Dni biegną.
Nie mogę uwierzyć, że listopad się kończy.
Już czas na balkonie zawiesić wspinającego się Mikołaja.
Czas kupować prezenty wnukom.
Jak na maksymalistkę przystało, muszę być cool babcią, więc warto się douczyć na temat nowych modeli samochodów bez spojlerów i ze spojlerami, być na bieżąco z modelami boomboxów, itp.
Dowiedziałam się, że teraz aby być „cool”, to trzeba mówić, że się chce być „jazzy” lub „fresh”.
O, matko. Do czego to doszło.
Najważniejsze, że najstarszy wnuś i tak wie, że babcia lubi czytać w fotelu, więc tam jest najlepsze czytanie, także bajek. I wie również, że krzesło obrotowe przy biurku służy przede wszystkim do
robienia „karuzeli z madonnami”.
Czytelnikom, którzy dzielą się ze mną refleksjami na temat „Kobiety zaklętej w kamień”, gorąco dziękuję. Staram się odpowiadać na każdy otrzymany list, ale ponieważ jest ich wiele, więc robię to z poślizgiem.
Za dzielenie się wierszem też dziękuję.
Oto jeden z nich:
Irena Zejmo (Niemcy,):
Oswoić życie
Oswajam dni moje inoce
porządkuję czynnościamiodtąd dotąd
drzwi zamykam myślom
i marzeniom
czas ograniczam dokoła tarczy zegara
gdzie początku nie mani końca
6 komentarzy
A ja znam taki wiersz Ireny Zejmo:Antyk ***W moim nieważnym życiu Czasem otwieram oknotragedie i dramaty staję na palcach,są na miarę naginam niebo jak jabłoń nic w nich z antycznej dostojności i nurzam dłonie w szklanychnic z absolutu gwiazd… kulachradzić sobie muszę A czasem nieboz nimi sama osiada na barkachi tylko we mnie ołowianym płaszczemrozgrywa się sztuka na cztery akty i nie pozwala zapomniećze śmiercią w finale. o wylanym mleku, złym słowie przeżytym czasie Pozdrawiam, Krystyna
Prapraszam, ale źle rozłożyło wersy, jak komuś się będzie chciało ten piękny wiersz przeczytać, to co drugi wers jest kolejnym, ale nie zawsze ( hi hi ). Nieoczekiwanie wyszedł mi REBUS!
To się pani Irena ucieszy, jesli tu zajrzy. POzdrawiam.
Mam nadzieję, że uda mi się załączyć te wiersze w oryginale:AntykW moim nieważnym życiutragedie i dramatysą na miaręnic w nich z antycznej dostojnościnic z absoluturadzić sobie muszęz nimi samai tylko we mnierozgrywa się sztuka na cztery aktyze śmiercią w tle.OknoCzasem otwieram oknostaję na palcachnaginam niebo jak jabłońi nurzam dłonie w szklanych kulkach gwiazdA czasem nieboosiada na barkachołowianym płaszczemi nie pozwala zapomniećo wylanym mlekuzłym słowieprzeżytym czasiePozdrawiam!
Pani Marto, tak czytam i myślę, że samo posiadanie takiego miejsca do czytania sprawia, że jest się „jazzy” i „cool”:) A swoją drogą, „jazzy” kojarzy mi się z Muzzy, takim stworem, który swego czasu uczył dzieci angielskiego w telewizji. Ale to już tylko tak na marginesie:)
Sa takie ksiazki, których tresc zapomina sie w kilka dni po przeczytaniu. Sa tez takie, które pamieta sie na cale zycie, np. Colas Breugnon, R. Rollanda albo Zydówka z Toledo Feuchtwangera. Kobieta zakleta… tez nalezy do tego klubu.Dziekuje za mile slowa w komentarzu krychy. Bez pomocy Jany sama nie wiedzialabym w jakiej kolejnosci napisalam kiedys te linijki.