Pani Kazia
PaniKazia ma 82 lata, siwiuteńkie, krótko obcięte włosy, pulchną, gładką twarz,bystre oczy, donośny i trochę skrzekliwy głos, tylko cztery własne zęby. Sztucznejszczęki nie nosi, bo nie lubi sztuczności. Nie nosi majtek, bo też nie lubi.Zakłada je tylko jak musi, bo jak mus, to mus.
Lubipatrzeć, jak w uśmiechu pokazuję zęby. Wtedymówi, że mam ładne i dziwi się, że własne, a nie sztuczne.
Opowiadami o życiu, czyli o mężu, o synu, który zmarł w wieku 40 lat, o wnukach i ofałszywych, zakłamanych kobietach, których najwięcej spotkała na kuracjachsanatoryjnych.
-To są takie kobiety, które przysięgają: – Panną byłam, dziecko miałam, ale co to, to nie.
-Jednym słowem – dulszczyzna – mówię. Alepani Kazia skończyła tylko 7 klas, więc nie wie, kim była Dulska. Za to mężamiała pani Kazia uczonego, z zawodem, prawdziwego technika z maturą. A dzieci poszły jeszcze wyżej. Syn,który zmarł, skończył Akademię Muzyczną.
PaniKazia twierdzi, że talent miał po niej i by udowodnić, przyśpiewuje:
-Czy pani Marta jest grzechu warta, ta myśl uparta, wciąż dręczy mnie…
-Och, Janka, Janka, pokaż swe kolanka, pokaż i dalij, a będziem się znali…
-Poniedziałek, wtorek, szyła baba worek, w środę spruła żywo, bo uszyła krzywo,czwartek, piątek spała, bo się spracowała.
Najbardziejlubi śpiewać wieczorem, kiedy dostaje „wieczornej głupawki”, czyli przypływu energiipo drzemce.
PaniKazia lubi wiedzieć, dlatego obserwuje, podsłuchuje i pyta, jak nie dosłyszy. Uważa, że w dzisiejszych czasach człowiek musi być dobrze poinformowany, boinformacja to podstawa. Lubi też jeść. Żołądek ma jeszcze zdrowy, ale kto wie, jakdługo, więc lepiej korzystać z tego, co Bóg daje.
PaniKazia ma poczucie humoru, dystans do codzienności i cieszy się każdą chwilą, wktórej noga ją mniej boli. Jak ból doskwiera, mimo zastrzyków przeciwbólowych,wtedy się modli. Na głos.
Częstującmnie mandarynkami, mówi, abym się nie martwiła, bo tu fajnie jest, bezpiecznie, doktor przystojny, dobre jedzenie,życzliwi ludzie, czysto, kąpiele choćby i dwa razy dziennie, lampy, lasery i bajery,prawie jak w SPA, a nie jak w klinice. I że nie damy się stąd wynieść nogami doprzodu, bo świat nie jest taki zły, niech no tyko zakwitną jabłonie.
3 komentarze
A ja spotkam w swoim zyciu same upiorne, złośliwe staruszki, ktore juz zyć nie potrafią i innym nie dają.
Bardzo się cieszę, że weszłam na pani bloga 🙂 Właśnie przeczytałam książkę „Paulina w orbicie kotów” . Naprawdę super książka. Podobało mi się, że pisanie pamiętników szło jakby przez pokolenie, bo najpierw Magda pisała, a teraz Paulina. Przeczytałam też ,,Magda.doc” i ,,Paulina.doc” i z tego powodu ,,Paulina w orbicie kotów” była jeszcze ciekawsza. Bardzo podobają mi się pani książki, bo zawsze wywnioskuję jakiś morał. Gdyby miała pani chwilkę czasu to zapraszam na moje dwa blogi 🙂 http://www.zyj-chwila-bo-jutra-moze-nie-byc.blog.onet.pl oraz http://www.czy-anioly-istnieja.blog.onet.pl
oj gdyby wszystkim nam na stare lata przybywalo humoru i radosci zycia, moglaby kazda z nas byc jak pani Kazia – dawac innym w prezencie usmiech…