Inne

Powroty

Powroty

 

      Dobrzewracać do domu, dającego poczucie bezpieczeństwa, gdy ukochani oczekują. Wracałamz Białej Podlaskiej, po wielce emocjonującym spotkaniu autorskim, na któredojeżdżałam z Kazimierza Dolnego. Przed wjazdem do miasta, jeszcze wlesie, capnęła mnie policja za przekroczenie szybkości. Był to już terenzabudowany, czego nie zauważyłam, bo zmylił mnie ten las. No, cóż, nie dość, żemandat, to jeszcze i punkty karne. Powiedziałam policjantowi, że to mojepierwsze punkty w życiu. A prawo jazdy mam 28 lat. Patrzył na mnie z podziwem,ale i tak kary nie zmniejszył. Policjant był młody, więc zapewne nie wiedział,że punktów karnych za dawnych czasów nie było.

     Potemdługa jazda do domu, przez Warszawę, w strugach deszczu już od MińskaMazowieckiego. Gdyby nie GPS, nie przejechałabym przez to miasto z 6-8pasmowymi traktami, rozjazdami, tunelami. Przejazd przez Warszawę jest dla mniekoszmarem, bo przecież mieszkam na katowickiej wsi, hihi. Ciekawe, że wBiałej Podlaskiej zapłaciłam mandat za prędkość 84 km w terenie zabudowanym,a w Warszawie kierowcy chcieli mnie zlinczować, gdy jechałam 70 km w terenie zabudowanym.A jechałam powoli, bo deszcz lał, światła mnie oślepiały.

     PrzedWarszawą zadzwonił do mnie Remek, akurat stałam w korku. Miałam małą słuchawkęw uchu, więc mogłam bezpiecznie rozmawiać. Tego już nie będę opisywała, Remekto zrobił na swoim blogu, więc zacytuję:

Wracałem do domu zimnym tramwajem. Szyby zamazane i mokre oddeszczu. Rozmawiałem z Martą, która wraca z serii spotkań autorskich. Wracaprzez Warszawę, ale nie chcę się tu zatrzymać, jest zmęczona, po spotkaniachnie nadaje się do rozmowy. Tak mi tłumaczy. Ale rozmawiamy, denerwujemy się nacoś, śmiejemy się z czegoś, ale rozmowa jest. Jej rytm pospieszny. Martaprowadzi auto, ja szepczę do słuchawki.  Akurat żegnaliśmy się, kiedywysiadałem z tramwaju.  Pa, pa. I kiedy znalazłem się na przystanku, atramwaj jeszcze stał, odwróciłem się w jego stronę i pomachałem do okna, mającwrażenie, że rozmowa z Martą w tramwaju nie była telefoniczna, tylko żesiedzieliśmy obok siebie. Dopiero mina kobiety za szybą dała mi do myślenia.Zdziwiła się, nie wiedząc, co zrobić, na wszelki wypadek odmachała minieśmiało. Zacząłem się śmiać, zadzwoniłem do Marty, żeby jej opowiedzieć całezdarzenie. Marta omal nie udusiła się ze śmiechu, śmiała się w samochodzie,sama do siebie, aż facet jadący obok, a może z drugiej strony, zaczął stukaćsię w czoło, pokazując, że Marta to ma ale kuku na muniu, jeśli śmieje się samado siebie. I tak rozmawiając przez telefon spowodowaliśmy reakcje innych osób.

     Skądinąd ciekawe, że jak się człowiek cieszy, to inni mu pokazują,że ma bzika, a jak płacze, to mu dają prince polo ( kiedyś dostałam od kierowcyTIR-a, bo płakałam, stojąc w korku i słuchając audycji o miłości, któraprzeniosła góry i pokonała czas).

     Droga do Katowic, tzw. gierkówka, pełna była TIR-ów,rozbryzgujących deszcz, który tworzył deszczową mgłę. Jechałam więc po omacku,prawym pasem. Za Tomaszowem Mazowieckim pokonało mnie zmęczenie, a zobaczywszypo drugiej stronie autostrady hotel FOX, pomyślałam, że to dobry znak ipowinnam tam zawitać. Dojazd był skomplikowany, zjazd źle oznaczony, wciemnościach i deszczu wszystkie drogi wyglądały jak kręte ścieżki do ponurychzamków w Transylwanii, gdzie mieszkają wampiry. Wreszcie trafiłam. Hotel nowy,z wszystkimi wygodami. W restauracji byli sami kierowcy TIR-ów. Wokół kręciłysię młode panienki-tirówki, które nie patrzyły na mnie z wymówką, bo nie zobaczyły w babi Marcie konkurencji.

     Gorący prysznic, gorący rosół z makaronem, gorąca herbata, laptoppodłączony do Internetu, telewizor z głupim filmem, wygodne łóżko z nienaganniewymaglowaną pościelą – niczego więcej nie potrzebowałam. Spałam 10 godzin bezprzerwy. Rano świeciło słońce. W ciągu 2, 5 godziny wróciłam do domu. A tuJanusz, pies, po południu Pawcio z Agatką. Własne biurko, fotel, kuchniapachnąca suszoną miętą, sterta gazet, czekających na przeczytanie, stertalistów, lista spraw do załatwienia na wczoraj.

Ach, co tam, zabiorę się do tego od poniedziałku.


PS.Pisałam ten tekst w czasie ciszy wyborczej. Po ogłoszeniu wstępnych wyników, otrzymałam wiele radosnych sms-ów. Od dziś mogę nosić męski kapelusz (a nie nosiłam na znak protestu wobec zachowań pewnej pani nielojalnej wobec własnego męża; w którymś z poprzednich postów pisałam o tym, podsyłając link z moją wypowiedzią do Gazety Wyborczej).

 

in / 1030 Views

2 komentarze

  • ~Mo 22 października 2007 at 07:33

    Dobrze jest wrócić do domu:)Pozdrawiam i dziękuję za linki, to dla mnie wielka i bardzo miła niespodzianka:)

    Reply
    • ~Marta 22 października 2007 at 21:16

      Zamierzalam najpierw zapytac, czy mogę, ale najpierw robię, potem pytam. Dzięki za wyrozumialosc.

      Reply

    Napisz swoją opinię

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.