Inne

Chapeau bas, monsieur Houellebecq

 

Chapeau bas, monsieur Houellebecq

 

     O czym to jest?

O tym, że pora umierać, bo światsię kończy.

O zmierzchu epoki, która zżerasamą siebie.

Albo o tym, że warto i tak robićswoje.

O tym, że względna obojętność idystans prowadzą do celu, którym jest sukces.

O tym, że jeśli się o sukcesienie marzy, nie zabiega się za wszelką cenę, tylko robi swoje, to czasem się goosiąga…jeśli robi się swoje konsekwentnie i namiętnie, na dodatek spotka się w życiu tych ludzi, których wdanym momencie spotkać było warto i jeśli te spotkania nastąpią właśnie wtedy,a nie kiedy indziej.

O smutku epoki.

O bełkocie krytyki, która potrafiz niczego zrobić coś i na odwrót, posługując się pretensjonalnym bełkotem.

O pojedynczości i samotności.

O starości.

O tym, że twórca jest produktem itrzeba z niego wycisnąć, co się da.

 

     Przeczytałam „Mapę i terytorium”Houellebecqa ponad dwa miesiące temu i od tej pory nie rozstaję się zbohaterami powieści.

Czytam inne, ale z tamtymi dzielę swoje chwile ciszy.

O, chociażby taką refleksjęwzięłam sobie do głowy: „W literaturze czy muzyce właściwie nie sposób zmienićnurtu; możesz mieć pewność, że cię zlinczują. Z drugiej strony, jeśli w kółkorobisz to samo, oskarżą cię, że się powtarzasz i chylisz ku upadkowi, ale jeślisię zmienisz, to ci powiedzą, że jesteś niespójny i rozproszony”.

 

     Fabuła powieści rozpisana jestwokół jeda Martina, awangardowego artysty francuskiego i Hoeullebecqa, który tutaj jest również postacią literacką, jakiej autor zgotował okrutny los.

Polubiłam ich obu, mimo że sąodludkami i gburami.

A może właśnie dlatego.

Im więcej odludka we mnie, tymraźniej mi ze świadomością, że nie ja jedyna.

Wprawdzie moje relacje ze światemtrudno nazwać chłodnymi, ale coraz częściej mierzi mnie jazgot. Nie osiągnęłamjednak etapu totalnego zadziuplenia się, co wydaje mi się nader kuszącąperspektywą.

 

      Najbardziej podoba mi się wpowieści jej przejrzystość, realizm (w opisie postaci, miejsc, emocji)oraz precyzyjna kompozycja. Także rodzaj umiarkowanej melancholii i eleganckijęzyk, oscylujący pomiędzy weryzmem a poezją.

Poza tym świetnie autor połączył(złamał) gatunki. Niby dzisiaj nic nowego, ale określenie „świetnie” oddaje rzeczy sedno.

Powieść psychologiczno-obyczajowa z życia artysty zamienia się w drugiej części w kryminał.

Najsmutniejszą diagnozą jest dlamnie ta, mówiąca o artyście jako produkcie. Bo produktem jest nie tylko dzieło,ale i artysta, z którego trzeba wycisnąć, co się da, póki jest na tzw. topie.

 

Chapeau bas, monsieur Houellebecq,kochany.

in / 1175 Views

2 komentarze

  • ~Bluebell 16 kwietnia 2012 at 17:23

    Pani Marto, czytajac Pani slowa o namietnym i konsekwentnym spelnianiu swych pragnien, celow, dazen ze wzgledna obojetnoscia i dystansem przypomnialy mi sie slowa Koheleta: „rzucaj swoj chleb na powierzchnie wod, a powroci po dnizch wielu”; z ta wiara i nadzieja pelniej sie zyje, tak sadze.Ciekawe polaczenie zreszta: namietnosc i dystans.

    Reply
  • ~M. 19 kwietnia 2012 at 17:32

    właściwie przypadkiem trafiłam na twojego bloga. znalazłam fragment twojego bloga w moim podręczniku i muszę przyznać, że nie żałuje, że tu weszłam ;D

    Reply
  • Napisz swoją opinię

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.