Jak sójka za morze
Wybiera się sójka za morze iwybrać się nie może.
Mogę, mogę. Ale postanowiłamjeździć tym razem koleją, bo i czytać można, i landszafty podziwiać. Pociągrelacji Kraków-Szczecin miał 4 wagony II klasy, w dodatku kończył się tzw.długi weekend. W Katowicach wsiadłam już do pełnego, ale znalazłam wygodnemiejsce. Dobrze, że zabrałam kanapki, dobrze, że nie wypiłam kawy przedpodróżą. Potem już nikt nie dosiadł, a pewien młodzieniec, to przez oknowysiadł. Jakby deja vu z odległej przeszłości. Korytarze zapchane, za to ludziewypoczęci, zrelaksowani po słonecznych dniach na południu spędzonych.
Za to spotkania autorskie miałamtakie, że pisać się chce kolejne powieści. Mieć Czytelników w Gryfinie, w Międzyzdrojach,Chojnie – to miłe. Dodam – prawdziwych Czytelników. Wprawdzie pytanie „ na czympisze pani książki” zawsze się zdarza, ale większość dotyczyła konkretnych powieściowychsytuacji. Dziwnych pytań nie miałam, choć może to „skąd w pani odwaga, bypisać o tematach tabu” jest niepokojące. Owszem, uważam, że do pisania jestpotrzebna odwaga, ale niekoniecznie dotyczy ona wyboru tematów.
Prawdziwą ucztę zgotowano mi wtych miejscowościach, a w Międzyzdrojach to nawet był tort w kształcie mojejpowieści „Kaśka Podrywaczka”. Dla wszystkich – i to mi się tym bardziejspodobało.
Nie wierzę w to, że Polska nieczyta.
Może widzi się to, co chce się widzieć, a może statystyki nie biorą poduwagę czytających e-booki, audiobooki + inne teksty literackie, zamieszczane naportalach internetowych. Tak już będzie, że książka papierowa obokelektronicznej się ustawi. Czy ta druga wygra, nie wiadomo. Kolejka na targiksiążki w Warszawie mówi sama za siebie.
Po podpisywaniu spotkanie z Remkiem. Mieliśmy pogadać, ale czasu za mało, w dodatku Remek mnie zaprosił na lunch, a jak wiadomo jedzonko lubię, szczególnie we francuskich restauracjach. oczywiście pomyliłam pociągi, a raczej kasjerka sprzedała mi bilet na późniejszy, więc musiałam kupić nową miejscówkę. Jak podliczyłam, okazało się, że w sumie to kolej ze mnie wydusiła dużo pieniędzy przez swoją niesolidność.
Podróż z Międzyzdrojów do Warszawyz przygodami. Pociąg utknął w polu zepsuty, nie złapałam połączeń, zamiastjednej przesiadki miałam aż trzy. Za każdym razem inny przewoźnik, więc trzeba było kupować odrębne bilety, co jest droższe, wiadomo. Napisałam na Facebooku, ze jak dobrzepójdzie, dojadę po północy.
I użalił się na moim podróżniczym losem 16-letniczytelnik, Filip. Czekał na peronie, z mamą, z kwiatami, z moimi książkami do podpisu. Odwieźlimnie ucioraną jak 100 bandziorów do hotelu. Piękni nieznajomi czytelnicy,którzy nagle stali się bardzo znajomi.
Za chwilę, jak na czarownicęprzystało, wylatuję na Północ.
3 komentarze
Pozdrawiam najwspanialsza i najukochansza polska „Sojke – Wiedzme”.Pani Martuniu,zycze Pieknych Duchowych Lotow.
Pani Marto, też nie sądzę, aby to była prawda, że Polacy nie czytają książek. Ci, którzy mówią, że dzieci i młodzież nie czytają, to sami właśnie nie czytają.A książka w tradycyjnej postaci będzie, tak myślę. Natomiast słowniki i encyklopedie będą w formie elektronicznej – do tego zmierzają, ale to chyba dobrze. Wygodnie korzystać ze słownika internetowego.Lubię odważnych ludzi, a pisarzy to nam potrzeba właśnie odważnych.
Pani Marto, też nie sądzę, aby to była prawda, że Polacy nie czytają książek. Ci, którzy mówią, że dzieci i młodzież nie czytają, to sami właśnie nie czytają.A książka w tradycyjnej postaci będzie, tak myślę. Natomiast słowniki i encyklopedie będą w formie elektronicznej – do tego zmierzają, ale to chyba dobrze. Wygodnie korzystać ze słownika internetowego.Lubię odważnych ludzi, a pisarzy to nam potrzeba właśnie odważnych.