Jednego z moich znajomych wyjątkowo irytowało pytanie o to, gdzie pracuje.
Nad sobą – odpowiadał tym bardziej dociekliwym, co bynajmniej nie ukrócało dociekań, bo zawsze kończyło się sakramentalnym „ale przecież z tego nie ma pieniędzy”.
Pieniądze, ot, co.
Można je zarabiać albo dziedziczyć.
Można też kraść.
Pieniądze – największe dzisiejsze tabu. Nie seks, jak kiedyś, ale pieniądze. Ile kto ich ma i skąd, ile wydaje, skoro nie ma, a ma, bo przecież jeździ nowym autem i był na wypasionych wakacjach, czym pochwalił się na Facebooku.
U nas się zwykło mówić, że ma się miesięcznie nie więcej niż trzy tysiące w rodzinie, ale gdyby tak podsumować, wychodzi, że wydaje się sześć tysięcy miesięcznie, a za różnicę pomiędzy stanem faktycznym, a domniemanym, kupuje się pod koniec roku nowy samochód albo parcelę w górach.
Mieć więcej, i więcej, i jeszcze, bo pieniądze określają twój status społeczny. Decydują, czy patrzysz komuś w oczy, czy na niego z góry albo i wcale, bo po co. W chciwości nie ma słowa „stop”.
Pieniądz daje pieniądz, jak czerwień daje czerwień.
Prawdziwym miernikiem bogactwa jest to, ile byłbyś wart, gdybyś stracił wszystkie pieniądze.
3 komentarze
Niestety, ale rzeczywiście nieraz oceniamy ludzi według ich majątku. A już najgorzej, kiedy ktoś wśród wszystkich zalet danej osoby dostrzega jedynie majętność. I próbuje ją wykorzystać.
Trafny komentarz, dziękuję.
Nie ma się co tak przejmować jak inni nas oceniają. Wartość człowieka określają jego czyny. Pewno, że wielokrotnie dużo zależy od tej oceny przez drugich, lecz ostatecznie i tak określają nas nasze czyny; tylko, że i czyny mogą być błędnie ocenione. Dobrze, że Wszechmocny najlepiej nas zna i ocenia.