Dziennik lektur

Krystyna Lars zaprasza do nieba cały świat

zaprosimy-do-niebaOkładka jest tak wymowna, że nie od razu otwieram książkę. Na pierwszej stronie państwo Chwinowie, Krystyna i Stefan, paużki-nierozlączki. Wchodzą w jesienny park, pod rękę. Ona w ciemnogranatowym płaszczu i czerwonym toczku na głowie, on w czarnym płaszczu i takimż kapeluszu. Uśmiechają się pogodnie, jak to oni. Na tylnej okładce państwo Chwinowie, ujęci od tyłu, jakby odchodzili, ciągle jednak w rozmowie. On odwrócony lekko w prawo, patrzy na żonę.
Każdy kto zna Chwinów, wie, że od młodości razem idą przez życie i literaturę. Stefan Chwin, historyk literatury, profesor Uniwersytetu Gdańskiego, pisarz. Krystyna Chwin zawsze, zdawałoby się, w cieniu męża, u jego boku, spokojna, dbająca, łagodna (co nie znaczy potulna), a przecież żyjąca nie tylko światami męża-pisarza, bo posiadająca swoje własne poetyckie światy, w których się nurza cała, po czubek głowy czy czerwonego toczka.

Dla swojej twórczości literackiej, od czasu wydania tomiku poetyckiego Ja, Gustaw (1981), ma pseudonim: Krystyna Lars. To był głośny debiut, w tamtych latach o poetce mówiło się nieustająco.
Książka, której okładkę podziwiam, to tomik poetycki Krystyny Lars, noszący tytuł: Zaprosimy do nieba cały świat. Czytam powoli, po kilka wierszy dziennie, smakuję, powracam, patrzę z boku, dostrzegam przemyślność kompozycji, która podobnie jak okładka stara się uporządkować poetycki świat, umieszczając go w rozdziałach o znaczących podtytułach:Stworzenie świata, Przestrogi, Parę wyrzutów sumienia, Afganistan, Wiry, Nasz czas, lęki codzienne, Podziękowanie za pomoc w istnieniu, Codzienne ironie, Przygotowanie do snu, Wiersze z dna rzeki, Wiersze na powitanie drzewa, Na popiół.

Uderza mnie ten „porządek”, to poetyckie przekonanie, że wszystko ma swój czas i swoje miejsce. To nie jest „życie na poczekaniu”, jak w wierszu Wisławy Szymborskiej. To nie jest „przedstawienie bez próby” i „głowa bez namysłu”. Uderza „precyzja wszelkich rekwizytów”, od początku do końca, od stworzenia świata po zaproszenie do nieba. „Co będzie dalej ze mną i ze światem” pada pytanie w wierszu „Pogoda ducha”. Pytania stawia osoba dojrzała, doświadczona, ale też taka, która mimo ciernistych dróg i wielu kłód pod nogami, ocaliła w sobie wrażliwe dziecko. To ktoś, kto wie, że „Żadna poezja nie ocala ludzi i narodów/ Żadna poezja nie potrafi ocalić nawet jednego człowieka”. To przesłanie bynajmniej nie narzuca pesymistycznych tonów. To tak jakby powiedzieć: przyglądam się światu, który jest, jaki jest, nie zmienię go, nie naprawię, mogę jedynie zmienić swój stosunek do tego, co widzę. Dzięki temu ocalę swoją prawdę, wiarę, nadzieję i nie poddam się Wielkiej Manipulacji. Co mi w tych dążeniach pomoże? Ironia. Bo dzięki niej postawię granice, odgrodzę się od zniewag, okrucieństwa i dołków kopanych po to, by w nie wpadać.

W eseju Poeta jako traumaturg(1981) Krystyna Lars pisała: „Ironia jest zawsze bronią tych, którzy nienawidzą bezsilności, odgradza się od podpowiadanego fałszu kpiną, szyderstwem, zdrowym śmiechem. [Człowiek] żyje w przestrzeni ironii, pomiędzy gorzką wesołością politycznego dowcipu a agresywną złośliwością szyderstwa, rozgrzeszając samego siebie z cynizmu /…/”.
Poetka jest nadal wierna tym poglądom, o wyraźnie romantycznej proweniencji, i dzięki temu jest ciągle „po stronie życia, które pragnie stać się całością”. Czy wie, że wybiera złudzenia? Wie.

