Inne

Jeszcze o pisaniu

Odpowiedziałam na komentarze, ale postanowiłam jeszcze i tutaj przenieść te odpowiedzi, bo nie wszyscy moi Czytelnicy zaglądają do komentarzy. Jak się okazuje, pisanie to temat, który fascynuje nie tylko piszących.

Czy pisarz kłamie, wplatając fikcję pomiędzy opowieść opartą na faktach?
Nie, to nie kłamstwo. Jeśli już to „zmyślanie”. W „Ricie” odczytuję siebie samą zarówno jako fikcję i jako fakt. Dzięki temu czytelnicy moją mnie czytać „szerzej”. Pomiędzy dopełniać opowieść swoim doświadczeniem, czyli tzw. konkretyzacjami. I ta właśnie przestrzeń jest moim zdaniem najważniejsza. Jeśli czytelnik ma ją czym wypełnić, jeśli dzięki pisarzowi przeżywa coś, co może uznać za swoje, to miedzy innymi dlatego ten pisarz go pociąga i staje Ci się bliższy niż inni. Fakty są tylko faktami. I one niekoniecznie są prawdą jedyną. Świetnie pisał o tym Amos Oz. Omawiam jego patrzenie na fakty w „Autoportrecie z Lisiczką”. Zgadzam się z nim w każdym calu. Zgadzam się też z Jeanette Winterston ( „Po co ci szczęście, jeśli możesz być normalna?”)

Kiedy pisałam „Ritę”, korzystając z własnych „faktów”, wiedziałam, jak tę opowieść chcę konstrukcyjnie poprowadzić i jak tym samym zakończyć. Ponieważ jednak życie pisze własne scenariusze, więc zdecydowałam się dopisać jak gdyby drugie zakończenie, to, którego nie planowałam.

„Gnój” nazwany był antybiografią. Specjalnie. Im bardziej autor się dystansował, tym bardziej traktowano wszystko, co w powieści, za autobiograficzne. Z tym, ze nawet „autobiograficzne” nie oznacza prawdy i tylko prawdy jedynie słusznej, bo takiej nie ma.

Spróbujcie, proszę, wziąć jakiś temat z własnego życia, taki, który w Was siedzi jak drzazga. I zróbcie z tego krótką opowieść dla innych. Musicie to tak napisać, żeby to czytelnik był poruszony i aby zapamiętał. Czyli musicie tekst skomponować, zadbać o dramaturgię, wyobrazić sobie reakcję czytającego. To nie Ty masz płakać, ale masz wzruszyć czytelnika. Czy Twoja/ Wasza opowieść będzie prawdą i tylko prawdą? Czy też będzie zawierała elementy fikcji, zmyślenia? Może się zdarzyć tak, że zżyjecie się z opowieścią zapisaną i już tylko w nią będziesz wierzyć, zapominając tym samym, że w życiu było np. bardziej szaro niż to przedstawiliście w opowieści.

Zauważcie: czasem w wydarzeniu uczestniczą 3 osoby. Załóżmy, ze każda z nich opisze to wydarzenie w sposób literacki, nie chodzi mi o sprawozdanie. Jestem pewna, że powstaną 3 różne historie mimo ze każdy z opowiadających będzie dysponował takimi samymi faktami.

Lubię mieszać fakty z fikcją, np. do wykreowanej przeze mnie fabuły dołączyć postać z prawdziwego życia, jak w Cafe Plotka. Bohaterka powieści, Ola, zaprasza na swoje 18.urodziny kuzyna, aktora Marcina Dorocinskiego. I on przychodzi. Czy Ola istnieje w realu? Nie. A M. Dorociński tak.

 

Kiedy byłam autorką 5. wydanych książek, nie nazywałam siebie pisarką. Zauważyłam, że dziś ktoś wyda jedną książkę i już tak siebie „lansuje”. Oczywiście, rzecz nie polega na ilości. Bo można napisać jedną i przejść nią do historii. Jeśli mówię dzisiaj o sobie, że jestem pisarką, to znaczy, że to mój sposób na życie – mentalne i codzienne. To mój zawód. Z tegoż pisania się utrzymuję. Czy przyszłość zobaczy we mnie pisarkę? To się okaże.

