Lomięska
Nauczono mnie nie marudzić przy jedzeniu i jeść wszystko, co podadzą. Byłam ambitna, więc nie marudziłam. Czasem mama robiła konkurs „kto zje więcej chlebka od małego kawałka kiełbasy”. Byłam ambitna do tego stopnia, że opchana chlebem, nie miałam już miejsca na kiełbasę, więc zjadała ją młodsza siostra.
Jednej tylko potrawy nie cierpiałam i ze względu na smak, i nazwę.
Do gorących, potłuczonych ziemniaków dodawało się pszennej mąki. Trzeba było mieszać, by powstała gorąca, kluchowata bryja. Polewało się toto tłuszczem z wytopionej słoniny. Było wstrętne w smaku, ale byłam ambitna, więc czasem nawet zjadałam pierwsza i w nagrodę dostawałam dokładkę.
To danie mama nazywała kilkoma słowami: prażucha albo fuszer, albo lomięska. Każde słowo budziło we mnie wstręt. To ostanie wręcz przyprawiało mnie o mdłości. No bo co to za słowo: lomięska. Nie wierzyłam, że istnieje, byłam pewna, że mama sobie je wymyśliła.
Wiosną miałam spotkania w Lubelskiem. Moja mama pochodziła ze wsi Zakrzów, nad Wisłą, w okolicach Opola Lubelskiego. Ktoś z czytelników zapytał mnie, jakich potraw nie lubię. Zazwyczaj mówię, że mleka. Ale wtedy powiedziałam, że nie lubię potrawy, którą jadłam w dzieciństwie i która jest prawdopodobnie potrawą z tych rejonów. Powiedziałam, że mama nazywała ją słowem „fuszer”. Nie miałam odwagi wymienić tego najgorzej brzmiącego słowa, bo do tej pory ono zgrzyta w moich uszach.
A wtedy kilka pań się uśmiechnęło, pokiwało znacząco głową. Ktoś powiedział: – Znamy to znamy, to „lomięska”.
Myślałam, że śnię. To słowo naprawdę istnieje.
6 komentarzy
Moją najgorszą potrawą jaką kiedykolwiek jadłam jest chyba krupnik. Bleee… Rozumiem co musiała Pani przeżywać zjadając tą 'lomięskę’. Też nigdy nie spotkałam tego słowa.
Cieszę się, że wreszcie odeszłaś od wstrętnej polityki i przestałaś wyszydzać. Wierz mi, warto od niej stronić. Jest tyle innych pięknych tematów i okoliczości. A od bagna warto być z daleka.Serdecznie pozdrawiamAdam Borkowski
Czy ja kiedykolwiek byłam blisko polityki? Przecież zawsze od niej stroniłam ! Co w moim pisaniu było polityczne?
Jak znam mojego tatę, to ta „lomięska” by mu zasmakowała. U nas – w Borach Tucholskich – nie przyrządza się czegoś takiego. Są za to inne potrawy regionalne. Zauważyłam, że wykorzystuje się u nas dużo grzybów, miodu, twarogu. Też kartofli, np. smaży się z nich placki lub przygotowuje różne kluski. Dla niektórych rarytasem jest tu po prostu chleb ze smalcem i skwarkami. U mnie w domu zupy – mleczną i owocową – zawsze się robi z kluskami (ja je uwielbiam). Nie znoszę jednej kiełbasy, którą u nas się wyrabia – czarnej. Pozdrowienia -> Monika z kursantkaprawajazdy.blog.onet.plPS Jak można nie lubić mleka?!:)
nie wiem nie jadłam czegoś takiego…ja znowu nie lubię wątroby coś mi się robi jak ją widze, albo też nie lubie kaszanki…natomiast kocham oscypki xD
Słyszałam że zostanie pani poraz drugi babcią… 🙂 Gratuluję… 🙂