Wyciszanie
Marzę teraz o jednym: by się wyciszyć.
Nie przychodzi mi to łatwo, tym bardziej, że ciągle jestem wpromocji „Kobiety zaklętej w kamień” i małe mam szanse na zapadniecie w fotelczy książkę na dłużej, bez konieczności odrywania się do innych spraw. Dlategoczytam tylko małe teksty, zgromadzone w segregatorze pod hasłem „Ciekawe”.
Dziś na przykład „Osiemdziesiąt mgnień wiosny” , wypowiedźHenry`ego Millera, w przekładzie Jerzego Sędziaka. Nie zapisałam sobie źródła druku,o ja, Czerwony Kapturek. Zapewne skopiowane z Internetu.
„Jeśli chodzi o mnie, stwierdzam, że niczego wartościowegonie wyniosłem ze szkoły. Chyba nawet teraz nie potrafiłbym zdać egzaminu zjakiegokolwiek przedmiotu szkoły podstawowej. Więcej nauczyłem się od idiotów iludzi którzy w ludzkim rozumieniu byli zerem, niż od profesorów. Życie jestszkołą, a nie oświata.”
Przeraził mnie ten fragment. Przeraził, bo mogłabym się podnim podpisać. Co to będzie, jak wnuki pójdą do szkoły? Nie pomogę im w rozwiązaniuzadania z matematyki, fizyki, chemii. Zrobiłam wiele, by zapomnieć, czego sięnauczyłam. Uczyłam się tych przedmiotów na stopień, nie dla siebie.
Nadzieja w tym, że szkoła postawi na nauczanie umiejętności,a nie teorię. Może nareszcie będzie tak, że uczeń w domu będzie mógł rozwijaćpasje, a nie wkuwać regułki.
Szkoła mogłaby pomagać w odkrywaniu pasji, prawda? Może jednak życie jest najlepszą szkołą i ludzie, których w nim spotykamy.
2 komentarze
Mnie ten fragment nie przeraził. Uzmysłowił mi tylko, że nie jestem w tym stwierdzeniu odosobniona i podpisuję się pod nim obiema rękami. Jak będziemy – Marto – mieli takich rządzących naszym krajem ( afera za aferą, rozkradanie wszystkiego co się jeszcze DA – rozkraść! ), tonie będzie pieniędzy na godne życie: dla starych ludzi i dla nauczycieli. Ci drudzy będą inaczej podchodzić do PRZEJMOWANIA się tym, co uczeń umie a czego żadnymi metodami nie wbije mu się do głowy, jeżeliich wysiłek będzie godnie wynagrodzony ( czyt. doceniony ). Niewielu jest nauczycieli ( należy z tego powodu ubolewać ), których tak naprawdę interesują PASJE uczniów. Mają, niestety, narzucony program i nadgorliwie go przestrzegają. Nie wiem Marto, czy Twoje wnuki będą miały tyle szczęścia, żeby doczekać innego systemu nauczania. Życzę im tego z całego serca. Pozdrawiam, Krystyna
I ja czuję podobnie, choć do szkoły chodziłam nieco później. Jeszcze dużo musi się zmienić w polskiej oświacie, byśmy mogli powiedzieć, że szkoła uczy życia. Nadzieja w takich miejscach, jak choćby Wrocławska Szkoła Przyszłości. Tam nie skupiają się na metodach dla słuchowców i wzrokowców, bo wiedzą, że to nie przynosi rezultatów. Większość z nas to kinestetycy, więc dzieci działają! Są kreatywne, zaintrygowane życiem. Odkrywają pasje, swoje zdolności. I pamiętają, czego się uczą w szkole. Szkoda jedynie, że takie miejsca to rzadkość i tylko dla wybranych.