Niedawno czytałam swoje dzienniki z roku 1995. Opisywałam tam spotkanie w Opolu, w klubie akademickim, na którym byli studenci i pracowniczy naukowi. Otóż jeden z nich był oburzony moją powieścią „Batoniki Always miękkie jak deszczówka”, Zarzucił mi, że to doraźna opowiastka, warsztatowo poprawnie napisana, ale nieprawdziwa, bo przedstawiana tam młodzież licealna zachowuje się, jakby była młodzieżą z marginesu społecznego, brzydko się wyraża, np. dziewczyna mówi co chłopaka, „spadaj”. Podawał też inne przykłady, wszystko skrzętnie w dzienniku zapisałam. Dziś parskam śmiechem i wyobrażam sobie owego pana, słuchającego tego, co młodzież mówi, wychodząc ze szkoły.

Ów pan, którego nazwisko pominę, zawyrokował, że za 5 lat nikt nie będzie o mnie słyszał, a moja powieść pójdzie na przemiał. Tymczasem minęło prawie 20 lat. O „Batonikach” uczy się młodzież w gimnazjum. Aż 7 podręczników szkolnych przedrukowuje ich fragmenty. Co będzie dalej, przyszłość pokaże, tego nikt nie wie.
Pisarz może więc swoje pisanie traktować jak zawód, ale nie musi.

Ja tak traktuję.

Przy okazji dodam, że mój zawód to moja pasja, więc jestem szczęściarą, bo nie chodzę do pracy za karę. I sama jestem sobie sterem, żeglarzem, okrętem.

Swojego pisania nie traktuję jak misji, choć czuję odpowiedzialność za każde słowo.Ja po prostu pracuję jak inni, tyle że oni wychodzą do pracy i dostają za nią pensję, nawet wtedy, kiedy zdarza im się chorować ( myślę o etatowej pracy). Moja praca jest pracą na własny rachunek. Jak leżę złożona niemocą, nie mam tzw. L4. Ale zawsze lubiłam żyć na własny rachunek. Problem zarobkowania, to zupełnie inny problem.

Dzisiaj Tłusty Czwartek. Miłego ucztowania życzę.

Od rana smażyliśmy faworki według przepisu Filipa z Londynu ( najlepsze). Janusz wałkował ciasto na milimetr, ja smażyłam. Moje wnuki uwielbiają, a czegóż się nie zrobi dla tych szkrabów. Jeszcze niedawno wystarczał nam jeden talerz faworków. Dziś zrobiliśmy więcej.

 

in / 3241 Views

19 komentarzy

  • ~sylwia 7 lutego 2013 at 14:48

    Pani Marto,

    To jest takie ciekawe, całe to pisanie, tworzenie. Jest w tym taka tajemnica. Jakoś bardziej zainteresowałam się tym problemem dzięki zajęciom z poetyki, na których nasza prowadząca przywołała fragmenty książek pani Magdaleny Tuli, ,,Tryby”, w których jest mowa o stwarzaniu światów, i ,,Skaza”, w której porównuje się pisarza do krawca,, który wybiera materiał, wygładza, poprawia, dodaje dodatki, tnie, doszywa itd. Bardzo mi się to porównanie spodobało i myślę sobie, że każdy pisarz czerpie z własnego życia, przecież nie da się inaczej..chyba.

    Ja sama kiedy próbuję coś opisać, widzę jak mimowolnie nakłada się na swoje opisane życie metafory, każdy kto przeczyta to, co napiszę, może inaczej interpretować. Słowa niby niewyrażalne, ale bardziej wieloznaczne, bo gdy piszę dziennik to wszystko jest bardziej proste jak drut, choć ostatnio widzę jak to, co suche, niby banalne, słowami zmienia się na jakieś powieściowe, jakby nie moje, jakbym żyła w dwóch różnych światach. To jest chyba takie mimowolne stwarzanie światów, właśnie… Stwarzanie światów.

    Reply
  • ~Tłusty czwartek. 7 lutego 2013 at 19:06

    Wczoraj miałam ochotę na pączka, ale w ulubionej cukierni się dowiedziałam, że nie ma, jutro będą, bo juto jest „tłusty czwartek”. Mój żoładek nie zna kalendarza i do dzisiaj przeszła mu ochota. Zazdroszczę tym co mają ochotę według grafików, które ktoś za nich wymyślił. Pa, Iza.

    Reply
    • Marta 8 lutego 2013 at 23:51

      Oj, Izo. Indywidualistko.

      Reply
      • ~Iza 9 lutego 2013 at 17:41

        Dzięki za komplement. Pa, Iza.

