Inne

Godzina, której nie ma na moim zegarze

Jeszczekilka lat temu napisałabym, że obudziłam się o godzinie, której nie mana moim zegarze. Coraz częściej budzę się o niej, sama, bez budzikowychponagleń, więc muszę się pogodzić, że 6 rano istnieje.  A dziśzaistniała boleśnie, ból głowy urzeczywistnia od razu, dlategozrezygnowałam z porannego łóżkowego czytania i od wzięłam się do pracy.W dodatku bez kawy, bo nie było Janusza i nie miał mi jej kto zrobićani podać. Nie cierpię uruchamiania całej tej syczącej maszynerii dlazrobienia filiżanki espresso. Napisałam 2 strony powieści (ostatnirozdział), tekst reklamujący powieść amerykańskiej pisarki, któraukaże  się za miesiąc, załatwiłam 5 małych spraw. Miałam nadzieję, żeporanne myślenie, pisanie, potem kąpiel – postawią mnie na nogi i  nagodzinę 10. 00 dojadę do księgowej, zostawię rachunki z całego miesiącai niech się męczy dziewczyna, i niech dodaje lub oddaje.
    Zapomniałam wyjść rano z psem ( to z powodu tej głowy), więc jak już poraz któryś zrobił głupią minę, to mu powiedziałam, że będę taka dobra izafunduję mu przejażdżkę.
Dojście na parking zajęło mi więcejczasu niż zwykle, ponieważ pies ciągle sikał. Przywoływałam go doporządku kolejnymi pociągnięciami smyczy, bo kto to widział być takimrozbestwionym sikaczem, ale wreszcie dotarło do mnie, że każdemu by sięzebrało przez 14 godzin trzymania.
     Moja głowa zareagowała naksięgową alergicznie, niestety. Podpisywałam nie tam gdzie trzeba, atam, gdzie mi się wydawało, że będzie ładnie. Kiedy wypiłam kawę, topoczułam, że nie jadłam śniadania (nie było Janusza). Zamiast doswojego domu, wstąpiłam do Agatki. Zjadłam pół rogalika, by wreszciemóc połknąć tabletkę. Piłam herbatę, po każdym łyku odstawiającfiliżankę na stolik. Zauważyłam, że Pawcio robi to samo. Wziął pustąfiliżankę Agatki, usiadł na małym stołeczku, podnosił filiżankę do buzii z namaszczeniem odstawiał na brzeg stołeczka, wydając przy tymteatralne westchnienie.  Dopiero po chwili zorientowałam się (to zpowodu głowy), że Pawcio mnie naśladuje. Moja babcia często powtarzała,że wszystko we mnie arystokratyczne, prócz pochodzenia. Z migrenami siępogodziłam, ale nie przypuszczałam, że aż tak celebruję picie herbaty,nawet przy rogaliku z dżemem.
     Wróciłam do domu, zaaplikowałamsobie ergotaminę. Przez 2 godziny leżałam w ciemnym pokoju i tylkodzięki wielkiej sile woli tudzież rozsądkowi nie zrobiłam rzygawki zrogalika. Kiedy już trochę się znieczuliłam i odtajałam, wykonałam 5telefonów, załatwiłam 3 małe sprawy, wypiękniłam się i zaparzyłam małyimbryczek herbaty z imbirem. Pijąc, przypominałam sobie gesty Pawcia,co napełniło mnie dumą z wnuka i przekonaniem, że jest najmądrzejszy naświecie.
     Poszłam na spacer z psem, przekonałam go, by wszystkozrobił na zapas, a po powrocie do domu nakazałam pilnować laptopa. Samanatomiast pojechałam do biblioteki, by prowadzić spotkanie z prof. dr.hab. Włodzimierzem Wójcikiem, współtwórcą uniwersyteckiej polonistykina Śląsku, historykiem, eseistą, gawędziarzem, autorem wielu naukowych( i nie tylko) książek. Rozmawialiśmy i o Zegadłowiczu, i o Różewiczu,ks. Twardowskim, Piłsudskim, ogrodzie, dobroci, miłości, zawiści,nagrodach. Przeplataliśmy wszystko to anegdotami, wspominkami, itp.
    Czekałam potem w środku miasta, w kafejce blisko dworca, na Janusza,który wracał z Wrocławia.  Gawędziłam z Remkiem Grzelą przez telefon,intensywnie przekopując torebkę. Po kilkunastu minutach, przekonana, żetelefon zostawiłam w bibliotece, poprosiłam Remka, by mi powiedział,która godzina, bo nie noszę z zasady zegarka, a telefon posiałam.
Wczoraj,leżąc w łóżku próbowałam nim przełączyć telewizor na inny kanał, akiedy to mi się nie udało, doszłam do wniosku, że baterie w pilociewysiadły.
     A poza tym nic na działkach się nie dzieje. Pies leży u moich stóp. Janusz w fotelu. Wszyscy jesteśmy zdechnięci.
PS. Przed chwilą nastąpiła zmiana: teraz pies leży na fotelu, a Janusz…

in / 1851 Views

7 komentarzy

  • ~babatendai 26 lutego 2007 at 23:46

    no to wypoczywajcie miło- ty po migrenowym dniu, janusz po wrocławiu mym lubianym, a pies po sikaczowych wstrzymankach, pozdrawki ciepłe!

    Reply
  • ~Iwona 26 lutego 2007 at 23:58

    Marto, Twój wpis czytalam przy pięknej muzyce z internetowego polskiego radia Eden. Spokojna relaksacyjna muzyka dobra na migrenę i inne dolegliwości.Wyobrażałam sobie Ciebie w tych zabawnych sytuacjach, z gapiostwem i wnukiem naśladującym każdy ruch.Zrobiło mi się całkiem miło i ciepło i rozczuliłam się. I chyba najbardziej zabrakło mi porannej kawy, wieczornej herbaty i tego fotela.Serdeczności.

    Reply
    • ~marta 27 lutego 2007 at 08:00

      Dzisiaj będzie spokojniej, może, kto wie. Nagrywam w radiu, siedzę przy biurku, pójdę na gimnastykę. Kawę już wypiłam. Sciskam.

      Reply
  • ~Renia 27 lutego 2007 at 12:33

    Pani Marto, nie pojmuję, jak udaje się Pani wykonać tyle rzeczy?! Czy doba w Katowicach jest dłuższa niż ta u mnie? 🙁 Z powodu migreny serdecznie Pani współczuję, zwłaszcza, że niestety znam ją „z autopsji”. Dobrego, nowego dnia!

    Reply
  • ~agusiak:) 27 lutego 2007 at 20:57

    Pani Marto!Jestem właśnie w trakcie czytania, pani książki pt. „Marta.Doc.” Interesuje mnie, co zaintrygowało panią, do napisania w niej o moim rodzinnym mieście Drezdenku. Jestem z tego powodu dumna i uradowana. Widzę, że nie tylko Henryk Sienkiewicz docenił jego uroki w swojej książce „Krzyżacy”. Gorąco pozdrawiam i proszę o szybką odpowiedź. :))

    Reply
    • ~marta 27 lutego 2007 at 21:15

      Znam Drezdenko i bardzo mi się podoba. Miałam rodzinę w Krzyżu, Drawinach i Drawsku. Pozdrawiam.

      Reply
  • agusiak_lol@buziaczek.pl 5 marca 2007 at 22:22

    Czy nie planuje pani jakiś tras, w których prezentowałaby pani swoje książki?? np. do Drezdenka:))

    Reply
  • Napisz swoją opinię

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.