Kto kocha okularnice?
Jerzy Pilch.
Co nie znaczy, że mnie, hehhe.
Ciężki jest los okularnic. I nie tylko dlatego, że nigdy nie ma oprawek tak dobrych, by nie mogły być lepsze. Mówię o wygodzie, nie tylko o ich wyglądzie estetycznym. O takich oprawkach, które by były lekkie, nie odciskały śladu na nosie, nie zsuwały się, nie łamały przy nie dość delikatnym ich zdejmowaniu.
Noszę szkła cylindryczne, progresywne, to wygoda, bo nie trzeba mi zmieniać okularów do patrzenia w dal. Ćwiczenia wymaga schodzenie po schodach, ale to można opanować. Mam też okulary do komputera, bym mogła całą ich powierzchnią zerkać na ekran i nie zadzierać głowy do góry, usiłując dolną częścią szkieł zobaczyć, co napisałam (bo w dolnej części szkieł jest ta część do czytania). Okulary do komputera mają jeszcze tę zaletę, że nie nadwyrężają kręgów szyjnych, co nader istotne przy moich dolegliwościach.
Bywa jednak, że się człowiek zagapi, jak wczoraj, kiedy to odeszłam od ekranu w komputerowych szkłach i w tychże pojechałam oglądać show na lodzie, w Spodku, pod tytułem „Piotruś Pan”. Źle mi się patrzyło, więc najpierw pomyślałam, że trzeba pomyśleć o nowych szkłach, widocznie oczy w szybszym tempie mi się „wypaczają”.
Rada na przyszłość dla samej siebie: Kiedy myślisz, że wszyscy wokół mają wyjątkowo gładkie twarze, nie wpadaj w panikę, tylko sprawdź, jakie masz okulary.
Kiedy nosisz okulary, zawsze stajesz przed wyborem, czy kupić nowy ciuch w bardzo firmowym sklepie, czy nowe okulary. Z okularami to tak, jak z butami.
Albo z kapeluszami.
Albo torebkami.
Choćby się miało ich dość, zawsze chce się kupić kolejne.
5 komentarzy
„okularnicy”-okulary dodają nam szyku i powabu, a nie jak dawniej…
przypomina mi się piosenka A.Osieckiej-Między nami po ulicy,pojedynczo i grupkami snują się „okularnicy” itp,itd. Miło panią pozdrawiam.
Któż nie zna tej piosenki, chyba tylko bardzo młodzi, pozdrawiam Panią serdecznie i dziękuję za komentarze.
Okulary noszę, no już ponad połowę swojego życia. Nawet rzadko się zastanawiam nad tym, że je noszę – tak mi z nimi jak ze skarpetkami, nie wychodzę bez nich z domu, po prostu.
To fakt, porządne oprawki kosztują sporo, a gdy jeszcze dodać do tego specjalne szkła (w moim przypadku dochodzi astygmatyzm) i refleksy ułatwiające patrzenie w ekran komputera, to można się pożegnać z kilkoma torebkami, a nie tylko jedną.
Z drugiej strony są szkła kontaktowe – reklamowane już jako praktycznie uniwersalne, na każdą wadę wzroku – ale ja jednak wolę zakładać okulary niż dłubać sobie w oku…
W okularach i tak się zawsze lepiej wygląda! 😉
Pozdrawiam Pani Marto!
Tego własnie sobie nie wyobrazam: wkładać szkło do oka, też z astygmatyzmem. Cokolwiek do oka. To prawda, dobre okulary to mnostwo pieniędzy, ale tez markowa torebka ( nie kupuję takich, bo nie znajduję uzasadnienia), to ogromny wydatek. Torebki lubię wygodne, i małe i duże. A najbardziej śmieszne. Pozdrawiam serdecznie.
A ja zapewniam, że wkładanie sobie – nie, nie szkła – tylko miękkiego tworzywa do oka jest naprawdę proste i szybkie:) I nie jest nieprzyjemne. Dzięki soczewkom na co dzień zupełnie zapominam, że mam wadę wzroku:) Nie przekonuję do soczewek na siłę, wiem, że są osoby, które po prostu „czują” okulary i świetnie w nich wyglądają, ale ja akurat nigdy do nich nie należałam. Pozdrawiam serdecznie Panią Martę i inne okularnice lub „soczewnice”:)