        Reply
  • ~Klaudynaa.. 7 lutego 2013 at 22:53

    Proszę pani! (chociaż może to brzmieć nieco…)
    Bardzo podobają mi się pani książki, przeczytałam prawie wszystkie. Najbardziej spodobała mi się ,,Pierwsza Miłość”. Dziwię się, skąd pani czerpie swoją wenę twórczą. Ja staram się pisać opowiadania, a raczej same mi do głowy przychodzą. Jednak później mam problem z rozwinięciem wątku. Rzadko mi się udaje. Jakby pani chciała sobie trochę poczytać, to jest mój blog i kuzynki. Opowiadania na nim piszę ja: http://blogzopowiadaniamiagatki.blog.pl/ . Prosiłabym panią o opinię na temat moich opowiadań, ponieważ nie wiem, czy nadal mam kontynuować pisanie… Podobno dopóki się nie zaryzykuje, nie pozna się swych granic. A ja właśnie ryzykuję.

    Reply
    • ~sylwia 8 lutego 2013 at 11:19

      i o tym (między innymi) była mowa wcześniej…. 🙂

      Reply
      • Marta 8 lutego 2013 at 23:44

        No, właśnie, Sylwio. Ileż razy już o tym mówiłam. I co ja mam zrobić?

        Reply
    • Marta 8 lutego 2013 at 23:51

      Andre Gide odpowiadał na takie pytania następująco: To ty możesz przestać pisać i się wahasz? Proponuję przeczytać moje wcześniejsze zapiski. Pozdrawiam.

      Reply
  • ~czak192 8 lutego 2013 at 09:54

    Nasuwa mi się skojarzenie z „Rashomonem” Akira Kurosawy. Nawet z punktu widzenia filozofii prawda obiektywna nie istnieje, inaczej mówiąc, jest dla nas nieosiągalna.
    Pisarz, tak czy owak, kreuje własną rzeczywistość, do której zaprasza czytelników. Ile z niej odczytają, ile przyswoją, zaakceptują – to już sprawa wrażliwości i jakości przekazu.

    Reply
    • Marta 8 lutego 2013 at 23:45

      Zawsze jest tylko część swojej prawdy, swojego widzenia, niekoniecznie słusznego, buźka.

      Reply
  • ~kapitanwien 8 lutego 2013 at 18:56

    Niestety, nie przeczytałem ani jednej Pani książki, a czytam dość dużo, jak na poziom polskiego czytelnictwa. Może jednak kiedyś się przydarzy. Oby. Podziwiam jednak Panią za to, że Pani pisze, że jest pani pisarką i że to jest Pani zawód i praca. To musi być po prostu fajne. Też kiedyś chciałem być pisarzem i generalnie lubię ludzi, którym udało się nim zostać.

    Pozdrawiam

    Ahoj:)

    Reply
  • ~Mila 8 lutego 2013 at 19:33

    http://kultura.onet.pl/ksiazki/rozmowy/jacek-dehnel-mam-poczucie-pewnej-nieadekwatnosci,1,5414924,artykul.html

    Jacek Dehnel opowiada w wywiadzie o (nie)czytaniu książek, a także odpowiada na pytanie zadane przez Panią Martę kilka postów wcześniej: dlaczego więcej osób dziś pisze, a nie czyta.

    Reply
    • Marta 8 lutego 2013 at 23:46

      Tak, Milu, bardzo mądre wypowiedzi, czytałam.

      Reply
  • ~Mila 10 lutego 2013 at 23:28

    Długo myślałam o tym, co Pani napisała.

    Użyłam słowa „kłamstwo” dla podkreślenia przeciwieństwa, ale jednocześnie są książki, przy których muszę sobie jeszcze powtarzać „To tylko fikcja”. Mam czasami problem z rozróżnieniem zmyślenia od prawdy i wkrada się do mojego myślenia to „kłamstwo”.
    Ale też zgadzam się z Panią, że dany autor czy dana książka zaczyna mnie fascynować nie dlatego, że fikcja jest fikcją, a prawda prawdą, ale dlatego, że pomiędzy tym wszystkim jestem ja, Mila.

    Cytat:
    „Spróbujcie, proszę, wziąć jakiś temat z własnego życia, taki, który w Was siedzi jak drzazga. I zróbcie z tego krótką opowieść dla innych. Musicie to tak napisać, żeby to czytelnik był poruszony i aby zapamiętał. Czyli musicie tekst skomponować, zadbać o dramaturgię, wyobrazić sobie reakcję czytającego. To nie Ty masz płakać, ale masz wzruszyć czytelnika.”

