Pisanie a rodzenie
Często na spotkaniach padapytanie:
Którą ze swoich książek pani najbardziej lubi. Kłopotliwe pytanie.Najczęściej odpowiadam, że lubię każdą, ale każdą inaczej.
Książki to moje dzieci. Urodziłam ich ponad 30.
Taka odpowiedź sugeruje, żeporównuję proces tworzenia do macierzyństwa.
To niedobre porównanie.
Tak mógłby porównywać mężczyzna lubkobieta, która nigdy nie nosiła ciąży.
Dzieci urodziłam, bo chciałam je kochać.
Tyle że każde dziecko kocha siębardzo bardzo, choć każde inaczej, bo jedno jest diabełkiem, a drugie naprzykład kujonkiem.
Dziecko w łonie rośnie bezwzględu na czyjąś wolę, to cud natury.
Dzieci rodzi się nie dla siebie, dzieci nie są inwestycją, która powinna się zwrócić. Dzieci rodzi się dla świata, z miłości.
Twórczość literacka to ciężkapraca niepodobna do noszenia dziecka w łonie. W pisaniu potrzebna jest dzikawola, aktywność, dyscyplina, przykuwanie się do biurka. Proces twórczy (rodzenieksiążki w bólach) dobiega końca w chwili jej ukończenia.
Potem książka żyje własnymżyciem.
Urodzone dziecko w chwili, gdy wydaswój pierwszy krzyk, domaga się kreatywności.
O napisanej książce chce się jaknajszybciej zapomnieć, by zrobić miejsce dla kolejnego pomysłu. Kiedy matkausłyszy pierwszy płacz dziecka, nigdy już o nim nie zapomni.
Jak więc możnatwórczość porównać do macierzyństwa?
3 komentarze
Pani Marto Magda.doc była moją pierwszą „dorosłą” książką i chociaż od tamtej pory minęło wiele lat wciąż o niej pamiętam.
Pani Marto, chyba Jozef Hen pisal, ze czasem autor nie zasluguje na ksiazki, ktore napisal; co Pani o tym sadzi ? I wlasnie mysle tu o tym wlasnym zyciu ksiazki, o czym Pani pisala.Sonya Hartnett, pisarka ktora mnie fascynuje, pisze, ze temat, osoby do ksiazki przychodza do Niej w kolorach, jako kolory.
Świetne 🙂