KolegaMela Gibsona
Wspaniały aktor, którego podziwiam od 16. lat, bo wtedy po raz pierwszy zobaczyłamgo w „Scenariuszu dla trzech aktorów” Bogusława Schaeffera, granym w amatorskimteatrze KOREZ. Zmierzenie się z tym autorem i braćmi Grabowskimi ( po ichsłynnej inscenizacji tego dramatu) dało im przepustkę na wszystkie sceny. Wciągu jednego sezonu teatralnego uwiedli publiczność, grając spektakl 240 razy( Złota Maska 1991/92 za aktywność artystyczną). Po raz pierwszy zdarzyło się w24.letniej wówczas tradycji przyznawania tych nagród, by teatr tzw. amatorskizostał postawiony w jednym rzędzie z zawodowymi. Na szczęście, dziś nie ma jużtych pseudonobilitujących podziałów.
Mirosław NEINERT,aktor, reżyser, konferansjer, dyrektor Teatru KOREZ, pomysłodawca i dyrektorLetniego Ogrodu Teatralnego. Poza Korezem występuje m.in. w Teatrze TV („Starakobieta wysiaduje” Tadeusza Różewicza w reż. Filipa Bajona, „Fryzjer”w reż. Macieja Pieprzycy) oraz filmach (m.in.„Solidarność Solidarność”, „Whokilled Stalin” dla BBC i serial „Kryminalni”). Z Anną Dymną czytał wradiu „Wizyty Aniołów”. Dzieci widzów Korezu znają jego głos z polskichwersji kreskówek kiedyś FoxKids, a teraz Jetix.
Nie ma na swoim koncie słabej roli.
Powiem wprost: w każdej jest rewelacyjny i wkażdej, jak na doskonałego aktora przystało – inny. Najbardziej lubię ipamiętam jego kreacje w „Emigrantach”, „Lekcji”, „Cholonku”, „Scenariuszu…”, „Konopielce”,„Kwartecie”, „Komecie…” Właściwie musiałabym wymienić wszystkie spektakle granew Korezie, prócz „Meczu”, ale to tylko dlatego, że „Mecz” jest jedyną sztuką, wktórej Mirosław Neinert nie gra.
Na rolę w „Koledze Mela Gibsona”, monodramieautorstwa Tomasza Jachimka (reżyseria Waldemar Patlewicz), czekał długo, ale teżjest ona jego niezaprzeczalnym sukcesem. Mirosław Neinert kreuje FeliksaRzepkę, aktora, który ćwierć wieku grał w teatrze Cyrano de Bergeraca.
Oswoim aktorskim życiu opowiada Komisarzowi policji, w więzieniu, bo z rozpaczy,po zwolnieniu go z teatru, próbował napaść na kantor wymiany walut. Zgubiła gopróżność i dlatego został złapany. Feliks Rzepka odrywa przed Komisarzem rolę życia, obnażając wniej mentalność aktorów, pychę, próżność, wyolbrzymione ego, samouwielbienie, wściekłązazdrość o sukcesy kolegów, dziką radość z ich potknięć, a przede wszystkimwielką gorycz z racji artystycznego niespełnienia.
Majstersztykiem jest scena, w którejFeliks Rzepka uwodzi publiczność piosenką, „O, mój rozmarynie”. To w tej scenie widaćmagię teatru, polegającą między innymi na zacieraniu się granic iluzji, kiedyto publiczność zapomina, że jest po drugiej stronie lustra i burząc iluzję,włącza się do wspólnego śpiewania.
Przez ponad godzinę publiczność umiera ześmiechu. Jak dobrze, że potrafimy sięśmiać z siebie, bo choć aktor opowiada o aktorach, to jednocześnie opowiada onas, publiczności, której nieobce jest marzenie o sukcesie, apanażąch,splendorze – namacalnych wyznacznikach pozycji człowieka doby konsumpcjonizmu imarketingowych działań. Wśród nich bardzo ważne miejsce zajmują wypowiedzi dotabloidów, na każdy temat – oraz takzwane znajomości, najczęściej jednostronne. W codziennym blichtrze rangę człowiekamierzy się bowiem jego znajomościami z innymi ludźmi ze świata kultury, choćbymasowej, i polityki.
Ważne jest kto kogo ceni, kto o kim, copowiedział dobrego, kto z kim śniadał, obiadał, spotkał się towarzysko, kto zkim korespondował, przyjaźnił się, itp.
Feliks Rzepkachwali się znajomością z Melem Gibsonem i nie tylko. Życie bywa przewrotne,czasem klęska jest początkiem sukcesu, a wtedy może się zdarzyć, że i MelGibson do nas zatelefonuje – i nie tylko.
Mirku Neinercie, Dyrektorze Dyrektorowiczu, dziękuję, buziaczki-mordziaczki.
PS. Zapewniam, kochani, to nie jest znajomość jednostronna.
6 komentarzy
O tak, Korez 3 razy tak! Wszystko mają cudne, dzieki nim chyba „Cholonek” trafi na ekrany, a na „mela” trzeba będzie wybrać się z rodzinką, może w święta?..
Oczywiście, że TAK. Musisz zobaczyć koniecznie Dyrektora Dyrektorowicza.
Niesamowite,że przez absolutnie zupełny przypadek trafiłam na Pani bloga. Na bloga kobiety, która mnie wychowała 🙂 I to nie żart. Pierwszą książką jaką przeczytałam w wieku 14 lat było 'Wielkie ciężarówki wyjeżdżają z morza” i pomyślałam,że o miłość trzeba walczyć. Potem przyszła Magda.doc i Paulina.doc, dzięki którym nie zostałam młodą matką, potem były cudne wiersze, które uwrażliwiły mnie na poezję, potem były opowiadania….Potem spotkanie z Panią, autografy, zdjęcia. Wielkie przeżycie. A w chwilach smutku-zawsze sięgam do tego świata. Dziękuję…..
Ja tez dziękuję, magdo, pozdrawiam serdecznie.
proszę o radę, czy mogę zabrać na „kolega Mela Gibsona” 11-letnią córkę?? lub na „Cholonka” ??
Nie znam corki, ale na Mela Gibsona na pewno.