    Ten fragment dał mi najwięcej do myślenia.
    Próbowałam kiedyś pisać opowiadania. Zwykle kończyło się na pomyśle, niby jakimś zarysie wydarzeń, bohaterów, ale realizacja tylko raz doszła do skutku, po czym została wyrzucona do kosza. A tu wszystko nie tak! Podstawowe błędy! To ja płakałam nad tym tekstem (czy raczej nad własnymi przeżyciami), marzyłam o poruszeniu czytelnika, ale nie bardzo wiedziałam jak to zrobić, a kompozycja leżała i kwiczała. Zaczynam żałować, że nie mogę być chociaż jak ten student, który prosił Panią o uczestnictwo w warsztatach jako wolny słuchacz.

    Ten fragment dał mi też do myślenia w kontekście Pani pytania o to, dlaczego więcej piszemy niż czytamy. Odpowiem na własnym przykładzie:
    chciałam pisać te nieszczęsne opowiadania i opisywać właśnie te, a nie inne łzawe historie z własnego życia (boże, jak dobrze, że nic się nie zachowało) żeby się dowartościować, żeby nabrały one znaczenia także dla kogoś innego niż tylko mnie samej, czyli pisząc, chciałam podnieść swoje poczucie własnej wartości. Poza tym chciałam być dobra w jakiejś dziedzinie, chciałam mieć się czym pochwalić. Piszemy po to, żeby zauważyli nas inni. Niby też zawsze ktoś zapyta „co ostatnio ciekawego przeczytałeś(aś)?”, ale przecież czytać potrafi każdy, więc nie ma się czym chwalić, a pisanie to co innego.
    Jedynie dziennik piszę po to, żeby mi ulżyło, tylko dla siebie. I chyba dlatego trwa to już tyle lat.
    Mila

    Reply
  • ~Klaudynaa.. 16 lutego 2013 at 13:44

    Mam takie pewne pytanie.. Może i niezbyt związane z tym tematem, ale ono mnie dręczy, a nikt nie umie mi na nie odpowiedzieć.. Myślę, że Pani, jako pisarka będzie znała na to odpowiedź.. Ostatnio przeczytałam dwie książki Nicholasa Sparksa: ,,Anioł Stróż” i ,,Na ratunek”. Przy obydwu popłakałam się pod koniec. Chciałam zapytać, jak to się dzieje, że ludzkie emocje reagują w taki sposób na literaturę. Na opowiadania o miłości, utracie, itp. Dlaczego sprawiają, iż z oczu lecą niekontrolowanie łzy..? Gdyż to.. tylko słowa. W dodatku nie wypowiedziane na głos. Tylko spisane. Wydarzenia, które nie działy się prawdopodobnie nigdy.. A umysł i wyobraźnia odbierają je jako żywe, realne obrazy. Dlaczego tak się dzieje? Co mają w sobie książki, powieści, że tak potrafią działać na ludzi? Że potrafią poruszyć nawet zatwardziałe serca? Uciec od rzeczywistości..? Pozwolić się zatracić…? Tym, którym zadałam te pytania, powiedzieli mi, że jestem nienormalna. Że niepotrzebnie sobie zadaję takie głupie pytania. Twierdzili, że utrudniam sobie nimi życie.. A przecież dla mnie to są ważne pytania. Nie wiem, czy pani je zrozumie, ponieważ może nieco niezrozumiale je przedstawiłam,ale inaczej nie umiem ich opisać.

    Reply
    • Marta 16 lutego 2013 at 19:02

      Zapewniam Cię, że jesteś bardzo normalna. I bardzo wrażliwa. Masz cienką skórę, a to znaczy, że więcej czujesz, bo świat Cię bardziej dotyka. Po gruboskórnych świat spływa, jak woda po gęsi. To znaczy też, że masz wyobraźnię. Także empatię. Tak więc nie przejmuj się głupim gadaniem twoich znajomych. Niech sobie siedzą przed TV i oglądają programy plotkarskie, zajadając frytki i inne duporosty. Pozdrawiam.

      Reply
      • ~Klaudynaa.. 17 lutego 2013 at 15:49

        Dziękuję Pani za odpowiedź. 🙂 Podniosła mnie na duchu i otworzyła ,,wewnętrzne” oko patrzenia na świat opisany w książkach;-)

        Reply
  • ~tablon de anuncios 22 kwietnia 2013 at 20:53

    Kochałem swój artykuł.

    Reply
  • ~posicionamiento web 2 września 2013 at 17:43

    I enjoyed the article, very well is just the information I was looking for. Thank you. regards

    Reply
  • Napisz swoją opinię

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.