Pod linkiem, którydołączam poniżej znajduje się tekst na blogu Remka Grzeli.
Przeczytałam go zzachwytem. Remek opisuje, jak przed kilku laty przeprowadzał wywiad z GustawemHoloubkiem. Wywiad nie został opublikowany, ponieważ czasopismo na zamówieniektórego go przeprowadzał, przestało wychodzić.
Remek patrzy nadziennikarza, którym próbował być i porównuje go z tym, którym jest teraz. Patrzyna siebie sprzed lat.
Rozumiemdoskonale, co czuje. Poczyniłam konkretyzacje i zobaczyłam w nich swojedoświadczenia. Zachowywałam się podobnie przy przeprowadzaniu moich pierwszychwywiadów. Chciałam przede wszystkim zabłysnąć wiedzą, wydobyć z rozmówcy jegoidee, nie dawałam mu szansy, by przyznał się do wątpliwości, chciałam miećcredo, credo, credo, jedno wielkie „confiteor”, wypowiadane z piedestału. Wynikałoto z szacunku do rozmówcy, ale i z tego, że widziałam w nim kogoś stojącego nacokole. Towarzyszyła mi w rozmowie powaga i same wysokie tony.
Po raz pierwszysię przełamałam podczas rozmowy z aktorką Teatru Adekwatnego, Magdą TeresąWójcik, wspaniałą odtwórczynią głównej roli w „Matce Królów”, także w filmie „Przezdziewięć mostów” ( scenariusz Wiesława Myśliwskiego według fragmentów jegopowieści „Nagi sad”). Wywiad robiłam u niej w domu, w Leśnej Podkowie.Poczęstowała mnie gruszką w sosie waniliowym. I wtedy zobaczyłam w niej nietylko aktorkę, którą uwielbiam, ale i kobietę. Opowiedziałam, jak cztery razybiegałam, by zobaczyć ją w spektaklu o Joannie D`arc ( grała przez 40minuttyłem do widowni, stojąc przed stołem sędziów) i o tym co czułam. Magda TeresaWójcik odetchnęła z ulgą, bo widocznie rozmowa była dla niej ciężarem, a terazmiała szanse stać się inna.
Prawdą jest i to,że przed laty dziennikarstwo było bardziej nadęte. Jakiż bój musiałam stoczyć w redakcji, bywywiad z aktorką zatytułować „Jestem o jedno drzewko grzeczniejsza” !
Dziś u nas przez chwilę zaświeciło słońce.W pogodynce straszą zimą.
W nocy śnią mi sięgłupoty, szukam własnych ubrań w stercie innych, starych zalegających podwórko.Nie mogę opuścić podwórka niekompletnie ubrana. W końcu je znajduję, wypraneprzez obcą kobietę, mokre. Nie mogę zrozumieć, dlaczego się u niej znalazły,dlaczego muszę włożyć cudze szmaty.
Nie jest tonajgorszy sen: bo ubieranie się we śnie może oznaczać postęp, to znak, że będęmogła zrealizować swoje cele. Nie chciałam jednak się przebierać, chciałamwrócić do swoich ubrań. Może to znak, że liczy się dla mnie duchowe piękno, niechcę gonić za świecidełkami.
http://remigiusz-grzela.bloog.pl/id,2853924,title,Warszawska-taksowka,index.html
Brak komentarzy