Warszawa – targi książki
O północy przyjechałam do Warszawy, ze Słupska.
Miałam bilet w pociągu IC, miejsce 75, w wagonie 15, którego nie było.
Dodam, że podróże koleją są teraz bardzo drogie, droższe od samolotu.
Nie marudzę, bo miejsce 75 było też w wagonie nr 9 i mogłam się tam rozkokosić, przy stoliku, w dodatku w wagonie tzw. lotniczym, co lubię, bo jest więcej przestrzeni i nie trzeba „obcować” z innymi pasażerami.
W Słupsku kupiłam sobie sukienkę. Zieloną jak świeży groszek.
Wyglądała pięknie na wieszaku.
Zapewne nigdy jej nie założę, bo ona taka bardziej balowa w kroju.
Ale może przynajmniej rozzieleni moją szafę.
W Warszawie upał, a ja wyjeżdżałam w zimnicy, deszczu, więc mam walizkę wypchaną swetrami, wysokimi butami. Nic w niej letniego.
I co ja mam zrobić?
Jedyną letnią rzeczą jest moja „zielonka”, czyli ta balowa suknia.
I choć wolę „czerwonki”, to może jednak się przebiorę i wystawię na pośmiewisko targowe.
Why not? – jak powiedziałby mój wnuk, który lubi, jak jego babcia jest „fresh” i „jazzy”.
Aha! Stoisko 118 A.
Zapraszam o godz. 13.00
Inne
15 komentarzy
Załóż, załóż, koniecznie! Jak za balowa – to narzutkę trzeba wdziać. koniecznie chciałabym widzieć tę sukienkę. Martuś kochana, w zieleni z fioletami widziałam Cię kiedyś, I to było jazzy!!!
Ogromnie żałuję, że nie wyłapałam wcześniej Pani wizyty w Warszawie 🙁 No cóż co się odwlecze to nie uciecze. Wierzę, że kiedyś Panią spotkam :-)Pozdrawiam serdecznie.Edyta
Skoro zielona to powinna Pani nałożyć ;D W końcu to kolor nadziei – a ona jest bardzo potrzebna ;)Przeczytałam już książkę od Pani ;D tak się wczytałam że już był koniec. ;D Czekam na ciąg dalszy bo książka super ! ;*
Pani Marto a gdzie pani będzie w Pałacu? Przepraszam, że taka jestem niezorientowana bo sądziłam, że już po Targach!
ach, jak ja ciągle żałuję, że taka odległość dzieli mnie od Warszawy :(. Co do zielonki to pasuje do „Kobiety zaklętej w kamień” , więc może jednak Pani się zdecyduje :)Pozdrawiam serdecznie w ten słoneczny poranek!!!
Niewiarygodne. Kilkanaście osób zginęło w powodzi ,tysiące utraciło dorobek życia , trwa walka z kataklizmem a tu problem czy w zieleni będzie do twarzy.
Jestem z Dorota.Proponuje zalozyc „Zwiazek Zamartwiajacych sie Wszelkimi Kataklizmami na Swiecie”…i czarny stroj od dzis.
Taaak! I ja jestem z Dorotą! Ze śmiercią wszystkim nam do twarzy! Nośmy się czarno, bo i tak wszyscy umrzemy! Ot, co.
Nie o kolor chodzi drogie Panie , lecz o to co Was aktualnie zajmuje .
Życie mnie zajmuje, Doroto. Myję naczynia, zakładam rano dwie jednakowe skarpetki, zastanawiam się czy niebieska koszula pasuje do czerwonego swetra, śmieję się gdy ktoś opowie dowcip, przeklinam jak samochód ochlapie mnie wodą … – doprawdy, jestem obrzydliwa. Robię to wszystko, choć dzieje się tragedia. Mnie ona też dotknęła, i co mam zrobić? Siedzieć i płakać?