Na Defense czuję się jak w filmie science fiction, jak wwirtualnej rzeczywistości, czuję się kosmicznie, jakbym błądziło po obcej planecie,gdzie wszystko zostało precyzyjnie skonstruowane, łącznie z drzewami wyrastającymiz betonowej platformy.
W czasie lunchu „firmowy” świat wylega na bulwary, pomiędzy fontanny,na trawniki, do małych i dużych knajpek. Janusz zauważył kastowość. Podrzędnipracownicy jedzą dania serwowane z plastikowych pojemników, siedzą na ławkach,odpoczywają pod drzewami, często samotnie, choć także w rozgadanych grupach. Ważniejsirangą pracownicy konsumują elegancko podane potrawy w restauracjach, popijająwinem.
Posiłki są dotowane przez firmę, co oznacza rozbudowaną ochronęsocjalną.
Ten świat
Jest takie miejsce na schodach prowadzących do podziemnychparkingów, w którym nagle zobaczyłam siebie razy pięć. Janusz próbował teodbicia sfotografować i prosił, abym zeszła stopień niżej, potem jeszcze niżeji jeszcze. Dla kogoś z boku musiało to wyglądać tak, jakbym się bała schodówalbo jakbym stąpała ostrożnie z racji problemów z chodzeniem. Nagle stanąłprzede mną elegancki mężczyzna, podał mi rękę i sprowadził na dół. Pozwoliłam sięprowadzić, bo nie chciałam odtrącić jego dobrego uczynku. Poczułam się jak AnnaInn schodząca do piekieł. Jakież było zdziwienie owego przystojniaczka, kiedysprowadzona w dół, ochoczo pobiegłam w górę, przestępując po kilka stopni.
La Defense, biurowce
La Defense. Fajnie? Rzeźby Joana Miró. Kolorowe stwory, moim zdaniem bardzo kompatybilne z architekturą obiektów. Z tyłu, niestety, remont. Śniadanie Janusz nas fotografuje.
La Defense, w oddali : Łuk Tryumfalny.
La Defense. Wysyłam sms-a do Remka.
To już ostania fotka z La Defense, bo jak dlugo można Was nudzić, prawda? Autorem wszystkich fotosów jest Janusz Stobiński. Buźka.
7 komentarzy
Jeśli o mnie chodzi, to może tych zdjęć być jeszcze dwieście – są niesamowite! Porównanie z Inanną schodzącą do piekieł trafione w dziesiątkę, aż się prosi o jakieś opowiadanie w tej scenerii, co?..Koniecznie!
Tak! Zgadzam się. Zdjęcia są cudowne. Podziałały na mnie trochę tak, jak kubełek zimnej wody.Nie wiedzieć czemu, zawsze z Francją kojarzyły mi się małe mieścinki z wąskimi uliczkami, narożne kawiarenki, przydrożne stoiska z warzywami…Wszystko po prostu rodem z „Amelii”.
ja tez tak mialam, Agnieszko, dopoki nie zobaczylam La Defense. Wolę klimaty rodem z Amelii, a jednak – jesli chodzi o silę wrazenia, to Defense przewyzszyło wszystko inne, co w Paryzu widzialam.Moze dlatego, ze tak mało w ogole jeszcze widzialam.
Super, po prostu bajka, takie połączenie nowoczesnej architektury z tymi kolorowymi stworkami. Wśród tego wszystkiego Pani z komórką w dłoni, czyli też nowocześnie.
O, Jula, mialam sie uwolnic od telefonu, ale mi się nie udalo, bo jak tu nie wyslac sms-a do bliskich…
witaj Marto 🙂 przepiękne miejsca i zapewne …niezapomniane wakacje 🙂 życzę powtórki…i więcej takich „śniadań na trawie” Serdecznie pozdrawoam 🙂
Sarno, dziękuję, ze tu zajrzałaś, pozdrawiam.