kiedyś zupę rybna z flądry i bardzo mi smakowała, myślę, że i ta paella jest dobra. Nie lubię w kuchni spędzać więcej niż 40 minut. Oczywiście, że czasem się zdarza dluzej, kiedy jest wyjątkowa sytuacja. Dziś Tłusty Czwartek. Raz w roku smazymy faworki według przepisu Filipa z Londynu. Są to najlepsze faworki na świecie. Jutro zamieszczę fotkę i przepis.
Potem wrócę do swoich kątów, czyli książek.
Składniki na 2. osoby:
– pierś z kurczaka pojedyncza: pokrojoną w kostkę wymieszać z przyprawami( pieprz, pieprz ziołowy, papryki ostra i słodka) zostawić aby poleżała.
– mała cebula
– plaster boczku wędzonego
– 1/2 szklanki ryżu
– ½ papryki świeżej
– pomidor bez skóry, pokrojony
– 1 łyżka kukurydzy konserwowej
– 1 łyżka groszku konserwowego
– łyżeczka soli, pieprz, sproszkowane papryki
Na łyżce oleju podsmażyć kurczaka z boczkiem drobno pokrojonym, odsunąć i zeszklić cebulę drobno pokrojoną; dodać paprykę i pomidora- pokrojone, następnie umyty i osączony ryż, 1. szkl. gorącej wody, sól, pieprz i groszek; wymieszać. Wstawić do niezbyt gorącego piekarnika i zapiekać pod przykryciem ½ godz. Jak ryż będzie miękki zapiekać bez przykrycia aż woda odparuje. Można „zapiekać” na patelni teflonowej, na płytce elektrycznej ustawionej na ½.
10 komentarzy
Ale – jaja! Robiłam takie – ” cuś „, ino troszkę szafranu lub kurkumy
( tańsza ) dodawałam, żeby ryż zrobił się pięknie – złocisty. A nawet nie wiedziałam, że się tak to nazywa. Człowiek rodzi się i umiera w nieświadomości. A Paella, jest pyszna! – polecam!
Do miłego – kulinarnego, K.
Podwójne jaja! Właśnie zamierzam zeżreć swoją paellę (odgrzałam tę sprzed dwóch dni). W przepisie nie ma, że ryż trzeba posmażyć na łyżce oleju rzepakowego „na złoto” bo to dla mnie „oczywista oczywistość”. Polewam ten „bigos” Hiszpanów łagodnym ketchupem i posypuję pietruszką, bo ja owcą jestem i jem zielone. Pa, Iza.
Ja – zielone, pożeram! Czasami obawiam się, żebym od tego zielonego, nie stała się – ufoludkiem.
Do…, K.
„Pani się nie przejmuje”- Marta, to co w cytacie zna- i też używa, donoszę uprzejmie; jem zielone i jestem blada. Aha, cytat nie pochodzi ode mnie ale często go używam mówiąc do siebie; gdy popełnię jakąś głupotę tak do siebie gadam. Jeszcze podonoszę na kuchnię Anglików; oni zielonego nie jedzą. Po trzech tygodniach pobytu tam patrzyłam na trawę, co w styczniu była zielona jak na owcę przystało. W okolicznych sklepach też zielonego nie było, więc szłam do supermarketu (pół godziny w jedną stronę) i kupowałam jakieś substytuty; najszęściej zielone winogrona, bo ino one nie były zwiędłe i miały fajną promocję; jak się brało 2. opakowania 1. kg. to płaciło się za jeden. Jak „obcykałam” tę stałą promocję, to chętnie, codziennie, latałam do supermarketu. Oklaski miałam od syna co pracował do wieczora i był mi wdzięczny, ze zakupy robię oraz gotuję. Pa, Iza.
SKS, jak mówi moja koleżanka (starość, k. starość), przepis, który podałam Marcie poprawiłam potem, bo ten ryż nie zroboiny na złoto wziął się i rozciapał. A taki, zrobiny „na złoto” jest sypki oraz ma kolor ryżu, który nie przypomina ryżu z baru mlecznego. Przepis na ten ryż ( do mięsa) Marta znała wcześniej ode mnie, więc nie będę się wcinać. Pa, Iza.
Patrząc na zdjęcie paelli – ślinka leci ! Na pewno zrobię.
Znalazłam niedawno bardzo ciekawą stronę dot. zdrowego jedzenia i gorąco ją polecam : http://www.gurbacka.pl, mnóstwo ciekawych informacji. Z niej pochodzi przepis (na 2 mniejsze kubki) na kawę spalającą tłuszcz:
1/2l. wody, 3 łyżki kawy, cynamon na czubku łyżeczki, 3 goździki, 1 łyżeczka kakao, 4 ziarenka kardamonu, ew. 1 łyżeczka miodu dla słodzących.
W rondelku zagotować wodę, zmniejszyć ogień i dodać powyższe składniki (bez miodu). Gotować 3-4 min. Odstawić na 1 min. aż kawa i przyprawy opadną na dno. Ew. dosłodzić miodem.
Byłam na pięknym filmie „Tajemnica Filomeny” – wzruszający, mądry i dowcipny.
Marta, ściskam ! Wszystkie Panie pozdrawiam WIOSENNIE ! – Rena
Wiosennie jest; nawet u mnie co na pólnocy kraju mieszkam. Trawa zielona jak w Londynie w styczniu oraz kwitną przebiśniegi; dzisiaj zobaczyłam ich całe poletko w ogródku przydomowym i zrobiło mi się smutno, że nie mam ogródka z przebiśniegami. Jutro idę kupić sobie hiacynta „na pocieszkę” aby zrekompensować sobie brak ogródka. Pa, Iza.
Dzięki za pozdrowienia dla Koszalina! Pa, Iza.
Ps. Oklaski dla Pana za umiejętność gotowania. Nie lubię się powtarzać, ale z takim co umie gotować to… Jeszcze raz oklaski!
Takiego, co umie gotować, to wzięłabym – na bezludną wyspę, ! Niestety, nie mam szczęścia, do – gotujących facetów.
Znam ino jedną co takie szczęście ma. Pa, Iza