Jak pisarka z pisarką
– Tu Marta, dzień dobry.
– O, poznaję po miłym głosie, jak dobrze, że podniosłam słuchawkę,a już myślałam, ki diabeł dzwoni skoro świt, nie odbiorę, niech dzwoni.
– Już południe, nie przypuszczałam,że to za wcześnie na telefon. Obudziłam cię?
– A co ty, nie śpię od świtu, alejak ktoś do mnie telefonuje koło północy, to wierzę, że żyję.
– Dobrze się czujesz?
– Czemu nie? Wprawdzie 93 latadźwigam z godnością, ale wiadomo, komórki serca migoczą, krew mi rozrzedzajązastrzykami, czego nie pojmuję, kaszel mnie trochę przydusza, ale zipię, czasemsmutno, czasem śmiesznie.
– Jak śmiesznie, to dobrze.
– I lepiej, jak słońce świeci, a dziś też świeci, wczorajtakże. Dziś pójdę po pieniądze do banku. Wszędzie mam blisko: do sklepu, do banku,do apteki też. Wczoraj to nawet sobie na cmentarz pojechałam.
– Myślisz, że to dobry pomysł?
– Och, kochana, jak się uśmiałam. Stanęłam obok swojegogrobu i obserwowałam ludzi, którzy przechodzili obok. Ktoś powiedział: – O,zobacz, ta pisarka, w dobrym towarzystwie leży, obok Niemena. A ktoś inny: –Popatrz, to ona już umarła, a niedawno byłam na jej spotkaniu, świetnie się trzymała,a jaka dama z niej. Teraz tylko książki pozostały. Mówię ci, ludzie czytająnagrobki bez zrozumienia, wprawdzie jest moje imię i nazwisko wyryte, ale bezdaty, czyli znak, że jeszcze żyję!
– W sumie to dobry pomysł z nagrobkiem wystawionym za życia,można podsłuchać, czy cię pamiętają i to chyba cieszy, prawda?
– Nie cieszy, kochana, tylko śmieszy. Z czego ja się mamcieszyć? Teraz? W moim wieku? To chyba tylko z tego, że wiem, jak mój gróbwygląda i wiem, gdzie tę urnę złożą, no i prawda, w doborowym towarzystwiesobie będę odpoczywać. Ty masz już grób obstalowany?
– Nie mam. Jakoś mi nieśpieszno.
– No, tak, tyś młódka, ale mówię ci, warto, choćby dlatego, by odpowiednie towarzystwo sobie zaklepać, pomyśl o tym, boś rasowąkobietą i pisarką, szkoda by cię było tak byle gdzie złożyć.
– Pomyślę.
– Obiecujesz?
– Obiecuję.
– To zadzwoń koło północy, bo ja do pierwszej radia słucham,zadzwoń, opowiem, jak było w banku.
17 komentarzy
Pani Siesicka?
Skądże! Pani Nepomucka! 🙂
A ja chetnie zadzwonilbym….:)
Jarosławie, och, musiałabyś miec co najmniej godzinę na rozmowę. Skądinąd zawsze interesującą.
Ludziska! Nieważne kto, ważne jak!
Oooo, tu spierałbym się. W wielu przypadkach bardzo ważne jest również Kto. I to jest ten przypadek. Nie sądzę, żeby rozmowa ze Stasią Piździelińską miała aż tak duże znaczenie jak z Panią N. Upieram się, nie muszę być correct
Moze i masz rację, Arrturrro, ale.Nawet wsród wiejskich wykluczonych zdarzają się filozofowie. Vide: felieton Pilcha w Przekroju. Pozdrawiam.
Tak, Marteczko, ale wtedy traktujemy to jako przypadek osobny, nad którym pochylamy się z podziwem. Reguła zaś jest taka: zwykle ten kto mówi ma interesujące nazwisko 🙂
Przywędrowałałam tu z blogu T.Jatruna:) gdzie zostawiła PAni swój ślad. Jak dobrze! Będę tu zagladac i czytać:)!!! Serdeczności dużo zostawiam!
Będzie mi bardzo miło, zapraszam.
..dlaczego nie wierzę w słowa, Tamtej, starszej pisarki, dotyczące rozmów na cmentarzu… dlaczego?
Bo jesteś niedowiarkiem! Albo myslisz, ze o smierci rozmawia się tylko powaznie. Nie widzialas nigdy nagrobkow wystawionych za zycia? Moja babcia tez juz ma grob i cieszy się, kiedy go ogląda. jeszcze i z tego, ze nie obarczy bliskich tego typu poslugami.
..nie Olu, nie jestem niedowiarkiem i o śmierci mogę rozmawiać na różne sposoby… nie mogę jedynie uwierzyć w tę rzekomą rozmowę o pisarce, która stoi obok i osoba, która parę dni wcześniej fatyguje się na spotkanie z pisarką, nie poznaje jej żywej na cmentarzu stojącej obok swojego grobu… idąc dalej tym tropem…zapewne ta osoba nie szła na czyjś grób po raz pierwszy, a więc mijała nagrobek pisarki nie raz i nie dwa…tak mniemam, gdyż nie był to kondukt żałobny i osoba nie była w tym momencie żałobnikiem, który przypadkowo zerknął na ten nagrobek…itede itepe, ale tak można długo i nie będę zaśmiecać Pani Marcie blogu… – przepraszam Pani Marto, na początku było krótko, ale mi się teraz język rozplątał ;)pozdrawiam….
Oj, nie tak. Moze pani nie wierzyć, oczywiscie, bo wszystko jest kreacją.Ale. Pisarka nie stała przy swoim nagrobku, tylko szła za ludźmi przyglądającymi się nagrobkom, a jesli nawet przystanęła, to przeciez mogła obok. Poza tym – napisalam chyba, ze niedawno ktos był na spotkaniu. A niedawno w wykonaniu starych ludzi, to moglo być i poł roku temu i rok. Och, moze lepiej, ze Pani nie wierzy. Mnie ta rozmowa szczerze ubawiła, bo uwilebiam takie poczucie humoru i takiego bym sobie zyczyła. POzdrawiam.
Bardzo dobra rada, aby za życia obstalować sobie grób + trumna/urna. Przynajmniej można sobie wybrać kolor, rozmiar itd. Co do towarzystwa to nie byłabym taka pewna. Jeśli leży się na cmentarzu, gdzie po 20 latach przekopują i opłat się nie uiszczy. No cóż, towarzysze doli mogą się zmienić. To jest ta niepewność. A jeszcze jedno. Można załatwić już ulubione kwiatki, aby miło pachniały. Ważne jest otoczenie.
„Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, Co to będzie, co to będzie?”
Ujmująca rozmowa:)