Pisanie i czytanie
Kiedy jestem w pisaniu, robię różne śmieszne rzeczy „pomiędzy”.Nie będę ich opisywać, bo to ani ważne, ani śmieszne. Największym wysiłkiemjest dla mnie w tym czasie przebywanie z ludźmi i prowadzenie konwersacji.Przyłapuję się na tym, że już po kilku minutach, myśli uciekają, błądzą,słucham rozmówcy, a rozmawiam z bohaterami pisanej książki. Gdyby tak wycisnąćmoje godziny pracy, zostałoby ich niewiele, a jednak przygotowuję się do tych niewielucałą resztę dnia i w nocy, nawet podczas snu. Czasami myślę, że to ażniemożliwe, by dla napisania dwóch stron tak długo się zbierać w sobie.Przecież to nie filozofia, nie rozprawa naukowa, a jednak.
Dodaję sobie otuchy czytaniem. To moje najwartościowsze „pomiędzy”.Teraz „Dzienniki” Sandora Marai. Powoli, po trochu, dokładnie. Konkretyzuję się z niektórymi myślamipisarza. Rozgrzeszam się, kiedy czytam, że i ci, których podziwiam, przeżywająkatusze. Biurko, papiery na biurku, książki wokół – to teraz moja ojczyzna.
Dziś pomyślałam też o tym, że znam więcej ludzi martwych niżżywych. I jak przy takich myślach pisać książkę, która ma być wesoła? Będziewesołą „pomiędzy”, bo nigdy nie jest tak smutno, aby nie mogło być śmiesznie.
5 komentarzy
Tak, ja też kocham pisać i czytać. A tak w ogóle to wszystkiego najlepszego dla Pani Agaty z okazji imienin!!!
Mógłbym napisać, że pani współczuję, ale jakoś nie potrafię. Sam wolę atramentowy świat od tego realnego. Gdybym mógł, zamknąłbym się w literach i zapomniał o tym wszystkim.
Dlaczego Pan nie moze?
Ponieważ pani nie rozumiem. Żywi i martwi… To jednoznaczne określenia, a tak naprawdę granica jest bardzo cienka. Człowiek nieustannie na niej balansuje, choć nie zdaje sobie z tego sprawy. I jest radosny. Radosny pomiędzy dwoma skrajnościami. A gdzie jest pani?
Oj! Marto Kochana, dlaczego piszesz, że znasz więcej ludzi martwych niż żywych? Martwych – znałaś, ale już ich nie ma. Żywi są i znasz ich nadal. I to żywi potrzebują Twoich KSIĄŻEK! Pisz dla żywych – bo MARTWI nie mogą już ich przeczytać. Pozdrawiam, Krystyna