Jak to zrobić, by dzień wydłużyć?
Jeszcze wcześniej wstawać? To nie działa, bo wieczorem, już koło 20.oczy mi się kleją i czytam nie więcej niż 15 stron, a jeśli oglądam film, zasypiam po 15 minutach. Staram się jak mogę, ale Czas i tak jest szybszy.
Wydaje mi się, że przyśpiesza, i przyśpiesza, i mam go coraz mniej. Wynika to zapewne ze struktury mojego umysłu i sposobu, w jaki przetwarza informacje. Dni spędzone na czytaniu i pisaniu mijają bezczelnie szybko. Dopiero co się wstało, a już upłynął dzień. Jeszcze wczoraj był grudzień, a już styczeń się kończy.
Nawet nie mam czasu więdnąć, bo się spalam.
Zapisuję w kalendarzu, by wiedzieć, że jednak odmierzyłam Czas konkretnymi czynnościami. Cieszę się, kiedy widać, co zrobiłam.
Czytam o Zeldzie Fitzgerald. Uciekam od telewizji. Okraszam dni wierszami Tymoteusza Karpowicza. Zapisuję tytuły oglądanych filmów: Boyhood, Birdman, Still Alice – rewelacyjne. Nie martwię się tym, że do mnie w tym roku nie przyfrunął jeszcze ani jeden wiersz. Widocznie jest czas poezjowania i czas usypiania słów. Nie martwię się też brakiem śniegu. Tęsknię jedynie za światłem. Stwarzam sobie namiastkę jasności w domu, zapalając wszystkie możliwe halogeny. Byle tylko nie budzić depresyjnych demonów.
Pomiędzy coś wyrzucę, coś uporządkuję, coś zgubię.
Ugotuję coś dobrego, wypiję spokojnie trzecią kawę.
I wieczór już. Jak to? Bez szaleństw, podróży?
Codziennik
3 komentarze
A jeśli to nie takie irracjonalne, że czas płynie coraz szybciej, bo jeśli wszechświat się rozszerza, i to coraz szybciej, to może i czas jest bardziej prędki.
Myślę, że nikt nie ulega się słabej i prymitywnej pociesze, coś w stylu z Woody Allena, gdy matka mówi do synka, co ciebie to obchodzi, że wszechświat się rozszerza, my jesteśmy na Brooklynie, a Brooklyn się nie rozszerza.
Bardzo mi się podoba to zdanie „Nawet nie mam czasu więdnąć, bo się spalam.”…
Zauważyłam, że im bardziej jestem starsza to czas się bardziej kurczy…i biegnie szybciej…jakby mu do mety było coraz spieszniej…a mnie do mety nie ciągnie tak szybko…
ile to przygód w dzieciństwie się przeżyło w ciągu dnia…a teraz?…pół godziny na spacerze jest dłuższe niż pół godziny czytania książki…a 1,5 godziny przy oglądaniu filmu szybciej mija niż np przy ręcznym praniu…czy to znaczy, że jak będziemy robić same takie rzeczy, które się dłużą ( subiektywnie) to będzie czas dłuższy tylko subiektywnie?…jedno jest pewne, że będziemy bardziej zmęczone…i bardziej zwiędniemy nad tym praniem…
cieplutko pozdrawiam…
O, tak, pranie bardzo sprzyja więdnięciu. Takoż marudzenie, prawda?