Bohaterka tej książki niejedno ma imię – mogłaby od biedy nazywać się Bridget Jones, której wrażliwość zamiast whisky ostrzyła Anne Sexton. Mogłaby nazywać się Świętą Wyuzdaną Anais Nin, spotykającą swoje setne erotyczne spełnienie. Mogłaby nawet przez chwilę stać się przestraszonym facetem, który rozpoznaje kobiecość w sobie i nie wie za bardzo, co z nią zrobić.
Na pewno jest kobietą, która zrozumiała, dlaczego Van Gogh obciął sobie ucho, a także dobrze wie, co znaczy cienka czerwona linia, która oddziela światło od ciemności.
Treść tej książki balansuje między życiem a literaturą, literaturą a życiem, może stać się życiem w literaturze? Jest tu wszystko. Intymny dziennik przechodzący w wyrafinowany esej, wysokiej próby liryka, która niespodziewanie wyrasta rozpalonym od zmysłów opowiadaniem o Alicji. Jest e-mail i telefon komórkowy, który pełni rolę współczesnego konfesjonału.
Forma tutaj nie jest określona raz na zawsze. Ta książka nie przypomina niczego, co do tej pory napisano.
Czerwień raz jeszcze daje czerwień
„Siedmioróg”, Wrocław 2001.
Brak komentarzy