Inne

Nieprzypadkowe przypadki, które zdarzyć się musiały

Życie nie głaszcze mnie po głowie i pisze własne scenariusze, ale cóż, tak bywa i nie o tym dzisiaj będę smęcić. W zatroskaniu wszelakim umyka czasem to, co dobre, jakbym nie wierzyła, że możliwe, a jednak.
Ciąg niby przypadkowych zdarzeń układa się w łańcuch konieczności. Kiedy to dostrzegam, wzdycham zdziwiona, uradowana (?) i myślę po cichu: tak być musiało, skoro się zdarzyło. „Zdarzyć się mogło, zdarzyć się musiało”, przyklepuję raz jeszcze, słowami Noblistki.
Jadę pociągiem. Ostatnio polubiłam. Do przedziału wsiada starszy pan, starszy, czyli w moim wieku, hehe. Wpycham się bardziej w kąt, by zaznaczyć swoją osobność. Pomna nakazów mamy, by nie rozmawiać z obcymi, zamierzam pracować, jakbym była w domu. Jest ranek, o tej porze odbieram pocztę, więc i teraz od tego zaczynam „urzędowanie” w swojej firmie, gdzie sama sobie jestem sterem, i żeglarzem, i wiadomo, okrętem. Otwieram tablet. Zerkam ukradkiem, pan robi to samo. Nie przeszkadzamy sobie. Odprawiam korespondencję, pisze mi się w miarę sprawnie, bo mam dodatkową klawiaturę.
– Ależ pani śmiga, mnie się palce ślizgają, słyszę.
– Bo brakuje panu dodatkowej klawiatury – odpowiadam i już siebie karcę, bo pana zaintryguje moja klawiatura.
I w ten sposób moja osobność wyszła z kąta, jakbym była dzierlatką, nastawioną na zawieranie znajomości.
– Ledwo cię spuścić z oka i już dajesz się poderwać – komentuje Janusz, kiedy mu opowiadam.
– Miałam takie poczucie, jakbyśmy się znali od lat – tłumaczę – pan Roman…
– Elemele dudki – mówi Janusz.
Oczywiście mówi inaczej, ale przetłumaczyłam to na język obyczajny.
– Czuję, że to spotkanie było po coś – przechodzę na slang w stylu Coelho.

Mija tydzień.
Znajomy pojawia się na moim spotkaniu autorskim w Willi Fitznera.
Wieczorem odbieram telefon.
Dech mi zapiera.
– Musimy się spotkać – zapraszam do mnie.
– To niesamowite, tak po prostu?
– Najlepsze są spotkania bez długiego planowania.
– Czy to pan Roman? – dopytuje Janusz, którego gumowe ucho wyłapie, co trzeba.
– Nie, to Lidia Sztwiertnia, w sobotę się spotykamy u niej.
IMG_9800 (2)– Ta Sztwiertnia? – dziwi się Janusz – znacie się?
– Właśnie się poznałyśmy, dzięki panu Romanowi – dodaję skwapliwie.

IMG_9936 (2)Nazwisko Lidii przewijało się przez moje życie od 20 lat. Czytałam o jej wystawach, rzeźbach, które znam tylko z reprodukcji i opowieści znajomych. Omijały mnie dziwnym trafem wernisaże jej prac. Trzeba mi było poznać pana Romana, który, jak się okazało, właśnie wtedy, po moim spotkaniu, zadzwonił do Lidii i na gorąco zreferował swoje wrażenia i zawyrokował, że musimy się poznać.

Myślę, że pewne spotkania są nam pisane.
Janusz zachwycony, nie mogło być inaczej. Roman zadowolony. Już obiecuje następną eskapadę.

