Czytajcie Tomasza Manna!
Dawno, dawno temu, kiedy redagowałam w piśmie Nowy Medykrubrykę literacką, a także uczestniczyłam w spotkaniach redakcyjnych pismaIntegracje, przyjeżdżałam do Warszawy co 6 tygodni. Uwielbiałam te wyprawy.Była to ucieczka w wielki świat, rozmowyo literaturze, w spotkania z przyjaciółmi, w spektakle grane w TeatrzeAdekwatnym.
Podczas jednego ze spotkań redakcyjnych, Zbyszek Jerzyna,poeta, postanowił nam przeszkadzać. Co 10 minut gwałtownie otwierał drzwi,wsadzał głowę w wąską szparę i krzyczał: – Czytajcie Manna. Ile razy takzrobił, nieważne. Najpierw to nas śmieszyło, potem irytowało.
Po 20 latach odtamtego wydarzenia wiem, co Zbyszek chciał powiedzieć, wiem dlaczego. Wiem, boczytam Manna. To znaczy przeczytałam i ciągle czytam. Może nie tak często, jak „ŚmierćIwana Iljicza”, ale czytam.
Teraz na przykład wróciłam do jego dzienników. Skusiła mniedo tego opowieść Katii Mann, żony Tomasza, zredagowana w książce „Mojenienapisane wspomnienia”.
Przypomniałam sobie okoliczności ucieczki państwa Mannów zNiemiec, w których do władzy dochodził Hitler. Wstrząsnęła mną ta historiaponownie.
Z opowieści żony Noblisty wyłuskałam też fragmenty, wktórych opowiada o reakcjach czytelników na powieści, w których rzekomoodkrywali siebie. Katia Mann wspomina, że jej mąż wtedy odpowiadał: – Japrzecież nie miałem go wcale na myśli. Wykorzystałem tylko pewne jego cechy,które akurat pasowały do tej postaci.
Zamiast wymyślać, Mann wolał wykorzystywać to, co istniało,nasycać własną wyobraźnią, ożywiać, jak to określał, swoją sztuką. Znajomi wnaiwny sposób identyfikowali się z tworem literackim. Jedni wierzyli, że sąwspaniałomyślni, jak któryś z bohaterów, drudzy się obrażali, bo portretliteracki nie był po ich myśli.
Wiem, jak to się robi.
Nasze wyobrażenia oosobach zazwyczaj rozmijają się z ich wyobrażeniami o sobie.
8 komentarzy
Czytamy „Czarodziejską górę”.
O, tak. Tylko ile WY macie lat?Buźka.
Witam. Przeczytałam dziś pani książkę Karolinę XL i chciałabym się dowiedzieć jaka jest następna część? Jest pani moją ulubioną pisarką, a Magda.doc i Paulina.doc to moje ulubione książki, sprawiły,że aż się popłakałam. Pozdrawiam i czekam na następne książki 😉
Następna częśc to Karolina XL zakochana. POzdrawiam.
A ja, Pani Marto, mam do ani pytanie. Wiem, że napisała Pani już bardzo wiele książek i bardzo chciałabym wiedzieć, czy za każdym razem, gdy człowiek kończy pisać książkę, to ogarnia go to wspaniałe uczucie, że jednak się udało. że było ciężko, zajęło to wiele czasu, ale jednak się udało. Czy takie uczucie ma się tylko po paru skończonych tomach, czy też nie da się na nie zobojętnieć???Bardzo proszę o odpowiedź.
Odpowiadam od razu, bo akurat jestem przy swoim blogu. Otóż…od lat walczę ze słowem „udało się”. Ciągle mi ktoś mówi, ze mi się coś udało. Zbyt cięzko pracuję, aby tak mówić. Bo udaje się tym, ktorzy wkłądają mało wysilku i to mają. Udaje się tym, którym kapie z nieba.Kiedy konczę ksiazkę, myslę nie o tym, ze mi się udało, tylko o tym, ze nareszcie mogę zacząc się uwalniac od swoich bohaterów. Wyrzucić ich z siebie. Nareszcie mogę myslec o czymś innym. Zyć bardziej swoim zyciem niz zyciem bohaterów. Pozdrawiam serdecznie.
Mam „Czarodziejską górę” na liście, tylko ciągle się zastanawiam czy to odpowiedni moment.
Jak mawia Marcin w Londynie, jesteśy ciągle przed trzydziestką:)