Pamiętam stajnie i konie w miejscu, gdzie dziś Spodek. Napis nad bramą wjazdową, „Dwór Marii”, przypominał, że kiedyś był tu folwark należący do Tiele-Wincklera. Przerobiono go na Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania. Lubiłam tam chodzić z ciotką Stefką, komunistką z francuskiego ruchu oporu. Pytałam, do kogo należą te stajnie, a ciotka tłumaczyła, że są państwowe. Co znaczy państwowe, pytałam, a ciotka wyjaśniała, że są moje i ojca, i mamy, i innych ludzi też. Chwaliłam się potem dzieciom w szkole, że mam mnóstwo koni w stajniach, a dzieci mówiły, że jestem głupia, ale one nie znały słowa „państwowy”.
Codziennik
Brak komentarzy