Wieśniak uprawiał swoje pole z pomocą starego konia. Któregoś dnia koń uciekł na wzgórza, a kiedy sąsiad wyraził wieśniakowi współczucie z powodu takiego nieszczęścia, ten odpowiedział: Nieszczęście? Szczęście? Kto wie?
Po tygodniu koń wrócił ze wzgórz na czele stada dzikich koni i tym razem sąsiad gratulował wieśniakowi fortunnego obrotu sprawy. A ten rzekł: Szczęście? Nieszczęście? Kto wie?
A potem, kiedy jego syn starał się okiełznać któregoś z dzikich koni, spadł z grzebietu zwierzęcia i złamał nogę. Wszyscy uważali to za nieszczęście. Ale nie chłop, którego jedyną reakcją było: Szczęście? Nieszczęście? Kto wie?
Kilka tygodni później do wioski wkroczyli żołnierze i zabierali do wojska wszystkich sprawnych młodzieńców. Gdy zobaczyli, że syn wieśniaka ma złamaną nogę, zostawili go w spokoju. Czy teraz to było szczęście? Czy nieszczęście? Kto wie?
Obudziłam się rano, zbolała. Szczęście? Nieszczęście? Kto wie? Pojechałam na masaż i gimnastykę, wróciłam jeszcze bardziej obolała. Chciałam pracować kilka godzin przy biurku, ale nie miałam siły, więc złorzeczyłam, bo nie cierpię pomnażać zaległości. Szczęście? Nieszczęście? Kto wie?
Ugotowałam wypracowany obiad: kapuśniak na wędzonce z grzybami; pieczeń, która całą noc leżała w zalewie ziołowej ( po prawdzie to doglądał jej Janusz), ziemniaki z koperkiem ( nie jadłam ich chyba z dwa tygodnie), marchewkę z groszkiem, szpinak, zieloną sałatę z kaparami i rukolą. Przyszła Agatka z Pawciem ( Piotr w delegacji). Wszystko im bardzo smakowało. Aga powiedziała: obiad jak za dawnych czasów. Miałam czas podać deser, patrzeć, jak Pawcio układa dyskietki w moich tekturowch walizeczkach. – Jak to fajnie, że dziś zrobiłaś sobie wolne – powiedziała Aga – i że mogliśmy u ciebie dłużej posiedzieć.
Szczęście, prawda?
3 komentarze
coś mi dziś połącznie z serwerem szwankuje…okrutnie się złoszczę, bo wszelkiego szwanku nie cierpię- ale może to i szczęście jakie, kto wie…może czas by się wreszcie wyciszyć trochę, he…
Ja wczoraj miałam troche szczęścia, ale już dziś go nie ma. Chociaż może nie wszystko stracone? ;)www.kadza.blog.onet.pl
Droga Pani Marto,dziś po raz pierwszy zajrzałam na pani blog i uważam, że jest cudowny. Juz nie mogę doczekać sie Pani przyjazdu do Złotowa!!!