Dzieje się
Dzieje się dużo, dużo, jak w dawnych leciech, kiedy nie wyobrażałam sobie, aby cokolwiek mogło się odbyć beze mnie. Codziennie w innym miejscu, w innych atrakcjach. Premiera w teatrze KOREZ, wernisaż wystawy, pośmiertnej, niestety, Andrzeja Urbanowicza, targi książki w Katowicach, a więc rozmowy z czytelnikami, spotkania z koleżankami po piórze: Małgosią Gutowską-Adamczyk, Kasią Enerlich, Ulą Kozłowską.
Także moje spotkania autorskie, jak również prowadzenie spotkań z Ewą Lipską, Galą Jakubowską-Fijałkowską, Marcinem Mellerem i Anną Dziewit. Pomiędzy spotkania towarzyskie – z Małgorzatą Szejnert, Remkiem Grzelą, którzy przyjechał do Katowic, by prowadzić w Rondzie Sztuki spotkanie z reporterami. Pomiędzy rozmowy z Ewką, Olą, Izą, Wandą, która taką nauczycielką jest, że każdemu dziecku i rodzicowi bym życzyła podobną Wandę spotkać.
Dzieci wróciły z podróży, więc od razu pognałam, bo stęskniłam się za tymi jasnymi główkami.
Prócz tego: Janusz czwarty tydzień nie pali, więc ma kryzys, co każdemu się we znaki daje, także psu. Ciekawa jestem, kiedy nie wytrzymam i w dyrdy po papierosy do kiosku pobiegnę.
Liście na drzewach pod oknami spadają.
Deszcz siąpi.
Nie chcę jesieni. Za dużo przemijania wokół.
Stos książek do czytania się powiększa.
Jak to kiedyś było, że nadążałam?
Czy czas przyśpieszył, czy ja spowolniałam?
Co ci przywieźć z Warszawy? – zapytał Remek.
Nic, bo co wy tam macie – powiedziałam.
Na szczęście, zaskoczyłam sprawnie i przypomniałam sobie, że mają…wedlowską czekoladę do przyrządzania jej na gorąco.
No i właśnie teraz ją piję, więc sny będą słodkie i niedługo marudzić przestanę, a jąkać się będę tylko przy biurku, nie przy ludziach.
Inne
8 komentarzy
Rzeczywiście, czas przyspieszył. Nie wiem czy w tej sprawie zadzwonić do Baracka Obamy? Albo po prostu dać sobie spokój i Twoim tropem wypić czekoladę. Chyba to drugie 🙂
Marto! Ja w temacie rzucania palenia jestem od dwóch lat. Włodek po ponad 7 latach zaczął palić. Walkę stoczyłam i nadal toczę ( nie pali przy mnie ), bo śmierdzi, traci zdrowie i pieniądze. Żadne argumenty do niego nie przemawiają. Zrozumiałam, że to ja chcę, żeby nie palił, a nie Włodek! Jeżeli Janusz nie chce zerwać z paleniem, tylko robi to dla Ciebie, to raczej skończy się to – niepowodzeniem. Musi sam tego chcieć, a z tego co piszesz, to nie jest zbyt zadowolony, że odebrano mu prawo do decydowania o nałogu.Pozdrawiam, Krystyna
Masz rację, Krysiu, niestety, podobnie to czuję. Zobaczymy. Wspiram go, ale…Sciskam, miło mi, że się odezwałaś.
Marto, to bardziej Tobie wsparcie potrzebne. Bo Janusz da sobie radę! Jak będzie chciał, to wróci do palenia! Najgorsze będzie dla Ciebie oszukiwanie. Jeżeli już tego nie robi. Nałogowcy są dla otoczenia bezwzględni, bo albo męczą nas swoim nałogiem, albo zrywaniem z nim.I jedno, i drugie jest dla nas trudne. Może będę mniej współczująca dla Janusza, od pani Wandy, ale mam swoje doświadczenia i wiem co piszę.Pozdrawiam, KrystynaPS.Życzę Ci Marto – wytrwałości i konsekwencji. Chociaż tego drugiego bardziej – Januszowi.
Pani Marto, nie wiem dlaczego, ale „zapachniało” mi szkołą, liceum. Dwa lata temu udusiłabym każdego, kto sugerowałby, że to powiem, ale dzisiaj mówię: jak mi brakuje szkoły…
Ja tez nie wiem, dlaczego…. Jakoś za szkołą nie tęsknię, choć za niektórymi uczniami tak. I dobrze wspominam.
Źle to ujęłam. Brakuje mi atmosfery szkoły, ludzi, którzy ją tworzyli. Skojarzyło mi się ze szkołą przez to „dzianie się”, bo tam ciągle coś się działo, a teraz jakby mniej…
Martusiu, jak Ci zazdroszczę, że pijesz czekoladę. Też bym chciała. Wczoraj tęskniłam za bułką z grubym masłem i serem, co nie pamiętam jak smakuje. Januszkowi z głębi serca współczuję, bo już bym zagryzła wszystkich wokół.A w ogóle to jesteś kochana! Wiesz?