Dziennik lektur

Prasówka, czyli Historia i tak nas przemieli (Ugresić, Varga, Szczygieł)

Bywa, że prasę czytam hurtem. Jak wczoraj, kiedy się przyssałam do kilku numerów Dużego Formatu i ostatniego Magazynu Świątecznego GW (24/ 25 stycznia/ 2015), gdzie moja ulubiona Dubravka Ugresić publikuje tekst „Dzień dobry, luzerzy!”.
„Byłeś od nich mądrzejszy, wrażliwszy, ciężej pracowałeś i bardziej marzyłeś. Teraz, patrząc na ich sukces i swoją przegraną, pytasz siebie: gdzie popełniłem błąd?!”, pisze Ugresić, przedstawiając kilka przykładów z życia tych, którzy wygrali. Pytanie, „gdzie popełniłem/popełniłam błąd” zadaje kilka razy, więc nic dziwnego, że odnosimy go i do siebie. Porównuję się więc z innymi, którzy niekoniecznie są lepsi ode mnie, a jednak… Ugresić nie odpowiada, ale i tak wystarczająco niepokoi.

Staram się znaleźć argumenty, które byłyby dla mnie usprawiedliwieniem.
I nagle pukam się w głowę, bo wiem, gdzie popełniłam błąd. Jeśli będę się porównywać z innymi, nigdy siebie samej nie zadowolę i nie docenię! Jestem, gdzie jestem i solidnie na swoje miejsce zapracowałam. Nikt poza mną nie posiada takiej kombinacji doświadczeń, nikt nie przeżył mojej historii. Wszystko już zostało opisane, wszystko już było, prócz mnie i mojej wrażliwości. Więc bez samouwielbienia i fałszywej skromności mogę powtórzyć za Szymborską, że jedyna jestem i niepowtarzalna aż do szpiku kości. A potem mogę tylko robić swoje najlepiej jak potrafię i cieszyć się z tego, co mam, także z własnych wyborów, i z tego, że nie posłuchałam mamusi, a także innych, bo gdybym im uległa, to bym dziś była w koziej dupie.
Mogę też przypomnieć sobie dobre dusze, które pojawiły się na mojej drodze, dzięki którym zaufałam sobie. Z ochotą powracam do pointy, zawartej w tekście Ugresić, której nie zdradzę, aby nie odbierać przyjemności z lektury tym, którzy zechcą przeczytać całość.

Felietony Krzysztofa Vargi czytam zawsze z wielką przyjemnością, bo lubię jego filtrowanie świata, trafne uwagi oraz komunikatywny i bywa, że prześmiewczy styl. W „Prymacie pupy nad Polską” (tekst z 8 stycznia 2015, DF) rozprawia się ze Stefanem Żeromskim, pisarzem, który bardzo dbał o polskie rany i o to, by nie zabliźniły się błoną podłości. Czy ktoś dzisiaj o tym pamięta, czy traktuje poważnie Siłaczkę, dra Judyma i Barykę, który szedł ze sztandarem na Belweder i cuda-wianki wyczyniał z Laurą, staczając się „z podwyższenia przy oknie w objęcia czystego szczęścia”. Czym to „szczęście” jest, licealiści z mojego rocznika zbytnio nie wiedzieli, a „pruderia autora i głęboki szacunek wobec pruderii czytelnika (-czki), a nade wszystko czołobitność wobec superpruderii krytyka, nie pozwala na przytoczenie szczegółów i perypetii tego wieczora, które się dokonały w zamkniętym na klucz pokoju pani Laury” – tak w przypisie rozogniał ciekawość Żeromski.

A propos przypisów.
Niedaleka jestem od tego, by uwierzyć Mariuszowi Szczygłowi (felieton „A kto to był ten Goebbels”, DF z 6 listopada 2014), że konieczny jest powrót do objaśniania w przypisach rzeczy najoczywistszych, skoro nawet studenci nie wiedzą, czym był kołchoz, kto to Goebbels, czy co oznacza skrót PZPR. Ktoś musi być przyjazny dla młodego czytelnika, pisze Szczygieł. Może i rację ma. Przecież pisarze bez czytelników nie istnieją, więc ułatwianie im życia powinno leżeć w naszym interesie.

in / 1541 Views

1 komentarz

  • ~Bluebell 26 stycznia 2015 at 16:47

    Właśnie! Nie porównywać się! Lecz z kolei łatwo powiedzieć, a trudniej wykonać.
    Jeśli ktoś nie rozumie, jak ludzie mogą popaść w nieszczęście, to jest SOCJOPATĄ. W Polsce tego rodzaju ludzi, czyli nie rozumiejących, rzucających oszczerstwa na innych nie brakuje; i to niezależnie z jakiej, tak zwanej, opcji polityczno-społeczno-religijno-socjologicznej wywodzą się. Chciałabym powiedzieć za panem Józefem Henem : „Wiem, co mówię”.

    Reply
  • Napisz swoją opinię

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.