Co się znajduje w mojej torebce? Miałam dziś okazję sprawdzić: 3 szminki,puderniczka, 5 długopisów ( komu je podebrałam?) wizytownik z wizytówkami,pieczątka firmy, szczotka do włosów, podręczny laptop, czyli kalendarz (jedna strona na jeden dzień), notesik na złote myśli, paczka chusteczek donosa, jajko niespodzianka od wnusia, 2 telefony komórkowe, opis zdjęćrentegnowskich kręgosłupa, czerwona róża na agrafce ( podarunek od p.Łopuszańskiej – jak ją przypnę do czarnego swetra, to z ubrania dziennegozamieniam się w popołudniowe), klucze do mieszkania, kluczyk do samochodu, rękawiczki,portmonetka, etui z kartami bankowymi.
Przyzwoicie, prawda?
A czego nie ma w tej torebce?
Oczywiście dokumentów. Ani jednego.
Załatwiałam dziś sprawę w urzędzie i urzędniczka poprosiła mnie o dowódosobisty. – Ma pani ? – zapytała, jakbym wyglądała na taką, co nie ma. -Oczywiście, mam – powiedziałam pewna swego, po czym otworzyłam torebkę.
Kiedy nie znalazłam, zapytałam, czy może być prawo jazdy. Pani skinęła głową,bo chodziło tylko o to, by stwierdzić, że ja to ja.
Zaglądam i nic. Nie mam NIC, nawet dokumentów samochodu. Kiedy sobieuzymsłowiłam, że tę torebkę noszę od 2 tygodni, to mi się słabo zrobiło istwierdziłam, że będę nocować w urzędzie.
Najpierw poszłam odstresować się do pobliskiej kawiarni,a z rozpaczy, że nie mogę wypić nic alkoholowego, zamówiłam gorącą czekoladę zbitą śmietaną. Zadzwoniłam do domu. Janusz zaczął sprawdzać. Zajęło mu to dośćdużo czasu, bo ze złości przekopał wszystkie torebki, choć tłumaczyłam, by tychletnich nie tykał. Okazało się, że dokumentów nie było w żadnej, więc aby miećpewność, czy nie zgubiłam, poprosiłam go, by sprawdził kieszenie kurteksportowych, bo jak jeżdzę z psem na lotnisko, by się wyhasał, to nie zabieramtorebki. Znam siebie, były tam.
Ale to znaczy, że w Warszawie też byłam bezdokumentów, hihi. Nie wiedziałam, więc jechałam na pewniaka. A teraz ścierpłami choć miałam przejechać tylko
Mam przed sobą miły wieczór, który spędzę na czytaniupowieści w maszynopisie, ukaże się za miesiąc ( Kim Edwards, Córka opiekunawspomnień). Tytuł mi się nie podoba i coś mi przypomina, tylko nie wiem co. Aleksiążka i owszem. To rzecz o tym, jak decyzja jednej osoby, podjęta ze strachu,tchórzostwa i w tak zwanych dobrych zamiarach, może zrujnować życie kilkuosobom.
Nie jadłam dzisiaj śledzia. I już nie zjem. Nie szkodzi,”śledzia” zrobię sobie jutro.
Inne
5 komentarzy
No tak, torebka kobiety jest , jak sama kobieta-niezgłębioną tajemnicą…hih.Wszystko, co w niej mamy, jest oczywiście najpotrzebniejsze…A ze czasem trudne do wyłowienia….;-)
Ty jezdzisz bez dokumentow, inni jezdza za szybko. H. byl dzisiaj szczesliwy, ze dostal „tylko” 30€ mandatu za przekroczenie szybkosci, a nie wiecej i do tego pare punktow. Ale sie „skubany” nie przyznal, tylko sie dziwilam, dlaczego od miesiaca pyta, czy byla dla niego poczta. I dzisiaj wyszlo szydlo z worka.A jezeli chodzi o ten tytul, nie wiem dlaczego, ale mnie sie natychmiast skojarzyl z tytulem „Dag, corka Kasi”. Serdecznie pozdrawiam.
Tak, Jano, dobre skojarzenie, ale czuję, ze to jeszcze nie to. Jeszcze gdzies coś było w tym stylu.
Te wszystkie znaczki po 30 znacza oczywiscie Euro
jeszcze byla „Krystyna, corka Lawransa”