Tak to bywa, że pewne rzeczy się w życiu robi, ale się o nich nie mówi,a o innych się mówi, ale się nie robi. Trzeba wiedzieć, kiedy i co można zrobići powiedzieć, dzięki „wyczuciu” niuansówsłoma nie wychodzi nam z butów, traktowani jesteśmy jak ludzie z wewnętrznąkulturą, taktem, umiejętnością dyplomatycznego bycia. To są przymioty, którychdo końca nie da nam wykształcenie. Wykształcenie da wiedzę, natomiast„kindersztuba” jest wewnętrznym głosem, dzięki któremu wyjdziemy choćby znajwiększych opresji z godnością.
Celowo używam słowa „kindersztuba”, którego w komentarzach użyłaEllubis, ponieważ trudno w języku polskim znaleźć jednowyrazowy, równieprecyzyjny odpowiednik. Bo „kindersztuba” to jednocześnie i dobre wychowaniewyniesione z domu, i wiedza, i inteligencja emocjonalna.
Myślę, że komentator „n-n” zabawił się wblogową prowokację; na pewno nie wyczynia publicznie tego, o czym pisze, kołdrajest przykrywką. Być może świadkiem owego przaśnego zachowania bywa ktośbliski, akceptujący taką zabawę w domowych pieleszach, nikt natomiast by jejnie zaakceptował na konferencji.
Dzieci są bezpośrednie, bo nie nabyły jeszcze owej życiowej dyplomacji.Tylko dziecko potrafi powiedzieć „król jest nagi” i zadać najbardziej naiwnepytanie, a przecież „nie ma pytań mądrzejszych od pytań naiwnych”, jak mówiSzymborska w jednym z wierszy.
Tak zwani dorośli wiedzą, że o pewnych sprawach nie mówi się wprost.Dzieci jeszcze tego nie potrafią, stąd ich rozbrajająca bezpośredniość.
Dorosły nabył umiejętność posługiwania sięeufemizmami, czyli wyrazami lub zwrotami zastępczymi w celu złagodzenia sensumocnych, zdecydowanych określeń, oddających sedno rzeczy, ale niekoniecznieświadczących o wewnętrznej kulturze i umiejętności zachowania się w określonychokolicznościach.
Zamiast powiedzieć, że ktoś jest głupi,mówimy niemądry, pijaka zastępujemy trunkowym.Czasem jednak trzeba odpowiednie dać rzeczy słowo, bo nie ma słów brzydkich, sątylko nieodpowiednio użyte.
Wieczorem opowiem Wam historyjkę z życiawziętą (mojego), dotyczącą użycia słów….
10 komentarzy
zabawię się we wróżkę, moja Droga Marto :). Czy chodzi o słowo „szukam”, „szukać”, „szukamy”, itd. odmieniane we wszystkich przypadkach w Pradze? 🙂
Niestety, nie o tym słowie będzie opowiastka, choć, przyznaję, i o nim mogłabym opowiedzieć fajną anegdotkę. Mój blog czyta także młodzież, więc z konieczności muszę sobie narzucać tzw. autocenzurę.
rozumiem i żałuję :). Czekam na inną anegdotę, POSZUKAJ ich jak najwięcej, bo są smaczne 🙂 🙂 🙂
GŁUPI – niemądry, bądź też mądry inaczej :-). Pozdrawiam serdecznie.
tak, Ciaproczku, to „inaczej” zrobiło już furorę we frazeologii. Podoba mi się. To eufemizm do potęgi.
Witaj Marto!Brawo!!! Nie wykształcenie a dobre wychowanie czyni z człowieka delikatną istotę, tam, gdzie wymagana jest delikatność .Znam takiego „delik-atnego(wenta)”, że wypuszczając powietrze,mówi:cyt.” Powinnaś być dumna, że dopuszczam cię do moich intymnych spraw, bo przy żadnej innej kobiecie bym tego nie uczynił”. Ja odpowiem, że nie tylko nie jestem dumna, ale ( będę delikatna), bardzo wkurzona. Zaznaczam, że jest wykształcony, ale z wychowaniem u niego nie najlepiej. I co Ty na to?!
A ja na to…powiem wprost, bez eufemizmów: po prostu cham. Szczególnie z powodu bezczelnego, zarozumiałego komentarza.
Witam pani Marto! Chciałam pogratulować pani książki pt. „Tylko nie wiń mnie za to”. Jest krótka, ale niesamowicie fascynujaca. Pozdrawiam. http://www.old-style.blog.onet.pl
Chodzi chyba o „Więc nie wiń mnie za to” ;)Hmm…ja we wróżkę bawić się nie potrafię i nie mam pojęcia na temat czeskiego „szukać”…Czekam więc z niecierpliwością na kolejnego posta.
Hmmmm…. Na mojej planecie porozumiewamy się pierdzeniem, bekaniem, stepowaniem i gwizdaniem. Taki ci styl u nas… I nikt nic złego w tym nie widzi. Swoją drogą, jak się mają porozumiewać przepychacze do zlewu czy butelki po soku marchwiowym?