Dlaczego o tym dzisiaj piszę?
Może dlatego, że jestem w zacisznym miejscu, w Beskidach. Może dlatego, że chętnie tu wróciłam.
W zeszłym roku w czasie świąt Wielkiej Nocy spadł tu śnieg po pas. Dziś zieloność i kwiecie wszelakie.
W dodatku życzliwi i nader gościnni gospodarze.
Poza tym przyfrunęły tu do mnie dobre chwile. Na przykład ta:
Kiedy wnuk telefonuje, by powiedzieć, że pokaże mi coś, czego nazwa i tak nic mi nie mówi, ale cieszy fakt, że chce pokazać.
Kiedy zajada pierogi z truskawkami i mówi, że to jest pyszne.
Kiedy drugi wnuk mówi: Fajnych mam kuzynów, lubię ich.
Kiedy rano dostajesz do łóżka filiżankę kawy i kilka truskawek.
Kiedy nagle przyfruwa do ciebie zapach ziemi oddychającej po zimie.
Kiedy słyszysz, że córka się śmieje.
Kiedy głaszczesz okładkę nowej książki.
Wyrzucasz z uśmiechem stertę wycinków z gazet, bo i tak nie przeczytasz.

A reszta?
Reszta to „krecia robota i wiatr”.

rzezuchaPosiałam rzeżuchę, wyrosła bujnie.

Wesołych chwil życzę. W Święta też.
Po świętach o moich dwóch nowych książkach.
Także o spektaklu w Teatrze Zagłębia, ” Koń, kobieta i kanarek”, który zrobił na mnie niesamowite wrażenie.

in / 9409 Views

45 komentarzy

  • ~Jana K 19 kwietnia 2014 at 21:52

    (ech, pisałam wcześniej komentarz, ale skoro go nie widzę, to chyba gdzieś uciekł)
    Pani Marto, życzę Wesołych i Szczęśliwych Świat, i wszystkiego co najlepsze! Cierpliwie, choć „z niecierpliwością” czekam na nowe Pani książki i wpisy – jak zawsze… Serdecznie pozdrawiam,
    Jana Karpienko

    Reply
  • ~Krystyna 21 kwietnia 2014 at 13:17

    Właśnie! – zacząć, bo wiadomości od naszych ” dziecków ” są dla nas najważniejsze. Tym bardziej, że mój syn, ” ostatnimi czasy ” się na mnie – boczy. Pierwsza wysłałam życzenia świąteczne, zadzwonić nie miałam odwagi, bo a nóż – widelec, nie odbierze. To nie czułabym się z tym dobrze. Bezpieczniej było mailem, ale nie spamowym – haha! Na moje życzenia, na szczęście odpowiedział, że święta zejdą mu ( jest kawalerem ) na żużlowych emocjach, bo kibic speedwaya z niego od dziecka ( wpływ tatusia ) zażarty. Pewnie uroda u Ciebie – Izo, idzie w parze z humorem – GRATULUJĘ! Z zaproszenia chętnie skorzystam, jak tylko uzbieram ” muszelki „, bo remonty za mną, ale przede mną jeszcze większe. Twojego maila, przyznam bez bicia, że nie przyuważyłam, ale nic to, jakoś go odnajdę. Już w marzeniach, jestem u Ciebie, nad morzem. Ale spróbuj mi nie być ” humorzasta „, jak to wygląda na blogu Marty, to ” bydzie haja „, jak nic.
    Miłego, świątecznego popołudnia, K.

    Reply
    • ~Iza 21 kwietnia 2014 at 20:59

      Dopiero czytam, bo wróciłam znad morza. Pogoda jak latem a nad brzegiem mało ludzi. Ale, kto zabroni wolnej kobiecie zostawić naczynia do pozmywania i po obiadku jechać nad morze. A nad brzegiem morza, po lewej stronie był zachód słońca a po prawej TĘCZA ale taka, jakiej jeszcze nie widziałam. Siedziałyśmy na piachu, znaczy na plaży, i musiałyśmy wyglądać śmiesznie, bo odwracałyśmy głowy raz w lewo raz w prawo; tu zachód słońca a tu tęcza. Podaję e- maila: modaiwygoda@o2. pl Pozdrawiam, Iza.

