Już po świętach, jak szybko!
Zaplanowałam sobie dzisiaj napisanie tekstu do bloga, ale ponieważ cały dzień zajęło mi kończenie rozdziału powieści o „zołzach”, więc dziś już nie napiszę tego, co zamierzyłam.
Daję tylko znać, że po świętach zipię, czego i moim Czytelnikom życzę.
Otóż…weszłam na wagę i zdębiałam.
ANI grama więcej.
Przeanalizowałam, com jadła i wyszło, że niewiele.
Przygotowywanie potraw oraz baczenie, by innym smakowało, nasyciło mnie na dobre. Ponoć są tacy, co się żywią energią słoneczną, a ja mogłabym patrzeniem na tych, którzy jedzą z apetytem. Tylko po co?
Dla kręgosłupa byłoby lepiej, bo ważne by za dużo nie dźwigał.
Z drugiej strony- czasami nadmiar się przydaje, jak mi wczoraj.
Zaparkowałam samochód na parkingu, który się okazał lodowiskiem.
Było to w Wiśle, co najmniej 5 kilometrów w górę, za zaporą.
Na powierzchni lodu była woda, o czym mnie córka ostrzegła, wychodząc ze swojego samochodu.
Wiedziałam, że trzeba stąpać delikatnie. Nie wiedział o tym mój pies, który z radością pognał do przodu, a że to ja trzymałam smycz, gruchnęłam o lód solidnie.
Rodzinka stała nade mną, najniżej pochylili się wnukowie.
Córka śmiała się perliście. A przechodzący obok ludzie zatrzymali się w bezpiecznej odległości, czyniąc
zapewne zakłady typu „podniesie się, czy nie podniesie”.
Podniosła się sama, niczego nie złamała.
Tylko najmłodszy wnuk słusznie zauważył: Nikt cię, babciu, nie ratował.
A po powrocie ze spaceru dwaj wnukowie się zabawiali radośnie, odgrywając scenę: Babcia na lodzie. Bez łyżew i dlatego się przewróciła.
PS. Jutro napiszę to, co miałam napisać dzisiaj, pappa.
PS 2: Dostałam prezenty, które cieszą, ani jeden nie będzie „przechodni”.
4 komentarze
Bardzo lubię – poświąteczny czas, właściwie – międzyświąteczny. Jedzenie zostało, tylko odgrzewanie, a jak smakuje – palce lizać! Kaczka, we własnym sosie, z rozpadającymi się owocami i pyzami, jest wyśmienita.
Dużo zdrowia, Marto! – dla Ciebie, wszystkich Twoich, moich, i naszych…
K.
Trzymam z Krystyną i z Twoim najmłodszym Wnukiem trzymam, który zauważył… Pod życzeniami od Krystyny się podpisuję, bo jak napisałam dawno temu do Ciebie Marto, wierzę, że mądre kobiety uratują ten świat. Pozdrawiam, Iza.
Ja też w to wierzę, Izo. Bo jak inaczej żyć?
Dziękuję, Krystyno. Pozdrawiamy i my. Masz rację, kaczka z morelami, odgrzewana na drugi dzień, palce lizać.