Inne

Spotkanie w bibliotece w Szopienicach, czyli rozmowy o książkach, o życiu i podjadanie hekele

 

Spotkanie w bibliotece w Szopienicach,

 czyli rozmowy oksiążkach, o życiu i podjadanie hekele

 

Filia Miejskiej Biblioteki Publicznej, na Hallera 28, wKatowicach-Szopienicach, mieści się w tym samym budynku, co dom kultury, napiętrze. Nareszcie wyremontowany dom, cudna biblioteka, której kierowniczkąjest pani Natalka. To nie tylko kierowniczka, to przede wszystkim gospodyni,która hołubi swoich czytelników, bo są jej gośćmi.

Szopienice (niem. Schoppinitz) − część dzielnicyKatowic Szopienice-Burowiec powstała z połączenia Roździeniai Szopienic, położona nad rzeką Rawą,8 km nawschód od centrum miasta; w latach 1947−1959 samodzielne miasto (Wkipedia).

To właśnie ta piąta strona świata Kazimierza Kutza.

 

Na moje wczorajsze spotkanie przyszły stałe czytelniczki,panie w średnim wieku, by nie powiedzieć starsze – to przede wszystkim one imłodzież czytają, choć tyle się marudzi na rzekomo nieczytającą młodzież. Byłoteż kilka nastoletnich czytelniczek.

A Karolina przyjechała aż Zabrza (dziękuję, Karolinko!).

No i po prostu gawędziłyśmy o książkach i życiu, wymieniającdoświadczenia i spostrzeżenia. Same kobiety.

Pomiędzy podjadałyśmy kanapki z hekele.

Także kołocz zposypką.

Ślązaczki takie są: nie siedzą przy pustym stole, nawet, gdyrozmawiają o książkach.

Hekele. Pierwszyraz usłyszałam tę nazwę, choć u mnie w domu hekele to coś, co często robię i co z przyjemnością zajada każdymój gość.

Nazwa jest śląska, ciekawam, czy ktoś wie, co to jest.

Jutro wyjaśnię, a nawet podam przepis.

in / 930 Views

2 komentarze

  • ~Iza 22 września 2010 at 15:43

    Nie slyszalam takiego slowa, choć mieszkam na Slasku. Zajrzę jutro.

    Reply
  • ~Karolina 22 września 2010 at 16:26

    Bardzo miło spędziłam czas, więc również dziękuję za spotkanie ;-)Zaciekawiła mnie dziewczynka, która wspomniała, że dawniej chciała czyścić klatki zwierząt. Nie jest to bynajmniej zbyt ambitna praca, ale zwróciłam uwagę na oryginalność, niebanalny pomysł 😉 Poza tym (zostając przy temacie dziewczynki) miała w sobie to, czego mi osobiście bardzo brakuje. Mam na myśli wewnętrzną siłę i wiarę w siebie: „nie ważne, czy komuś się to podoba, czy nie, ale JA CHCĘ PISAĆ”. Szkoda, że musiałam wyjść akurat w takim momencie, ale z drugiej strony- nie mogłam zostać dłużej. Biegłam od biblioteki do przystanku, albo raczej… wbiegłam wprost do tramwaju ;-)PS. W drodze do domu uświadomiłam sobie, że też ukrywam takiego „ośmiokilogramowego amora”… Niestety w moim przypadku będzie musiał jeszcze trochę poleżeć w tym „tapczanie”.

    Reply
  • Napisz swoją opinię

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.