      Reply
      • ~Iza 21 kwietnia 2014 at 22:01

        cd. (he, he). Tego „humorzasta” (czytaj po mojemu: nabzdyczona) nie wzięłam do siebie, więc mi umknęło. Humorzastą- po mojemu- była moja mamusia i to moje starsze dziecko co urodę po urodziwej babci odziedziczyło- ja podobna jestem do ojca, co też był niczego sobie- ale, matka była piękniejsza ino humorzastą była, znaczy nabzdyczała się, gdy sprawy nie szły po jej myśli. Jedynym wnukiem mojej matki, podobnym do niej, jest mój starszy syn, który był jej ulubionym wnuczkem. Ale, niestety, oprócz urody po urodziwej babci odziedziczył też inne jej cechy, tzn. zdolność do nabzdycznia się gdy „wnoszę zdanie przeciwne”. Więc „Pani się nieprzejmuje”- Marta wie skąd cytat pochodzi- nie bierz Krystyno na siebie humorów dziecka, BO to mogą być geny po przodku, na które nie masz wpływu. Pa, Iza.

        Reply
      • ~Krystyna 22 kwietnia 2014 at 11:14

        Dzięki! – cała Ty, w tym mailu. Tak sądzę, K.

        Reply
  • ~Krystyna 22 kwietnia 2014 at 11:24

    Kuźwa – poszło mi za wcześnie! – pewnie na coś, nie tak nadusiłam. Miało być jeszcze PS. Ale słucham rad, więc, się nie przejmuję i kto zabroni…

    PS. Humorami syna, nie przejmuję się. Już nie! Tak, jak nie wyrywam sobie rąk, w niczym i dla żadnego faceta. Powoli, spokojnie, bez szaleństw. Chyba, że …

    Reply
    • ~Iza 22 kwietnia 2014 at 18:36

      Ostatnie zdanie wymaga dokończenia, więc kończę za siebie: chyba, że spotkam cudnego gacha fajniejszego ode mnie, BO ja lubię ciągnąć wzwyż. Niestety, nie mam szczęścia do facetów, do obcych nie mam. Ci moi synowie- już męższyźni, co geny mają po przodkach-, to mimo genów fajne są, bo ja znam ich ich minusy i potrafię te kochane żmije spacyfikować. Ale, jeśli chodzi o innych przystojnych oraz inteligentnych- na takich zwracam uwagę- to oni mnie pacyfikują oraz wykorzystują zanim się zorientuję, że znowu wdepłam. Pa, Iza.

      Reply
      • ~Krystyna 23 kwietnia 2014 at 10:27

        Strzał w dziesiątkę – Izo! – lepiej bym tego, co było w myślach moich – nie dokończyła. Tylko z jednym zastrzeżeniem, bo przystojnych i inteligentnych boję się , jak…? – HURAGANU?! W takie ” cóś ” udało mi się raz wdepnąć, i zapamiętałam to, na całe życie. Bo huragan ten, gościł w nim ( czyt. moim życiu ), przez ponad 25 lat. Tyle mi trzeba było, żeby się zorientować, jakie w mojej psychice – zniszczenia uczynił.
        Miłego dzionka, K.

        Reply
        • ~Iza 23 kwietnia 2014 at 13:19

          Też trafiłaś w dziesiątkę, bo ja już też się takich boję. Jeden taki zmarnował mi 30 najpiękniejszych lat w życiu kobiety, a ja, jak na Alutkę przystało, ciągle trafiam na takich „cudnych”. A mamusia gadała tak: męższczyzna powinien być trochę ładniejszy od diabła byleby miał dobry charakter. No, ładnie bym teraz wyglądała gdyby mamusia doszła do tej mądrości przed ślubem, wszak jestem podobna do ojca. Pa, Iza.

          Reply
          • ~Krystyna 25 kwietnia 2014 at 10:28

            A co byś zrobiła, gdybyś się zakochała w trochę ładniejszym od diabła, który by miał charakterek – gorszy od tego samego diabła? O kurcze! – ale się zrobiło, diabelnie poważnie.
            Diablo pozdrawiam, K.