Ale też dzięki tej wiedzy, umiejętności obserwacji, wnikliwości, ironii oraz wyobraźni tworzy poetyckie światy, których prawda nie obezwładnia, jedynie zatrzymuje, zadaje dręczące pytania, niekoniecznie udzielając odpowiedzi.
Wiersz „Pięknie jest w Afganistanie” potrząsnął mną niemal tak jak lata temu opowiadanie „U nas w Auschwitzu”. Nie mogę się uwolnić od frazy „śmierć terrorysty na kolbie karabinu smakuje jak truskawkowy sok”. Ani od obrazu: „Pochyl się nad zabitym/ Jego dusza wskoczy ci w usta”.
Podobnie zapiera mi dech wiersz „Boże Narodzenie”. Balladowa forma wzmaga okrucieństwo świątecznych rytuałów. A więc można tak pisać o święcie, kiedy rodzi się Pan? Tak mocno, bez sentymentu, z nożem w ręce? „Rzezią ryb i drzew” witać narodziny?
A ileż żartu w „Ziewającej trumnie”, gdzie nawet „krzyż rozkłada ręce, że nic nie może zrobić dla tych, co pod piaskiem zagrzebani”.
Tu nad każdym wierszem trzeba się pochylić.
I poprzez wiersz „przyglądać się samemu sobie w zdumieniu”.

Pamiętam gęstość i tajemność wierszy z poprzednich tomików Krystyny Lars (także z Chirurgii mistycznej) barokowość frazy, mistyczne klimaty. W omawianym tomiku podobną dykcję mają dwa poematy Topielica i Święto rdzy. Ale i pozostałe wiersze nie są wolne od nasycenia w metafory, obrazy. Barokowo w nich, miejscami turpistycznie. Grochowiak by się ucieszył., Baczyński by się zamyślił, Herbert by fuknął.
Odkrywam też nową Krystynę Lars, w której jest pokusa, by zabawić się z wierszem, zatańczyć z nim menuet bez pogrzebacza, dodać mu rytmu, rymu, okiełznać reguły, dostosowując je do własnej dykcji i wrażliwości.

To są wiersze o nieuchronności przemijania, pogodzeniu ze światem, o dorastaniu do trumny, akceptacji. O dystansie, który trzeba w sobie wypracować, by w końcu znaleźć harmonię. Jest to poezja bólu, ale i wiary w to, że można przejść przez życie, trzymając się za ręce. To tomik rozliczeniowy, pożegnalny, ale pogodny, bo dużo w nim życia, a w życiu rozdziałów.

To są rewelacyjne wiersze, to jest książka, którą zatrzymam w sobie. Wierzę, że i ja zostanę zaproszona do Nieba. Zapuka tam też moja ergonomiczna poduszka i ciepłe skarpetki, mój pies, który jest najwierniejszym mężczyzną mojego życia. Bardzo bym chciała zobaczyć, jak „bezkrwiste anioły nabierają rumieńców ze wstydu”. I bardzo bym chciała „udawać, że mamy ciała tak żywe jak było na początku”, Krysiu.


Krystyna Lars, Zaprosimy do nieba cały świat. Wydawnictwo Tytuł. Gdańsk 2014.

in / 1685 Views

2 komentarze

  • ~Krystyna Lars 2 grudnia 2014 at 12:19

    Marto, raz jeszcze przeczytałam Twoją piękną recenzję tomu wierszy „Zaprosimy do nieba cały świat”. Sprawiła mi ogromną radość, że odczytałaś to tak, jak ja to czuję. Zamyśliłam się. Jak dobrze, że jesteś na tym świecie, bo któż by potrafił z taką wrażliwością odczytać te strofy? Mam nadzieję, że trafimy do tego samego nieba – wszak tam jest miejsce dla nas wszystkich? Pozdrowienia…

    Reply
    • Marta 3 grudnia 2014 at 17:37

      Jak miło, Krysiu. Dziękuję. Nie ma nic milszego, jak radość poety.

      Reply

    Napisz swoją opinię

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.