          • ~Iza 25 kwietnia 2014 at 17:39

            O, kurczę ale mi zadałaś! Odpowiadam jak mój młodszy syn, będąc dzieciątkiem odpowiadał na moje proste pytanie: no ja nie wiem. Pomyślałam troszeczkę, jak młodszy syn mi kazał, i w takim troszkę ładniejszym od diabła to ja się nigdy w życiu nie zakochałam. Ale, gdyby taki był „diablo” inteligentny to kto wie? Niestety, a może na szczęście? Nigdy „cóś” takiego mi się nie przytrafiło, BO ja mam coś z głową; jak widzę „męciznę” przystojnego, to jakiś program mi się w głowie unuchamia i myślę, że jak on taki przystojny to powinien, „z uwagi na powyższe”, być również: inteligentny, mądry, dobry, itp, itd. Z „programami” mam problemy; o tych zainstalowanych w komputerze już podonosiłam na siebie na niniejszym blogu, ale pisząc niniejszy wpis doszłam do wniosku, że największym moim problemem nie jest komuter, bo on ma programy zainstalowane, ino ten program co mam zainstalowany w głowie. Właśnie jestem po negocjacjach z dwoma takimi „męciznami”. Negocjacjami jestem wyczerpana, ale jutro jest wolna sobota potem leniwa niedziela i mam nadzieję, że dojdę do siebie po tych dzisiejszych negocjacjach. Pa, Iza.
            Ps. Dzisiaj jestem urobiona jak górnik na przodku; urobiona jestem pracą umysłową co do przkładu górnika nie pasuje. Ale, kto Alutce zabroni?

  • ~Iza 25 kwietnia 2014 at 21:39

    Marta nie odpisuje na moje e- maile. Pomyślałam troszeczkę i policzyłam moją wierszówkę na Marty blogu i uważam, że „przegiełam kaktusa” (he, he) pisząc sobie z Krystyną. „Tyle mojej winy”. Autorką tego co w cudzysłowie jest Autorka bloga, więc mam nadzieję, że mi wybaczy tę moją skłonność do rozpisywania się, wszak przyznałam się do winy. Dobranoc, Iza.
    Ps. Synów wychowałam jednym zdaniem: przyznaj się masz darowane, BO nie miałam „skryptu rodzinnego” w temacie hodowli chłopaków.

    Reply
    • ~Krystyna 26 kwietnia 2014 at 15:43

      Mam nadzieję Iza, że z Marty przykładu nie weźmiesz i odpiszesz na mój mail do Ciebie, który przed minutą wysłałam. Sądzę też, że do spamu nie poszedł, żeby sobie odleżeć!
      Miłej niedzieli, bo już prawie po sobocie, K.

      Reply
      • ~Iza 27 kwietnia 2014 at 08:05

        Wczoraj nie czytałam Marty bloga. Jak napisałam, tak zrobiłam; całą sobotę się leniłam. Wieczorem wewnętrzny rodzić się odezwał z pretensjami, że sobota a ja nie posprzątałam. Aby pójść spać z czystym sumieniem… opróżniłam kosz na tym adresie, wcześniej posyłając do niego reklamy, więc zapewne Twojego e- maila „posprzątałam”. Mam prośbę; wyślij jeszcze raz a ja wszystko co od tej chwili przyjdzie będę czytać. Leniwej niedzieli życzę. Pa, Iza.

        Reply
        • ~Krystyna 27 kwietnia 2014 at 11:37

          Tak sprzątasz wszystko, jak kosz z mailami? – bo jeśli tak, to perfekcjonistka z Ciebie. Może Marty odpowiedź też ” posprzątałaś „! A gdybyśmy tak zostały, przy korespondencji na Marty blogu? A Martę poprosimy o dodatkowy link z lewej w różnościach? – pogniewałaby się? Jak myślisz?
          Miłego, popołudniowego, niedzielnego dzionka, K.

          PS. Poszedł mój mail do Ciebie!

          Reply
          • ~Iza 27 kwietnia 2014 at 14:40

            Zgadłaś, jestem perfekcjonistką we wszystkim co robię; to wina rodzicielki, która mówiła: jak sercem o g. Całej jej wypowiedzi nie pamiętam. A może to dobrze? Pa, Iza.
            Ps. Wydaje mi się, że obie „przegięłyśmy kaktusa”- pozdrowienia dla Autorki tego co w cudzysłowie- ino czekam jak Pani od polskiego te nasze wypracowania oceni. Oj, tam jedynki nam nie postawi, a jeśli nawet to co? Nie zostawi nas na drugi rok w tej samej klasie; jakiś poeta mi się przypomniał: Panie Boże, zostaw mnie na drugie życie, jak na drugi rok w tej samej klasie. Strzelam: Tuwim albo… no nie pamiętam tego drugiego co „po tych samych pieniądzach” był.

  • ~Krystyna 28 kwietnia 2014 at 10:37

    TUWIM! – a ten ( ci ) drugi ( dzy ), co po tych samych…, to nie wiem o kim myślisz, ale sądzę, że tak na czuja, to: Gałczyński, Leśmian, Słonimski, Staff, może Broniewski itd. Bo wielu ich było. Pewnie dostanę od Marty po uszach, za brak wiadomości z poetów, ale tylko tylu mi przychodzi na myśl.
    Dzionek mamy , jaki mamy -pochmurno u mnie, nie tylko za oknem.
    PA! K.

    Reply
    • ~Krystyna 28 kwietnia 2014 at 10:42

      Sama sobie odpowiadam, bo Marta chyba się na swój blog – obraziła! Kończymy, naszą Iza – korespondencję w tym miejscu. Bo pałka się ” przegła! ” Przechodzimy, mam nadzieje, na tajną, bo mailową, tylko dla nas.

      Reply
      • ~Iza 28 kwietnia 2014 at 17:02

        Też tak uważam, że przegiełyśmy jeśli chodzi o gościnę na Marty blogu. Ale, jeśli chodzi o poetę to nie trafiłaś. Gałczyńskiego uwielbiam od szkoły średniej, na jego wiersz to nawet mój eks się wzruszył, (he, he) ale tak było. Wiersz znałam „wtenczas” cały a teraz ino fragment: powiedz mi jak mnie kochasz… Jeszcze było o deszczu i kaloszach, dalej nie pamiętam. Leśmian, ino obowiązkowo czytany, kojarzy mi się z malinowym chruśniakiem i niech tak będzie. Antoni Słonimski mieszka w moim domu w postaci karteczki na „obrazie”, na której jest napisane: Jeśli nie wiesz, jak się zachować, zachowaj się przyzwoicie. Dzięki tej karteczce mój syn uszedł z życiem, gdy do bandziora odezwał się przyzwoicie. Staffa nie kumałam nic a nic. Broniewskiemu jestem wdzięczna za „Bagnet na broń”- teraz mi się przydaje. Oj, tam obie dostaniemy od Marty. Jeszcze dodam, że ten drugi też na B. Wierszyki Tuwima i tego drugiego czytał mi ojciec gdy byłam dzieciątkiem. Jak wierszyk mi się podobał to tatuś mówił nazwisko autora. Jak poszłam do szkoły i pani od polskiego czytała dzieciom a potem pytała czy zanamy autora, to ja się zgłaszałam i mówiłam: Tuwim B. Nie wiem dlaczego myślałam wówczas, że Tuwim to imię. Pa Iza
        Ps. Kończę, bo koleżanka zadzwoniła, ze jedziemy nad morze. A jeśli chodzi o „nadmorze” to ja jestem gotowa, mimo, że jutro… Oj, tam a bo to raz szłam nieprzygotowana na zjęcia. Ino jutro inne zajęcia mam…

        Reply
        • ~Iza 29 kwietnia 2014 at 17:37

          Znowu czekam na telefon od koleżanki, która POstanowiła wywieźć mnie swoją Toyotą „nadmorze”, PO moich dzisiejszych przejściach tak POstanowiła, chociaż ja jej POdonosiłam na siebie dzisiaj mocnymi słowami: dzisiaj mam wszystkiego PO kokardę. Nie o tym miałam. Taka jestem urobiona, że nie wiem co chciałam napisać. Aha, chciałam odpowiedzieć na moją „zagadkę”. Ten Poeta, którego POznałam będąc dziciątkiem- ojciec wierszyki z książeczek mi czytał podając ino nazwisko autora, który – według mojej percepcji, a miałam wtenczs do 6. lat- nazywał się Tuwim Brzechwa. „Chwatit” na dzisiaj, bo Toyota wraz z kierowcą jedzie PO mnie. Jak je znam- tę Toyotę oraz koleżankę- to już stoją POd moim domem a ja jeszcze nie zdążyłam się ogarnąć. Pa, Iza

          Reply
          • ~Iza 29 kwietnia 2014 at 22:35

            Nad morzem było przecudnie, niebo jak nad lazurowym wybrzeżem a morza nie da się opisać. A może POstaram się: nie było wiatru jak „we wczoraju” i nasze morze było pomalowane w takie niebieskie kolory; na horyzoncie zauważyłam taką kreskę w kolorze atramentu, za chwilę była druga taka kreska a potem trzecia grubsza od tych poprzednich. PO lewej stronie był zachód słońca, więc wyglądałyśmy jak dwie kibicki tenisa, chociaż ino koleżanka kibicką tenisa jest; taką zagorzałą, że „australia ołpen” ogląda gdy ja śpię. Wracając do widoku morza dzisiaj, to ja mieszkam nad Bałtykiem od 1965r. i takiego cudnego morza jak dzisiaj jeszcze nie widziałam. Dobranoc, Iza.

  • ~Bluebell 30 kwietnia 2014 at 16:39

    Izo, jakie to szczęście, że mieszkasz nad morzem. Ach, MORZE, mogłabym nie opuszczać plaży o każdej porze roku.

    Reply
    • ~Iza 30 kwietnia 2014 at 18:00

      No to jesteśmy „po tych samych pieniądzach”. Nad morze wyciągnęła mnie koleżanka w poniedziałek, już chyba o tym pisałam. Odciągnęła mnie od roboty, a wczoraj znowu telefon: jadę nad morze i pojechałam mimo, że nie powinnam była… A dzisiaj znowu zadzwoniła, że jakby ona jechała… Ona mnie zna,; jak usłyszę to „nadmorze” to zadzieram kiecę i lecę. No, nie; o tej porze roku to jeansy zakładam, kurtkę- parkę, sweterek do torby i jadę. A teraz czekam na telefon pt. jedziemy nad morze, bo w Koszalinie cudna pogoda i już bym wyszła sobie do ponimieckiego parku- 10 min. drogi- ale czekam na to „nadmorze”. Pa, Iza

      Reply
      • ~Iza 30 kwietnia 2014 at 18:34

        cd. (he, he) Wykrakałam sobie a raczej złamałam SWOJE pierwsze przykazanie: nie chwal się. Pochwaliłam się, żem znowu zaproszona nad morze i telefon od kierowczyni Toyoty: nie wyrobiłam się do 18. ale za godzinę jestem w tym parku gdzie się poznałyśmy. Wiedziała jak mnie udobruchać, to ten park wymieniłam w poprzednim wpisie. Oj, tam morze było, jest i będzie a ten park „poniemicki” lada moment zmieni się jak ten pt. Książąŧ Pomorskich; za fundusze unijne się zmieni. A jeszcze wygląda tak jak ten park przy moście szczytnickim we Wrocławiu za Moich czasów. Tam miałam zajęcia przy ul. Diksteina. Sprawdzając w Google czy tego na D. dobrze napisałam (dobrze) dowiedziałam się, że w Parku Szczytnickim miałam zajęcia. Już zapomniałam, ale właśnie się dowiedziałam, że wagarowałam w parku co w internecie jest. Pa, Iza.

        Reply
    1 2

    Napisz swoją opinię

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.